Autor: Piotr Rosik

Dziennikarz analizujący rynki finansowe, zwłaszcza rynek kapitałowy.

Nowe trendy na rynku sztuki

Po wzroście w 2014 r. maleje wartość sprzedawanych dzieł sztuki. Zaczęły spadać ceny prac Andy’ego Warhol’a i artystów rosyjskich, rosną artystów afrykańskich. Choć dominuje sprzedaż aukcyjna, coraz więcej dzieł sprzedaje się podczas targów i wystaw. Rośnie liczba prac, które na licytacjach znajdują nabywców za ponad 1 mln euro.
Nowe trendy na rynku sztuki

(infografika Dariusz Gąszczyk)

Światowy rynek sztuki osiągnął w 2014 roku wartość 51 mld euro, co oznacza wzrost w stosunku do poprzedniego roku o 7 proc. – mówi raport The European Fine Art Foundation (TEFAF). To oznacza, że rekord z 2007 roku (48 mld euro) został wreszcie pobity. W 2014 roku sprzedano na świecie około 39 mln dzieł sztuki (wzrost rok do roku o 6 proc.). W latach 2000-14 rynek sztuki rósł w tempie 13 proc. rocznie – mówi raport grupy Citi „The Global Art Market” z listopada 2015 r.

W I półroczu 2015 roku, według portalu Artnet, na aukcjach upłynniono obrazy i rzeźby o wartości 8,1 mld dolarów. Tym samym nastapił spadek sprzedaży o 6 proc. licząc rok do roku. Czy to zapowiedź recesji, czy też bessy, na rynku sztuki? Z odpowiedzią na to pytanie trzeba zaczekać do momentu pojawienia się danych za cały 2015 rok. Być może jednak rynek sztuki zaczął reagować, z lekkim wyprzedzeniem, na nadchodzące zmiany w polityce pieniężnej?

Sztuka i pieniądz to naczynia połączone

Prof. Krzysztof Borowski w książce „Sztuka inwestowania w sztukę” (Difin, Warszawa 2013) podkreśla, że środowisko niskich stóp procentowych sprzyja wzrostom cen dzieł sztuki. W USA od 2006 r. nie było podwyżki stóp procentowych. Wiele banków centralnych na świecie (japoński, brytyjski, europejski) prowadzi od wielu kwartałów bardzo łagodną („gołębią”) politykę pieniężną, a rynek sztuki rośnie jak na drożdzach.

Rynek sztuki potrafi żywo reagować na to, co dzieje się w gospodarce i w polityce pieniężnej. Obrazy i rzeźby znacząco taniały w czasie I Wojny Światowej, we wczesnych latach 30-tych XX wieku, w czasie kryzysu paliwowego z lat 1973-74, we wczesnych latach 90-tych oraz tuż po bankructwie Lehman Brothers

(infografika DG)

(infografika DG)

Mimo to, chętnych do inwestowania na rynku sztuki nie brakuje, bo w długim terminie przynosi ona wyższe średnie stopy zwrotu niż obligacje (choć znacząco niższe niż akcje), a w dodatku cieszy oko i zdobi miejsce zamieszkania. W dodatku – jak dowodzą liczne badania na które powołuje prof. Borowski w „Sztuce inwestowania w sztukę” (s. 34-35) – właściwie dobrane obrazy czy rzeźby mogą podnieść stopę zwrotu z portfela inwestycyjnego, zmniejszając jednocześnie ryzyko.

(infografika DG)

(infografika DG)

Są wskaźniki, które pomagają przewidywać zachowanie globalnego rynku sztuki. Niezwykle cennych wskazówek co do przyszłej koniunktury dostarcza ArtTactic Art&Finance Confidence Indicator – barometr zaufania zarządzających w stosunku do inwestowania na rynku sztuki. Jak zwraca uwagę na łamach „Sztuki inwestowania w sztukę” prof. Borowski, do załamania tego indeksu doszło trzykrotnie:

  • pod koniec lat 80-tych, gdy pękała bańka na obrazach impresjonistów w następstwie załamania w gospodarce japońskiej;
  • w listopadzie 2007 roku, a więc 10 miesięcy przed krachem na rynku akcji;
  • po bankructwie Lehman Brothers w 2008 roku, gdy płynność na aukcyjnym rynku sztuki spadła o 80 proc.

