Autor: Aleksander Piński

Dziennikarz ekonomiczny, autor recenzji książek i przeglądów najnowszych badań ekonomicznych

Wolny rynek nie jest sprawiedliwy

Wolny rynek nie jest sprawiedliwy – często w wyniku jego działania ludzie nie dostają tego, na co zasługują. Uważał tak m.in. wolnorynkowy ideolog Friedrich A. Hayek. Dlaczego zatem sprzeciwiał się redystrybucji dochodów? Wyjaśnia to w swojej książce prof. M. Sandel.
Wolny rynek nie jest sprawiedliwy

Profesor Uniwersytetu Harvarda Michael J. Sandel w The Tyranny of Merit: What’s Become of the Common Good? (polski tytuł: Tyrania zasług: co się stało z dobrem wspólnym?) przypomina, że Friedrich A. Hayek opublikował w 1960 r. książkę The Constitution of Liberty (Konstytucja wolności). Odniósł się w niej do jednego z głównych argumentów przeciwników nierówności: uważają oni, że wysokie zarobki niektórych osób nie odzwierciedlają wartości jaką dają oni społeczeństwu.

Otóż Hayek, który był przeciwnikiem redystrybucji dochodów przez państwo, utrzymywał, że wolny rynek nie ma nic wspólnego z nagradzaniem za zasługi, a przykładanie moralnych ocen do efektów działania wolnego rynku to błąd.

Wynik działania wolnego rynku, w szczególności czyjeś zarobki, są konsekwencją przede wszystkim sił popytu i podaży. Mówiąc wprost Hayek uważał, że wolny rynek często nie będzie sprawiedliwy, w tym sensie, że bardzo duże pieniądze będą w wyniku jego działań dostawać ludzie, którzy nie zasłużyli się dla społeczeństwa, na przykład właściciel sieci kasyn. A mało środków do życia mogą mieć ci, którzy robią dla nas bardzo dużo.

Wolny rynek nie ma nic wspólnego z nagradzaniem za zasługi. Wynik działania tego rynku jest konsekwencją sił popytu i podaży.

Tak więc Hayek uznałby, że tak po prostu musi być, że przykładowo pielęgniarki czy pracownicy sklepów spożywczych, którzy w czasie pandemii narażali własne zdrowie i życie byśmy mieli opiekę medyczną i jedzenie na stole, mało zarabiają. A zatem główny problem z tym, że idee zwolenników wolnego rynku prawie wszędzie na świecie są niszowe i nie znajdują szerokiego poparcia wynika z tego, iż większość ludzi intuicyjnie czuje, że ci którzy dużo dają z siebie społeczeństwu powinni dużo zarabiać. Tymczasem główni ideolodzy „wolnościowi” odrzucają ten pogląd uznając, że jakakolwiek próba skorygowania „wyroków” wolnego rynku, będzie niedopuszczalnym naruszeniem wolności. Hayek uzasadnia ten punkt widzenia w interesujący sposób.

„Wrodzone jak również nabyte talenty mają wartość dla innych osób bez względu na to, czy dana osoba musiała ponieść wysiłek, by je uzyskać. Niewiele może zrobić człowiek, by zmienić fakt, iż jego talenty są wyjątkowo powszechne albo rzadkie. Sprawny umysł, piękny głos, śliczna twarz czy zręczna ręka albo atrakcyjna osobowość, są w dużej części niezależne od czyichś wysiłków, podobnie jak doświadczenia, które miał czy możliwości jakie się przed nim otworzyły. We wszystkich tych przypadkach wartość, jaką usługi danej osoby mają dla nas, ma niewiele wspólnego z moralną oceną jego lub jej zasług dla społeczeństwa.”

Inny ciekawy argument w tej dyskusji dodał amerykański filozof John Rawls. Otóż zauważył on, że nawet gdybyśmy byli w stanie idealnie wyrównać szanse wszystkim w merytokratycznym wyścigu, tzn. każdy miałby dostęp do takich samych możliwości rozwoju i pieniędzy, to wówczas wygrają ci, którzy są najbardziej utalentowani. Tak więc, zdaniem Rawlsa, nawet społeczeństwo idealnie równych szans dla każdego nie będzie społeczeństwem sprawiedliwym. Jak więc rozwiązać problem tego, że ludzie mają wrodzone możliwości, które się znacznie różnią?

