Paweł Gajda: W atomie wskazana jest dywersyfikacja

Przy skali naszych inwestycji w energię atomową, docelowo nawet kilkunastu gigawatów, wybór więcej niż jednego partnera ma zalety - uważa dr inż. Paweł Gajda, wykładowca Wydziału Energetyki i Paliw Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, wiceprezes European Nuclear Society.

„Obserwator Finansowy”: Na początek ustalmy fakty dotyczące wyboru partnerów dla polskich elektrowni atomowych. Czy już zdecydowano, że jedna elektrownia powstanie przy współpracy z amerykańskim Westinghouse a kolejna z koreańskim KEPCO, co oznacza przegraną Francuzów?

Paweł Gajda: W Polsce mamy w zasadzie kilka równoległych programów jądrowych. Z jednej strony rządowy, wynikający z zapisów programu Polskiej Energetyki Jądrowej, czyli oficjalnej strategii rządowej, który przewiduje budowę dwóch elektrowni po trzy bloki każda. Faktycznie dla pierwszej elektrowni jako dostawcę technologii wybrano Amerykanów, firmę Westinghouse. Dla drugiej elektrowni nie został jeszcze wybrany wykonawca, zatem hipotetycznie w grę wchodzą wszyscy trzej dostawcy dużych technologii, czyli zarówno Amerykanie, Koreańczycy, jak i ciągle Francuzi. Mamy też kilka projektów, będących inicjatywami częściowo firm prywatnych. Dla przykładu jako partnerstwo prywatno-publiczne można wymienić spółkę ZE PAK Zygmunta Solorza, która z PGE rozpoczęła wspólnie z Koreańczykami proces przygotowania instalacji opartej na ich technologii – APR-1400. Warto wspomnieć o programie państwowo-prywatnym spółki ORLEN Synthos Green Energy (OSGE), rozważającej technologię amerykańską BWRX-300, której dostawcą jest General Electric. Nie zapominajmy też o programie KGHM-u z technologią amerykańską, firmy NuScale Power. Ale mamy jeszcze kilka innych mniejszych programów, bo polski rynek okazuje się bardzo atrakcyjny atomowo.

Czyli Ministerstwo Aktywów Państwowych chciałoby Koreańczyków, ale nie jest to jeszcze przesądzone?

W przypadku tego projektu konińskiego, którego patronem jest Ministerstwo Aktywów Państwowych, czyli spółka PGE PAK, została już wybrana technologia koreańska i w tym momencie rozpoczęte są prace związane z przygotowaniem inwestycji, bo trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że do podpisania ostatecznych kontraktów i rozpoczęcia samej budowy jeszcze długa droga.

Porozumienie z Amerykanami jest o krok dalej?

W przypadku projektu pierwszej polskiej elektrowni jądrowej, której preferowaną lokalizacją jest nadmorska miejscowość Lubiatowo-Kopalino w gminie Choczewo, to tam na ukończeniu jest już proces uzyskiwania decyzji środowiskowej oraz rozpoczęto proces pozyskiwania decyzji lokalizacyjnych. Został zakończony etap konsultacji transgranicznych, które są wymaganym elementem do uzyskiwania decyzji środowiskowej. W przypadku natomiast wszystkich pozostałych projektów, także projektu koreańskiego, inwestor ciągle czeka na wydanie przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska decyzji zasadniczej, która pozwoli rozpocząć dalsze etapy, czyli badania środowiskowe, badania lokalizacyjne, czyli dokładne określenie założeń dotyczących dostosowania projektu do warunków lokalnych itd.

Czy te technologie różnią się od siebie? Czy któraś jest lepszym wyborem niż druga?

To są bardzo podobne technologie. Jeśli mówimy o tych dużych reaktorach jądrowych, to wszystkie technologie, zarówno amerykańska, jak i koreańska i francuska, wywodzą się od wczesnych amerykańskich reaktorów wodnych ciśnieniowych. Były one eksportowane z USA z prawem do dalszego rozwoju w różnych krajach. W tych projektach, co wyraźnie widać, inne jest podejście do rozbudowy systemów bezpieczeństwa, ale w końcowym efekcie jest bardzo podobny. O tym, jakie inwestycje zostaną zaproponowane wspólnie z rozbudową elektrowni jądrowej i jakie elementy całego łańcucha dostaw się pojawią także w Polsce, zdecyduje finansowanie, czyli nie aspekty inżynierskie.