ArtTactic US & European Art Market Confidence Indicator z czerwca 2015 roku wyniósł 73 pkt. i był o 12,4 proc. wyżej niż w styczniu 2015 r. To oznaczało, że eksperci ArtTactic stali się bardzo optymistyczni co do kolejnych 6 miesięcy na rynku sztuki.

Sztuka współczesna rządzi, ale się potknęła

Jeśli chodzi o rodzaj sztuki, to największym wzięciem cieszy się sztuka współczesna: ma 48-procentowy udział w globalnej sprzedaży. Sztuka nowoczesna ma 28 proc. światowego tortu. Rok 2015, aż do jesieni, był wyjątkowo pomyślny dla sztuki nowoczesnej i współczesnej.

(infografika DG)

(infografika DG)

Trzeba jednak zauważyć, że jesienią doszło do małego tąpnięcia na rynku sztuki współczesnej. Widać to nie tylko w danych makro, ale i podczas analizy poszczególnych aukcji. Tąpnięcie jest doskonale widoczne i nie zostało przysłonione drugą nawiększą transakcją aukyjną w historii (chodzi o sprzedaż płótna Amadeo Modiglianiego Nu couché za 170,4 mln dol. na aukcji Christie’s).

(infografika DG)

(infografika DG)

Najpopularniejszą techniką jest nieustannie malarstwo (61,2 proc. obrotów w 2014 roku), daleko za nim są rysunek (17,4 proc.) oraz rzeźba (15,3 proc.) – mówią dane portalu ArtPrice.

Najważniejszymi rynkami sztuki na świecie są: USA (39 proc. wartości globalnej sprzedaży), Chiny (22 proc.) oraz Wielka Brytania (22 proc.). Te rynki mają bardzo dużą przewagę nad Niemcami, Francją czy Szwajcarią.

Nuworysz lubi dużo zapłacić

Jednym z ciekawszych trendów struktrualnych na rynku sztuki dotyczy sprzedaży podczas targów. W 2014 roku odbyło się ponad 180 znaczących wydarzeń tego typu. Sprzedano w ich trakcie dzieła za 9,8 mld euro, co stanowiło 40 proc. wartości sprzedanej sztuki. W 2010 roku podczas targów upłynniono prace za 6,4 mld euro – mówi raport TEFAF. Przez Internet w 2014 r. nabywców znalazło 6 proc. obiektów.

Głównym kanałem sprzedaży sztuki pozostają jednak galerie i aukcje. Rośnie znacząco liczba dzieł, które podczas licytacji osiągają wysokie ceny. 1530 dzieł poszło w 2014 roku za ponad 1 mln euro, co oznacza wzrost w porównaniu do 2013 roku o 17 proc. – wynika z danych TEFAF. Jak zwraca uwagę grupa Citi w raporcie „The Global Art Market” z listopada 2015 r., z roku na rok rośnie rozpiętość cen na aukcjach. Widać to również po średniej cenie prac sprzedawanych podczas licytacji: w 2000 roku wynosiła ona 26,6 tys. dolarów, a w 2014 r. już 49,2 tys. dol.

– Dzieło podczas aukcji może osiągnąć znacznie wyższą cenę w porównaniu do ceny galeryjnej, to fakt. Ten mechanizm działa na całym świecie. Jest to związane z pojawieniem się fenomenu tzw. „nowego kupującego”. Po prostu nowobogaccy lubią dużo zapłacić za sztukę podczas emocjonującej licytacji – twierdzi Adam Lindemann, ekspert portalu Artnet.

