Zdecydowanym liderem w szybkości podnoszenia płacy minimalnej wśród państw Europy Środkowej i Wschodniej należących do UE jest Rumunia. W ubiegłym roku najniższe możliwe wynagrodzenie wzrosło w tym kraju o jedną piątą, a od początku dekady w sumie aż o 141 proc.
Po uwzględnieniu deprecjacji rumuńskiej waluty wzrost wypada nieco skromniej: płaca minimalna wyrażona w euro wzrosła w Rumunii dwukrotnie. W szybkim tempie podnoszone jest także najniższe wynagrodzenie w Bułgarii, na Węgrzech oraz w Krajach Bałtyckich (z wyjątkiem Łotwy).
Polska plasuje się w środku stawki. Od 2010 roku minimalne wynagrodzenie zwiększyło się w naszym kraju o połowę. W podobnym tempie rosła płaca minimalna na Łotwie. Bardziej powściągliwi w podnoszeniu najniższych wynagrodzeń są Czesi i Słowacy – wzrost od początku dekady odpowiednio o 38 proc. i 41 proc.
W najbardziej rozwiniętej ekonomicznie Słowenii płaca minimalna zwiększyła się od 2010 r. jedynie o 13 proc.
W pokryzysowej rzeczywistości ekonomicznej politycy w wielu krajach, a szczególnie w tych słabiej rozwiniętych, coraz śmielej podnoszą poziom płacy minimalnej. Wzrost dolnej granicy wynagrodzeń ma z jednej strony korygować proces rynkowy na korzyść najsłabszych jego uczestników, z drugiej przyczyniać się do zwiększenia popytu. Podnoszona zbyt dynamicznie płaca minimalna może jednak zniekształcić strukturę płacową w gospodarce i spowodować zbyt szybką utratę jej konkurencyjności na arenie międzynarodowej.
Polski rząd chciałby, aby minimalne wynagrodzenie w przyszłym roku wzrosło o 4 proc. W najbliższym czasie propozycja ta będzie konsultowana w Radzie Dialogu Społecznego.
>>czytaj również: