Autor: Michał Kozak

Dziennikarz ekonomiczny, korespondent Obserwatora Finansowego na Ukrainie.

Ukraina chce być samodzielna w projektach kosmicznych

Nad Dnieprem cieszą się z powrotu po latach na okołoziemską orbitę. Tymczasem za oceanem ukraiński przedsiębiorca z branży kosmicznej dostał właśnie od rządu USA „propozycję nie do odrzucenia”.

13 stycznia rakieta Falcon 9 wyniosła na orbitę ukraińskiego satelitę Sicz-2-30 zbudowanego przez ukraińskich konstruktorów z Dniepru na wschodzie Ukrainy, głównego niegdyś ośrodka sowieckiego przemysłu kosmicznego. W ten sposób po 8 latach przerwy nasi sąsiedzi powrócili w kosmos, bo poprzednik – wystrzelony w 2011 r. satelita Sicz-2 zakończył pracę w 2014 r.

Sicz-2-30 to satelita optyczno-elektronicznej obserwacji Ziemi w paśmie widzialnym podczerwieni. Waży 210 kg, z czego 40 kg to masa aparatury. Okrąża Ziemię na orbicie o wysokości 525 km. Jego pas obserwacji to 46,6 km w paśmie widzialnym i 55,5 km w podczerwieni. Pracować będzie co najmniej 3 lata.

Jak informował szef Państwowej Agencji Kosmicznej Wołodymyr Taftaj Sicz-2-30 jest zaprojektowany do zadań cywilnych i przeznaczony dla monitoringu wykorzystania gruntów, stanu roślinności, zasobów leśnych i wodnych, ale w razie potrzeby może dostarczyć danych wojskowych dotyczących budowy obiektów militarnych, przemieszczenia transportów wojskowych czy okrętów wojennych.

Co ciekawe satelita powstawał długi czas bez wsparcia państwa. „Kiedy zaczynaliśmy robotę z tym satelitą wykorzystywaliśmy własne środki, jakie zarobiliśmy na komercyjnych kontraktach. To znaczy, oszczędzaliśmy pieniądze i wkładaliśmy je w stworzenie satelity. Opłacaliśmy sami zakup wszystkich komponentów. Pierwsze kroki – od idei do projektów – staramy się robić sami. Dlatego, że trudno kogoś przekonać do tego, że możemy stworzyć systemy od zera, kiedy mamy na razie w głowie tylko ideę” – opowiadał Ołeksandr Kusznariow, dyrektor biura konstrukcyjnego „KB Piwdenne”, które zaprojektowało Sicz-2-30.

Dopiero wiosną zeszłego roku do mocno zaawansowanego projektu włączył się finansowo rząd.

Ukraina w poszukiwaniu gospodarczego Graala

Zgodnie z rządowym programem kosmicznym do 2025 r. Ukraina chce wypuścić na orbitę jeszcze siedem satelitów obserwacyjnych ze zdolnością rozdzielczą od 1 do 0,5 m, jednak żeby to zrobić, trzeba będzie znaleźć w budżecie 16 mld hrywien.

Kosmodrom na stepie?

Ukraina, choć samodzielnie projektuje nie tylko sztuczne satelity, ale i rakiety, wciąż jest zależna od zagranicznych partnerów w zakresie możliwości ich wystrzeliwania w przestrzeń kosmiczną. W planach ma jednak pełną samowystarczalność swojego sektora kosmicznego. Na początek trzeba było zadbać o stworzenie od podstaw nowego centrum kierowania lotami, bo dotychczasowe w Eupatorii na Krymie znalazło się po aneksji półwyspu przez Rosję poza kontrolą Kijowa. Teraz nad Dnieprem chcą mieć też własny kosmodrom.

Ukraina ma w planach pełną samowystarczalność swojego sektora kosmicznego. Samodzielnie projektuje nie tylko sztuczne satelity ale i rakiety, chce też mieć własny kosmodrom.