Chiński smok na aukcji

Najważniejszy chyba trend ostatnich lat na rynku sztuki jest związany z Chinami. Państwo Środka z przytupem weszło na rynek sztuki. W 2000 roku udział kolekcjonerów i inwestorów z Chin w globalnym rynku aukcyjnym wynosił ledwie 0,21 proc., w 2014 roku już 27,3 proc. – informuje grupa Citi w raporcie „The Global Art Market”.

(infografika DG)

(infografika DG)

Chińczycy nie żałują pieniędzy na sztukę. To właśnie oni – a dokładnie Liu Yiqian oraz Wang Wei, właściciele Shanghai’s Long Museum – zakupili na początku listopada obraz Amedeo Modigliani’ego podczas licytacji w domu Christie’s za 170,4 mln USD. Według Christie’s w 2013 roku do Chin powędrowało 27 proc. prac sprzedanych na aukcjach.

Chińczycy lubią oczywiście kupować dzieła krajan. To dlatego do pierwszej „10” najpopularniejszych żyjących artystów w ostatnich latach wdarło się aż trzech chińskich twórców.

(infografika DG)

(infografika DG)

 

Wydaje się, że już niemal każda nisza rynku sztuki nosi ślady dominacji chińskich inwestorów i kolekcjonerów. W rankingu 10 najdroższych rysunków na papierze znajduje się tylko jeden autorstwa artysty spoza Państwa Środka! (Chodzi o Pablo Picasso, pozycja nr 3).

(infografika DG)

(infografika DG)

Zjawisko to jest związane, oczywiście, z dynamicznym rozwojem gospodarczym Państwa Środka. A co za tym idzie – ze skokowym wzrostem zamożności społeczeństwa i liczby miliarderów. Przypomnijmy, że w 2015 roku – według październikowego raportu Hurun – Chiny po raz pierwszy w historii wyprzedziły USA pod względem liczby dolarowych miliarderów. Mają ich podobno 596, podczas gdy w USA mieszka ich 537.

– Tak jak tempo rozwoju chińskiej gospodarki zwalnia, tak i zmniejszą się w końcu sumy przeznaczane przez Chińczyków na zakup dzieł sztuki. Poskutkuje to spowolnieniem na globalnym rynku sztuki – uważa Benjamin Mandel, dyrektor działu multi-asset w J.P. Morgan Asset Management. Mandel przypomina prostą prawdę: każdy trend kiedyś się kończy.

Wydaje się, że pierwsze jaskółki końca „chińskiego trendu” na rynku sztuki już się pojawiają. Według danych portalu Artnet w I półroczu 2015 roku wartość dzieł sprzedanych na aukcjach w Chinach (w tym w Hong Kongu) spadła rok do roku o 30 proc., do 1,5 mld dol.

Widać to także po danych portalu Artnet i Chińskiego Stowarzyszenia Domów Aukcyjnych (China Association of Auctioneers, CAA). W 2014 roku na całym świecie sprzedano chińską sztukę o wartości 7,9 mld dol., czyli o 31,3 proc. niższej niż w 2011 roku. W samych Chinach w 2014 r. na krajową sztukę kolekcjonerzy wydali nieco ponad 5 mld dol., podczas gdy w 2011 roku niemal 10 mld dol.

Thierry Dumoulin z portalu Artnet uważa jednak, że lekkie spowolnienie nie oznacza końca trendu. – Rośnie liczba bogatych Chińczyków, którzy będą w dziełach sztuki upatrywali aktywów dywersyfikujących portfel. Poza tym kolekcjonowanie staje się dla nich pasją. Oni myślą o tym, by rywalizować z Amerykanami i Europejczykami na polu tworzenia kolekcji, galerii, a nawet całych muzeów – stwierdził Dumoulin na łamach „Barron’s”.

Popyt inwestycyjny rośnie

Innym ważnym trendem obecnym na światowym rynku sztuki w ostatnich latach jest rosnący udział inwestorów. Aż 76 proc. kupujących sztukę pod koniec 2014 roku było inwestorami, podczas gdy jeszcze w 2012 roku stanowili oni 53 proc. klientów domów aukcyjnych i galerii – wynika z “2014 Art & Finance Report” sporządzonego przez Deloitte Luxembourg oraz firmę ArtTactic.