Ale czy to jest optymalny wybór dla Polski pod względem dywersyfikacji, że mamy dwie nieco inne technologie? Czy to dobrze, że technologie będą zdywersyfikowane?

Na pewno dywersyfikacja jest wskazana nie tylko na poziomie korzystania z różnych technologii energetycznych, czyli inwestowania równolegle w źródła odnawialne, w magazynowanie energii, w atom. Przykładem mogą być niedawne problemy francuskich elektrowni, w których wykryto pewne odstępstwo od normy powodujące, że musimy zatrzymać działania do czasu dokładniejszego zbadania sprawy. Z drugiej strony zyskujemy doświadczenie, gdyż budując więcej tych samych bloków, to kolejne budowy idą sprawniej. Łatwiej też zadbać o łańcuchy dostaw, bo to są te same firmy serwisowe z tymi samymi kompetencjami, zapewniające te same części zamienne do obsługi zarówno jednych, jak i drugich bloków. Patrząc na skalę inwestycji w atom jaką Polska będzie potrzebować do docelowej dekarbonizacji, to dywersyfikacja jest wskazana. Warto się zastanowić  jak mądrze tę dywersyfikację przeprowadzić, aby nie przesadzić i nie budować nagle reaktorów w różnych technologiach, a tych obecnie możemy już naliczyć 7–8, bo byłoby to za dużo. Ale korzystanie z więcej niż jednej technologii przy skali naszych inwestycji w atom, liczonej docelowo przynajmniej kilkunastu gigawatów, to taka dywersyfikacja jest wskazana.

Czy fakt, że Amerykanie i Francuzi są naszymi partnerami w NATO, a Koreańczycy nie są, odgrywa jakąś rolę? Czy może to ma drugorzędne znaczenie?

To są elementy, które też trzeba brać pod uwagę. Warto podkreślić, że o ile Korea nie jest członkiem NATO, to jednak jest w grupie krajów, które też często z tą organizacją współpracują, tak jak np. Japonia, Australia. Obserwujemy też współpracę z Koreą dotyczącą technologii dla wojska, więc jest to na pewno kraj będący w grupie naszych sojuszników. Warto natomiast pamiętać o tym, że inwestycja w energetykę jądrową jest też na tyle skomplikowanym i złożonym przedsięwzięciem, że w niej i tak będą uczestniczyć europejskie firmy, np. Francuzi, jako mniejszy partner, nawet jeśli nie wybierzemy ich technologii i będą dostarczać pewne elementy. Zatem będziemy musieli współpracować ze wszystkimi tymi krajami. Jedyną kwestią będzie zakres współpracy z jednym czy drugim partnerem.

Realne są założenia przyjęte w Polityce Energetycznej Polski, że w 2033 r. uruchomimy pierwszy blok o mocy 1 do 1,6 GW, a kolejne będą uruchamiane co 2–3 lata, czyli w sumie sześć bloków do 2043 r.?

Patrząc jak rozwija się projekt pierwszej elektrowni, to trzeba powiedzieć, że już jesteśmy nieco opóźnieni w stosunku do terminarza, który zawarto w programie Polskiej Energetyki Jądrowej. Opóźnienia powodują, że przy optymistycznych założeniach uruchomienie pierwszego bloku może nastąpić nie w 2033 r., ale w 2034 lub 2035 r. Ale w przypadku kolejnych bloków możliwe jest jednak uruchomienie większej mocy niż zakładano. Program rządowy przewiduje uruchomienie wszystkich sześciu bloków do 2043 r. W praktyce w tym 2043 r. możemy mieć nawet więcej działających reaktorów. Jeśli równolegle będą szły pozostałe projekty, takie jak wspólny projekt ze stroną koreańską, to o ile to uruchomienie pierwszego bloku może mieć niewielkie opóźnienie, to w tym czasie możemy zrealizować nawet nieco większy cały program jądrowy, który przyjęto. Trzeba pamiętać o tym, że energetyka jądrowa potrzebuje dużo czasu, aby program się rozpędził, ale kiedy zostanie już wdrożony, to te moce można oddawać jedną po drugiej stosunkowo szybko.

Czyli najważniejsze to zacząć. Gdzie zatem występuje wąskie gardło? Które działania są najpilniejsze żeby dotrzymać terminów?