W styczniu kierownik Narodowego Centrum Kierowania i Badań Kosmicznych Wołodymyr Prysiażnyj poinformował o wyborze miejsca na tę inwestycję. Miałaby ona powstać na czarnomorskim wybrzeżu, na pograniczu obwodów odeskiego i mikołajowskiego. Nie będzie to jednak inwestycja łatwa, bo oprócz tradycyjnych ukraińskich bolączek związanych z korupcją i nieefektywnym wykorzystaniem funduszy i pustej kasy państwa, dochodzą względy bezpieczeństwa – pas długości 500 km i szerokości po 200 km z każdej strony toru rakiety powinien być maksymalnie bezludny i pozbawiony ważnych obiektów gospodarczych, a do budowy kosmodromu potrzebna będzie zgoda Turcji, bo część jej terytorium znajdzie się w polu rażenia spadającego drugiego stopnia rakiety.

Te ograniczenia mogą być mniejsze przy wykorzystaniu rakiet nośnych w sposób kierowany, powracających na ziemię. Na Ukrainie podają przykład Wielkiej Brytanii, która mimo gęstego zaludnienia zapowiedziała budowę aż siedmiu kosmoportów, w tym w okolicach Edynburga, właśnie dla rakiet powracających w sposób kierowany na ziemię.

Zanim dojdzie do ewentualnej budowy, rozważane są starty ukraińskich rakiet z kosmodromów w Kanadzie, Australii lub z pływających platform morskich a nawet starty dokonywane z powietrza.

Ukraiński Ikar traci skrzydła

Przez kilka ostatnich lat wzorcowym przykładem sukcesów ukraińskiego przemysłu kosmicznego była zarejestrowana w USA firma Firefly Aerospace wykupiona w 2017 r. przez ukraińskiego inwestora. Jej główne biuro znajduje się co prawda w Teksasie, ale faktycznie cała myśl technologiczna jest ukraińska –  baza naukowo-badawcza i centrum doświadczalno-konstruktorskie zlokalizowane są nad Dnieprem. W 2018 r. Firefly Aerospace znalazła się w grupie firm wybranych przez amerykańską agencję kosmiczną NASA do budowy aparatury dla programu badań powierzchni Księżyca.

Rok później firma została wybrana przez lotnictwo wojskowe USA do udziału w programie budowy rakiet wynoszących na orbitę okołoziemską niewielkie ładunki towarowe Orbital Services Program-4.

Ukraiński sen o liberalnej gospodarce, w której każdemu wolno swobodnie się rozwijać właśnie boleśnie zderzył się z amerykańską rzeczywistością.

Jak poinformował Bloomberg Komitet Inwestycji Zagranicznych w USA (CFIUS) skierował jesienią 2021 r. do ukraińskiego właściciela firmy pismo, w którym „wyrażano zaniepokojenie” dotyczące bezpieczeństwa narodowego i zażądano, żeby właściciel sprzedał 50 proc. akcji Firefly Aerospace.

„Przedstawiciele rządu i przemysłu lotniczo-kosmicznego wyrazili obawy, że cenne technologie mogą trafić na Ukrainę, do Rosji, czy do innych krajów starających się opracować programy rakietowe” – pisze Bloomberg.

„Inwestniania” Ukrainie nie bardzo pomogła

Przy czym, jak zauważa agencja, już rok wcześniej ukraiński właściciel, który w Firefly Aerospace zainwestował 200 mln dolarów zgodził się ustąpić z zarządu firmy i codziennych działań Firefly, „aby ułatwić firmie zdobywanie kontraktów rządowych i wojskowych USA oraz złagodzić niektóre z podstawowych napięć”.

Źródła ukraińskie podają, że w ramach „zachęty” do pozbycia się akcji, inwestora spotkały działania podobne do tych, które stosowane są nad Dnieprem przy siłowym przejmowaniu intratnych biznesów przez osoby korzystające z uprzywilejowanej pozycji: „Według relacji dwóch osób znających sytuację rząd USA wstrzymał bieżące operacje ze startami rakiet Firefly w Vandenbergu”.

