Interweniować czy nie interweniować?

Na początek dwie refleksje:

Tydzień temu, zaraz po Świętach, a jeszcze przed tragedią, która wydarzyła się w ostatnią sobotę w Smoleńsku, napisałem na moim blogu: „Święta Wielkiej Nocy przynoszą jeszcze jedną istotną refleksję. Każda, nawet najgorsza sytuacja, jest przejściowa. Po upadku przychodzi czas zmartwychwstania. (…) Musimy się uczyć, choć często jest to bolesne, dostrzegać w porażkach szanse, w problemach wyzwania, w upadku trampolinę do osiągania naszych celów”. Nie spodziewałem się jak szybko te słowa trzeba będzie na nowo, głęboko odczytać…

W swoim ostatnim wpisie Krzysztof Rybiński umieścił piosenkę Jacka Kaczmarskiego „Samosierra”, polecając jej słowa politykom ku przestrodze. Piosenka ta kończy się następującą sentencją: „Ci co polegli poszli w bohatery, ci co przeżyli muszą walczyć dalej”.  Można to odebrać jako przestrogę, ale również jako wyzwanie. Czas żałoby nie zlikwiduje problemów, z jakimi musimy się na co dzień borykać. Nie zatrze różnic zdań i poglądów. Musimy naszą walkę kontynuować, ważne tylko, aby z szacunkiem dla innych.

Mimo więc tragedii narodowej i przeżyć z nią związanych, musimy już chociażby rozstrzygać, co robić z kwestią interwencji NBP na rynku walutowym. W ubiegłym tygodniu NBP po raz pierwszy od 12 lat zaczął skupować waluty na rynku w celu osłabienia złotego. I rzeczywiście złoty w ciągu jednego dnia osłabił się wobec euro o ponad 4 grosze.

W tym kontekście należy odpowiedzieć sobie na kilka pytań:

  1. Jaki jest cel podjętej przez bank centralny interwencji na rynku walutowym? Część ekonomistów i polityków obawia się, że umacniająca się zbyt szybko złotówka jest niebezpieczna dla gospodarki. W czasie ogólnoświatowych problemów gospodarczych osłabia ona konkurencyjność naszego eksportu, co może wpłynąć na jego spadek i ujemnie wpłynąć na poziom PKB w Polsce. Podkreślają oni również, że szczególne niebezpieczne są gwałtowne wahania kursu walutowego. Silne umocnienie się złotówki, wsparte przez spekulantów, może szybko doprowadzić do gwałtownego osłabienia, co miało miejsce na przykład pod koniec 2008 r. Silne wahania na rynku walutowym uniemożliwiają racjonalne planowanie i podnoszą ryzyko handlowe i kredytowe. Stąd też NBP powinien interweniować, najlepiej w sposób dyskrecjonalny (bez informowania, kiedy to nastąpi i w jakiej skali), aby zniechęcić spekulantów do angażowania się w nasz rynek i aby nie dopuścić do zbyt silnego umocnienia się złotówki.
  2. Czy działania te są skuteczne? Krótkoterminowo – tak, o czym świadczy sytuacja z ostatniego piątku, gdy złotówka wyraźnie się osłabiła wobec innych walut. W dłuższym okresie – nie. Umacnianie się naszej waluty nie wynika bowiem z działań spekulantów, tylko z przyczyn fundamentalnych. Mamy wciąż silny napływ walut do Polski związany z inwestycjami bezpośrednimi i kapitałowymi (chociażby prywatyzacja PZU, a wcześniej PGE). Wciąż też otrzymujemy znaczące dofinansowanie ze środków UE. Relacja siły nabywczej walut również przemawia za dalszym umacnianiem się złotówki. Rwącego potoku nie da się zatrzymać. Zawsze znajdzie on jakieś ujście, a może dodatkowo spowodować powódź. Już po tygodniu złotówka jest niewiele słabsza niż była przed interwencją. Jeżeli bank będzie się upierał przy swoich działaniach, to będzie zmuszony stopniowo zwiększać ich skalę, aby były one skuteczne (jak z narkotykiem – aby wywoływał skutki, trzeba aplikować coraz większe dawki, gdyż organizm się stopniowo do niego przyzwyczaja), a to może doprowadzić do nadmiernej emisji polskiej waluty i wzrostu inflacji. Uderzą one więc w podstawowy cel polityki pieniężnej w Polsce. Globalni spekulanci o tym wiedzą i bardzo chętnie wchodzą właśnie na rynki, gdzie bank centralny próbuje interweniować. Wiedzą bowiem, że zarobić mogą naprawdę duże pieniądze tylko wówczas, gdy walczą z dużym podmiotem. Taka sytuacja miała miejsce właśnie podczas poprzedniej akcji NBP w 1998 r. na której nasz bank poniósł olbrzymie straty, a zarobiły zagraniczne banki inwestycyjne.
  3. Czy rzeczywiście słaby złoty jest korzystny dla gospodarki? Pisałem na ten temat obszerniej w jednym z moich poprzednich wpisów: „Kłamstwo kursowe”, do zapoznania się z którym zapraszam (https://www.obserwatorfinansowy.pl/2010/01/04/klamstwo-kursowe/?k=mariusz-swietlicki). Przypomnę tylko, że silny złoty, który jest niekorzystny z punktu widzenia eksporterów, korzystnie wpływa na importerów, którzy obniżają swoje koszty. Cieszą się z niego również kredytobiorcy zadłużeni w walutach obcych. A więc „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”. Szczególnie delikatny jest również kontekst prowadzonych właśnie procesów prywatyzacyjnych. Osłabienie złotego wyraźnie sprzyja zagranicznym inwestorom, którzy mogą kupować akcje polskich przedsiębiorstw, angażując mniej walut. Czy rzeczywiście decydentom w NBP i Ministerstwie Finansów na tym zależy?

Mając na uwadze powyższe kwestie, uważam podejmowane działania interwencyjne za ryzykowne i niekorzystne. Większa niepewność co do działań banku centralnego na rynku walutowym na pewno go nie uspokoi. Dla spekulantów wcale najgorsze nie są interwencje banku, ale właśnie pełna płynność kursu, która nie pozwala im czerpać nadzwyczajnych zysków.  Trend umacniania się złotówki prawdopodobnie i tak nie zostanie odwrócony, a zwiększone zostanie zagrożenie inflacją. Nie podzielam również opinii, że silny złoty jest niekorzystny dla Polskiej gospodarki .


Tagi


Artykuły powiązane

W kierunku cyfrowego dolara kanadyjskiego: Czy zostanie wprowadzony? W jaki sposób? Kiedy?

Kategoria: Trendy gospodarcze
W roku 1935 rząd federalny powierzył Bankowi Kanady scentralizowanie produkcji banknotów. Jednym z pierwszych zadań nowo utworzonego banku centralnego Kanady była emisja jednej waluty dla całego kraju oraz ostatecznie stopniowe wycofanie niezliczonych denominowanych w dolarach banknotów emitowanych przez różne banki i organy władzy różnego szczebla.
W kierunku cyfrowego dolara kanadyjskiego: Czy zostanie wprowadzony? W jaki sposób? Kiedy?