Najważniejsza jest budowa kompetencji dla polskiego przemysłu, tak żeby mógł uczestniczyć w tym programie. W pewnych obszarach istnieje bowiem konieczność stosowania podwykonawców lokalnych. Ale to nie jest tylko kwestia konieczności, ale też potrzeba rozwoju polskiego przemysłu przy okazji tego programu. Niezbędna jest zatem jak najszybsza pomoc dla polskich firm, bo energetyka jądrowa to branża, w której są bardzo ściśle określone regulacje związane z kwestią kontroli jakości, co wynika z wymogów bezpieczeństwa itd. Nieodzowne jest zatem wsparcie polskich firm przy rozbudowie kompetencji po to, aby mogły w jak najszerszym zakresie uczestniczyć w programie jako dostawcy elementów, jako wykonawcy prac na placu budowy. To absolutny priorytet.

Inną równoległą kwestią jest przysposobienie odpowiednich kadr, niezbędnych do tych inwestycji. Trzeba bowiem przygotowywać końcowe projekty i odpowiednie raporty związane z bezpieczeństwem. Strona administracyjna jest więc bardzo istotna, bo Państwowa Agencja Atomistyki musi ocenić te wnioski dotyczące zezwoleń na budowę poszczególnych bloków jądrowych, a do tego potrzebni są kolejni specjaliści. Cała branża jądrowa w Polsce będzie wymagała łącznie kilkudziesięciu tysięcy ludzi. Patrząc optymistycznie na zapowiedzi realizacji kilku programów jądrowych, to możemy mówić o branży liczącej ponad 100 tys. osób, które trzeba przygotować w kilkanaście lat.

To bardzo ambitne zadania. Problemem jest, jak to wszystko sfinansować, bo w przypadku SMR-ów, tych małych reaktorów, może ich powstać nawet kilkanaście, a to przekracza kapitalizację giełdową i PKN i KGHM. Czyli państwo musi odegrać w tym dużą rolę, aby to udźwignąć?

Trzeba wprost powiedzieć, że inwestycja w energetykę jądrową bez udziału państwa jest po prostu niemożliwa i to pod wieloma względami. Dotyczy to chociażby kwestii stworzenia różnego rodzaju regulacji, które mogłyby wspierać inwestorów, a także określenie odpowiednich zasad funkcjonowania na rynku. W tym momencie nie mamy stricte określonego modelu finansowania dla żadnej z tych inwestycji. Rozważane są różne opcje, a jest ich bardzo wiele. Od tej zastosowanej w Wielkiej Brytanii do budowy elektrowni Hinkley Point C, po modele finansowania o charakterze spółdzielczym lub subskrypcyjnym. Sądzę, że trzeba będzie brać pod uwagę łączenie tych różnych modeli, które funkcjonują na świecie. Jeśli mówimy o wszystkich zapowiadanych inwestycjach, to są to setki miliardów złotych, więc kapitał, który trzeba będzie pozyskać, jest naprawdę olbrzymi. Ta kwota może z jednej strony przerażać, ale z drugiej strony musimy być świadomi tego, że aby całkowicie zdekarbonizować polską energetykę, to do tego potrzebne będą ogromne inwestycje, czyli niezbędne będzie pozyskanie środków zarówno na moce wytwórcze, jak i na modernizacje sieci oraz wiele innych inwestycji związanych z jej transformacją.

– Rozmawiał Marek Pielach

Rozmowa odbyła się 14 września 2023 r. podczas Krynica Forum.

 

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Nie ma alternatywy dla atomu

Kategoria: Trendy gospodarcze
Wobec kryzysu energetycznego wzrosło zainteresowanie energetyką jądrową. Niektóre kraje posiadające elektrownie atomowe zapowiedziały przedłużenie eksploatacji pracujących reaktorów, inne przygotowują się do budowy kolejnych elektrowni. Realnych kształtów nabiera „Program polskiej energetyki jądrowej”, zakładający budowę reaktorów jądrowych o łącznej mocy od 6 do 9 GWe.
Nie ma alternatywy dla atomu

Atom daje tanią energię i niskie emisje

Kategoria: Ekologia
Uranu wystarczy na co najmniej 200 lat, a może nawet na dziesiątki tysięcy lat – mówi dr inż. Andrzej Strupczewski, profesor Narodowego Centrum Badań Jądrowych.
Atom daje tanią energię i niskie emisje

Polska energetyka jądrowa – szanse i rozbudowa

Kategoria: Trendy gospodarcze
Dużą szansą dla polskiej gospodarki jest energetyka jądrowa – mówi Mariusz Marszałkowski, redaktor portalu BiznesAlert.pl.
Polska energetyka jądrowa – szanse i rozbudowa