Wszystko to odbywało się w czasie, kiedy USA ostro protestowały przeciwko przyjętym przez polski Sejm rozwiązaniom, zgodnie z którymi firma Discovery miała pozbyć się połowy udziałów w stacji telewizyjnej TVN. Co ciekawe, Amerykanie powołujący się w dyskusji na ten temat z Polską na umowę o popieraniu i wzajemnej ochronie inwestycji wymusili u siebie sprzedaż udziałów w Firefly Aerospace, mimo obowiązywania analogicznej zawartej w 1994 r. umowy o wzajemnym sprzyjaniu i ochronie inwestycji z Ukrainą, przewidującej że „inwestycje nie będą wywłaszczane albo nacjonalizowane bezpośrednio lub pośrednio w drodze wykorzystania działań równoznacznych wywłaszczeniu albo nacjonalizacji, za wyjątkiem kiedy takie wywłaszczenie albo nacjonalizacja prowadzona jest na potrzeby publiczne”.

Ciekawostką z polskiego punktu widzenia jest też to, że w umowie z Ukrainą USA zastrzegły sobie możliwość ograniczania u siebie ukraińskich inwestycji w zakresie posiadania lub zarządzania radiostacjami i stacjami telewizyjnymi, traktując ten segment jako zbyt ważny.

W umowie z 1994 r. działalność w sferze kosmonautyki nie została przy tym wymieniona wśród wyjątków pozwalających na ograniczanie uprawnień ukraińskich inwestorów (z pokrewnych znalazł się tam jedynie transport powietrzny). Ciekawostką z polskiego punktu widzenia jest też to, że w umowie z Ukrainą USA zastrzegły sobie możliwość ograniczania u siebie ukraińskich inwestycji w zakresie posiadania lub zarządzania radiostacjami i stacjami telewizyjnymi, traktując ten segment jako zbyt ważny, by pozwolić obcym firmom na swobodne działanie na tym polu.

W ekspropriacji nie przeszkodziło też podpisanie w listopadzie zeszłego roku przez USA i Ukrainę „Karty strategicznego partnerstwa między USA i Ukrainą”, w której znalazły się zapisy mówiące o tym, że „Stany  Zjednoczone i Ukraina mają zamiar pracować wspólnie dla rozwoju partnerstwa handlowego między ukraińskimi i amerykańskimi firmami w celu znacznego zwiększenia ich udziału w obu gospodarkach” oraz „mają zamiar kontynuować współpracę w badaniach i wykorzystaniu przestrzeni kosmicznej w celach pokojowych, a także w realizacji innych wzajemnie korzystnych inicjatyw w ramach dwustronnej współpracy naukowo-technicznej”.

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Wojna na wielu frontach

Kategoria: Trendy gospodarcze
Do rosyjskiego arsenału narzędzi militarnych, politycznych i energetycznych, dołącza kolejny instrument - szantaż odcięcia rynków światowych od dostaw żywności.
Wojna na wielu frontach

Ukraina walczy o eksport zbóż

Kategoria: Trendy gospodarcze
Jeżeli kraj eksportował co roku 50 mln ton pszenicy i kukurydzy, czy 15 mln ton wyrobów stalowych, a nagle może wywozić ułamek tego wolumenu, to ma wielki problem gospodarczy. Przeżywa go Ukraina, walcząca z agresorem.
Ukraina walczy o eksport zbóż

Wojna zbliża Polskę i Ukrainę gospodarczo

Kategoria: Trendy gospodarcze
Nad Dnieprem coraz wyraźniej wskazują na Polskę jako na głównego partnera, nie tylko politycznego, ale i gospodarczego Ukrainy. Pojawiają się koncepcje zakładające wręcz faktyczne stworzenie wspólnego organizmu gospodarczego.
Wojna zbliża Polskę i Ukrainę gospodarczo