W ostatnich latach, do 2012 roku, rosła znacząco rola funduszy rynku sztuki. I chociaż w połowie 2015 roku ich aktywa wynosiły ledwie 1,3 mld dol. – po spadku w 2 lata o 40 proc., który został wywołany kilkoma spektakularnymi wpadkami inwestycyjnymi tego rodzaju podmiotów – to pojawiają się sygnały, że może to być dopiero początek szału na zbiorowe zakupy obrazów czy rzeźb. – Odczuwamy lawinowy wzrost zainteresowania inwestowaniem w sztukę jako działaniem dywersyfikującym portfel – przyznał na łamach portalu CNBC Philip Hoffman, współzałożyciel i szef The Fine Art Fund Group, największego podmiotu na rynku funduszy sztuki.

Fundusze The Fine Art Fund Group jak na razie nie mogą się pochwalić zawrotną stopą zwrotu (średnio 9 proc. od początku działalności, przed potrąceniem kosztów). Z kolei amerykański The Collectors Fund pokazuje wynik +11,3 proc. od daty uruchomienia (2007) – podaje CNBC.

Być może trend zbiorowego inwestowania w sztukę będzie kontynuowany dzięki platformom crowdfundingowym, takim jak Arthena. Jest to pierwszy na świecie portal umożliwiający grupowe inwestowanie w kolekcje tworzone przez ekspertów rynku sztuki. Minimalna pierwsza wpłata wynosi 10 tys. dol.

Znane nazwiska są (niemal) zawsze w cenie

Warto zdawać sobie sprawę, że fundusze kupują zazwyczaj prace znanych artystów. Dlaczego? Bo w  długim terminie, poza przejściowymi okresami czy wyjątkowymi przypadkami, dają one stabilne stopy zwrotu. Widać to choćby po obliczeniach firmy Mei Moses w odniesnieniu do prac Pablo Picasso. Inwestycja w jego płótna, obojętnie w którym roku dokonana, przynosi zazwyczaj ponad 10 proc. średniorocznej stopy zwrotu.

(infografika DG)

(infografika DG)

Z danych portalu Artnet wynika, że artystą, który w ostatnich 4 latach był najbardziej popularny na aukcjach (a więc jego dzieła mają największą płynność), jest Andy Warhol. Picasso zajmuje drugą pozycję.

Warhol i sztuka rosyjska 

Warto zostawić na boku trendy w skali makro i wziąć do ręki lupę, by zauważyć bardzo ciekawe trendy w skali mikro, czyli dotyczące poszczególnych krajów, jak i artystów. Przypominają one, że koniunktura gospodarcza cyklem się toczy, a moda ma to do siebie, że przemija.

To, co w ostatnich miesiącach zwróciło uwagę ekspertów, to m.in. ochłodzenie rynku prac Andy’ego Warhola. W połowie listopada jedno z jego najbardziej znanych dzieł zostało sprzedane za 36 mln dolarów, czyli 2 mln dol. mniej niż przed dwoma laty. Jest to bardzo ważne z tego względu, że w ostatnich kilkunastu latach jego prace podążały tą samą drogą, co cały rynek sztuki współczesnej.

Z obliczeń portalu Artnet wynika, że mediana ceny prac Warhola upłynnionych w 2015 roku (500 tys. dol.) znacząco spadła w porównaniu do 2014 roku (600 tys. dol.), choć jest wciąż znacząco wyższa niż w 2013 (320 tys. dol.). Trend wzrostowy, utrzymujący się w przypadku prac Warhola od 2001 roku, jest jednak zagrożony – konkludują analitycy Artnet.

Kolejnym ciekawym zjawiskiem jest wyraźny trend spadkowy jeśli chodzi o ceny i zainteresowanie sztuką rosyjską. Notują go wszystkie największe domy aukcyjne. Nasilił się on od połowy 2015 roku. Co jednak ciekawe, przed trendem spadkowym broni się wciąż socrealizm.

– Spadki ceny ropy dość mocno uderzyły w portfele naszych klientów ze Wschodu. Znacznie bardziej niż sankcje nałożone na Rosję w związku z konfliktem na Ukrainie. I tak na rynku sztuki rosyjskiej nie jest aż tak źle, jak można się było spodziewać – podsumował dla portalu The Art Newspaper James Butterwick, diler sztuki z Londynu.

O zadziwiającym boomie na afrykańską sztukę współczesną – który można wręcz porównać do „gorączki złota” –  doniósł niedawno portal CNN. Odkąd brytyjski dom aukcyjny Bonhams włączył do oferty sztukę z Czarnego Lądu (rok 2007), średnia cena uzyskiwana za dzieło wzrosła pięciokrotnie, do około 50 tys. dol. Dom aukcyjny ArtHouse Contemporary z Lagos twierdzi, że średnia cena dzieła sprzedawanego podczas licytacji wzrosła od 2008 roku aż 10-krotnie. Dom aukcyjny Sotheby’s ze sprzedaży sztuki afrykańskiej uzyskał w 2014 roku 84 mln dol., podczas gdy w 2004 roku ledwie 4 mln dol.

Nowe trendy

Niektórzy eksperci wróżą, że mocnym trendem na rynku sztuki w najbliższych latach może być wzrost zainteresowania fotografią kolekcjonerską. W październiku 2015 r. Bloomberg, zainspirowany danymi portalu Artnet, postawił pytanie: czy fotografia jest w tej chwili najlepszą inwestycją na rynku sztuki?

Publicysta agencji Bloomberg zwrócił uwagę, że ceny fotografii nie zanotowały w latach 2014-15 tak gwałtownego wzrostu, jak ceny malowideł. Mało tego: na rynku prac gwiazd fotografii (m.in. Ansel Adams, Robert Mapplethorpe) panuje prawdziwa bessa. Bloomberg zasugerował, że dno może być niedaleko.

Prognozowanie jest trudne, zwłaszcza wtedy, gdy dotyczy przyszłości – rzekł kiedyś duński fizyk Niels Bohr. Pomimo to Citi w swoim raporcie z listopada 2015 pokusiło się o stwierdzenie, iż globalny rynek sztuki powinien w najbliższych latach rosnąć wolniej, niż od 2000 roku do teraz. Według współautora raportu, Benjamina Mandela, średnioroczne tempo wzrostu do roku 2030 sięgnie 9 proc. Mandel podkreśla, że tak znaczny spadek tempa wzrostu może mieć negatywny wpływ na obecność dzieł sztuki w portfelach inwestorów.

Skąd taka pesymistyczna prognoza? Raport Citi zwraca uwagę, że zapewne dojdzie do znacznego ochłodzenia na chińskim rynku sztuki. – To wydarzenie będzie miało znaczący wpływ na rynek amerykański i brytyjski. Przecież chińscy kolekcjonerzy i inwestorzy w ostatnich latach byli znaczącymi graczami również poza swoim krajem – zwraca uwagę w raporcie Mandel.

Jeśli taka jest perspektywa dla rynku sztuki, to inwestować w nią, czy nie? Bardzo racjonalnie na to pytanie odpowiada raport grupy Citi, w którym czytamy: „Nie jesteśmy w stanie, ze względu na małą płynność dzieł sztuki jako aktywów inwestycyjnych, przewidywać trendów i wydawać rekomendacji w krótkim terminie. Jednak dla tych, którzy pragną kolekcjonować sztukę, może ona być doskonałym uzupełnieniem portfela, przynoszącym w długim terminie średnioroczną stopę zwrotu w okolicach 3 proc.”

(infografika Dariusz Gąszczyk)
(infografika DG)
(infografika DG)
(infografika DG)
(infografika DG)
(infografika DG)
(infografika DG)
(infografika DG)
(infografika DG)

Otwarta licencja


Tagi