Marek Belka nowym prezesem NBP

Posłowie 10 czerwca zatwierdzili kandydaturę prof. Marka Belki na stanowisko prezesa Narodowego Banku Polskiego. W piątek 11 czerwca Marek Belka został zaprzysiężony przez Sejm.

Kandydaturę prof. Marka Belki zgłosił pełniący obowiązki prezydenta RP Bronisław Komorowski. 9 czerwca były premier uzyskał pozytywną opinię Komisji Finasów Publicznych. W głosowaniu 10 czerwca jego kandydaturę poparło 253 posłów, 184 było przeciw, nikt się nie wstrzymał.

Sylwetka prof. Marka Belki

Jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych w świecie polskich ekonomistów i polityków. Ostatnio pełnił funkcję  dyrektora Departamentu Europejskiego w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, był premierem i dwukrotnie ministrem finansów, doradcą ekonomicznym Aleksandra Kwaśniewskiego i banku inwestycyjnego JP Morgan.

– Mam dość kopania się z koniem – to chyba najbardziej znany opinii publicznej cytat z profesora Marka Belki. Zdanie zostało wypowiedziane w 2002 roku, po kilkunastu zaledwie miesiącach pracy w rządzie Leszka Millera, który z trudem znosił liberalnego ekonomistę na czele Ministerstwa Finansów lewicowego gabinetu.

Belka nie dość, że domagał się cięć w wydatkach budżetowych, to jeszcze uparcie bronił niezależności Rady Polityki Pieniężnej przed atakami SLD.

Dziś o jego kandydaturze na szefa NBP pozytywnie wypowiada się urzędujący szef resortu finansów. – Jest ekonomistą o autentycznej renomie międzynarodowej, ma olbrzymie doświadczenie w służbie publicznej w Polsce i, co najważniejsze, zdobył też ogromne doświadczenie w MFW – mówi Jacek Rostowski.

Sądząc z ostatnich wypowiedzi Belki, który kieruje obecnie europejskim oddziałem Międzynarodowego Funduszu Walutowego, ekonomista zaleca wstrzymanie się z wejściem Polski do strefy euro. Jest też zwolennikiem przedłużenia FCL, elastycznej linii kredytowej z MFW, którą Polska może wykorzystać do walki z niekorzystnymi dla nas skutkami kryzysu w strefie euro. – My nie żyjemy na obcej planecie. Spójrzmy, co się dzieje na południu Europy, w Grecji. Niepokoje rynków finansowych dotyczą też innych krajów. W takiej sytuacji FCL, z którego nie korzystamy, ale mamy na wszelki wypadek, może być przydatny – mówił niedawno portalowi Obserwatorfinansowy.pl.

Kariera Marka Belki w administracji państwowej zaczęła się po wygranej Aleksandra Kwaśniewskiego w wyborach prezydenckich. Pałac szukał rzutkiego ekonomisty o „niezużytej” twarzy, który mógłby zostać doradcą przydenta. Belka, bywały w świecie stypendysta Fulbrighta i student samego Miltona Friedmana, wydawał się idealnym kandydatem. Już w 1997 roku z rekomendacji Aleksandra Kwaśniewskiego został ministrem finansów w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza. Zastąpił Grzegorza Kołodkę, który toczył otwartą wojnę z szefową NBP, Hanną Gronkiewicz-Waltz. Belka przeciwnie, urzędowanie zaczął od zasypywania fosy, wykopanej przez Kołodkę między MF i NBP. Zwoływał nawet wspólne konferencje z szefową NBP, których efektem było zmniejszenie w 1997 roku deficytu budżetowego z zakładanych 12,2 mld PLN do 5,9 PLN.

Nic więc dziwnego, że gdy w 2001 roku SLD szykował się do zwycięstwa wyborczego nad AWS, Belka był pewnym kandydatem na ministra finansów. To właśnie z tamtych czasów datuje się jego ostry konflikt ze środowiskiem Leszka Millera. Jeszcze w czasie kampanii wyborczej Belka ogłosił, że deficyt budżetowy, znany jako dziura Bauca, wymaga radykalnych cięć. Kosztowało to SLD kilka procent głosów w wyborach, pozbawiając Leszka Millera szansy na samodzielne rządzenie i uzyskanie w parlamencie większości, która pozwalałaby odrzucać weto prezydenta. Belka wszedł mimo wszystko do rządu z rekomendacji Kwaśniewskiego i podobnie jak w czasach sporu Kołodki z Gronkiewicz-Waltz, tak i tym razem bronił niezależności NBP, kierowanego już przez Leszka Balcerowicza. Nie przeszkadzał mu fakt, że jeszcze przed wyborami krytykował działania RPP.

– Rada jest ortodoksyjna, bujająca w obłokach i źle ocenia rzeczywistość – napisał w tekście opublikowanym w „Polityce” jeszcze jako doradca prezydenta Kwaśniewskiego. To on doradzał prezydentowi, by nie podpisywał reformy podatkowej, przygotowanej przez Leszka Balcerowicza, która wprowadzała dwie stawki podatkowe. Niezależnie od tego, po wejściu do rządu zaangażował się w spór z partyjnymi kolegami w obronie niezależności NBP i sprzeciwiał się pomysłowi wprowadzenia podatku importowego. Zanim odszedł z rządu, zdążył jeszcze przygotować ustawę o podatku od dochodów kapitałowych, nazywaną powszechnie ustawą Belki.

Telefon z propozycją objęcia fotela premiera RP zastał Belkę w Jemenie. Był wtedy ważnym urzędnikiem kierowanej przez Amerykanów tymczasowej administracji w okupowanym Iraku. Najpierw, w pierwszych miesiącach po inwazji organizował pomoc międzynarodową dla Iraku, a od 2003 r. został dyrektorem do spraw polityki gospodarczej. Przydało się doświadczenie ze współpracy z bankiem inwestycyjnym JP Morgan, który odgrywał kluczową rolę w kontrolowaniu przepływów finansowych w Iraku.

Gdy rząd Leszka Millera zaczął chwiać się z powodu afery Rywina, Belka dostał od Kwaśniewskiego propozycję sformowania mniejszościowego rządu, który dotrwałby do końca kadencji parlamentu. Otoczenie Millera nie było z tego zadowolone i doprowadziło do dymisji Belki. – On jest obcym ciałem w SLD – mówił przed nominacją Belki na premiera jego dawny kolega z czasów studiów, polityk PiS Jerzy Kropiwnicki.

Postępująca dezintegracja politycznego zaplecza SLD utrudniała pracę premierowi, który wraz z ministrem Jerzym Hausnerem próbował realizować plan naprawy finansów publicznych. W 2005 roku Belka startował w wyborach z ramienia Partii Demokratycznej, ale ugrupowanie to nie przekroczyło progu wyborczego.

Ekonomista z taką przeszłością polityczną nie miał jednak problemu ze znalezieniem pracy. Został sekretarzem Komisji Gospodarczej ONZ do spraw Europy, a w styczniu 2009 roku stanął na czele Departamentu Europejskiego MFW.


Artykuły powiązane