W merytokratycznym wyścigu wygrają najbardziej utalentowani.

Niektórzy obrońcy merytokracji obawiają się, że jedyną alternatywą dla równości możliwości jest równość wyniku. W praktyce oznaczałoby to wprowadzenia jakiejś formy utrudnień dla najbardziej utalentowanych tak, by nie osiągnęli więcej niż ci gorzej obdarzeni przez naturę. Amerykański pisarz science-fiction Kurt Vonnegut Jr w opowiadaniu Harrison Bergeron (można je przeczytać chociażby w wydanym w Polsce zbiorze opowiadań autora Witajcie w małpiarni) stworzył wizję przyszłości, w której ci z wysoką inteligencją, ponadprzeciętną siłą czy wyglądem mają obowiązek nosić różnego rodzaju „ograniczenia”, które mają ukryć ich naturalne przewagi, na przykład zakrywające twarz maski dla najpiękniejszych, czy nadajniki zagłuszające myśli u najbystrzejszych.

Oczywiście Rawls nie uważał takiego rozwiązania za godne polecenia. Jego zdaniem, zamiast eliminować różnice między ludźmi, lepiej pozwolić im wykorzystać je dla dobra społeczeństwa. Następnie niech ci, którzy mieli szczęście mieć talenty bardziej cenione w społeczeństwie podzielą się nagrodą jaką otrzymali od wolnego rynku za ich wykorzystanie, czyli pieniędzmi.

Mit merytokratycznego rynku pracy

Rawls nazywa to podejście „zasadą różnicy” (ang. „the difference principle”). Odchodzi ona od merytokracji nie poprzez utrudnienie utalentowanym osobom wykorzystania swoich zalet, ale poprzez zaprzeczenie, że takie osoby zasługują na duże pieniądze jakimi nagradza ich wolny rynek. Rawls pisał: „Zasada różnicy reprezentuje umowę, by uznać rozkład naturalnych talentów w społeczeństwie jako wspólne dobro. Ci, którzy mieli to szczęście, by taki talent otrzymać dostają od społeczeństwa pozwolenie na korzystanie z niego tylko wówczas, jeżeli przyczyni się to także do poprawy losu także tych, którzy mieli mniej szczęścia w genetycznej loterii”.

Merytokraci mogliby argumentować, że nawet jeżeli uznać, iż talenty nie zależą od nas, to wysiłek już tak. Tak więc wysokie płace są sprawiedliwe i należne, bo zarobione ciężką pracą. Ale Rawls nie zgadza się z takim podejściem. „Nawet chęć do wysiłku, do tego by spróbować zależy od takich czynników jak wsparcie kochającej się rodziny czy inne społeczne okoliczności, za które trudno komuś przypisać zasługi”.

Tak więc Rawls zgadzał się Hayekiem, że rynek nie nagradza za „zasługi” czy „cnoty”. Jednak dla Rawlsa jest to argument za redystrybucyjnymi podatkami, a nie przeciwko nim. I zauważa, iż nawet to, że rynek wycenia pewne dobra i usługi lepiej niż inne, jest poza kontrolą każdej pojedynczej osoby. Podsumowując: wysokie zarobki w gospodarce rynkowej są wypadkową genetycznych talentów, zbiegu okoliczności, urodzenia się w miejscu i czasie, w których takie talenty są cenione, czy otwarcia się na możliwości, które w znacznej części są od nas niezależne.

Książka Sandela pełna jest interesujących rozważań filozoficznych o tym dlaczego merytokracja w tej formie jaka funkcjonuje w większości zamożnych państw może nie być korzystna dla społeczeństwa. Akademik jasno wykłada swoje poglądy na ten temat.

Merytokratyczne przekonanie, że ludzie zasługują na każde bogactwo, którym obdarza ich wolny rynek sprawia, że solidarność społeczna staje się prawie niemożliwa do wprowadzenia.

„Merytokratyczne przekonanie, że ludzie zasługują na każde bogactwo, którym obdarza ich wolny rynek sprawia, że solidarność społeczna staje się prawie niemożliwa do wprowadzenia. No bo niby dlaczego ci co odnieśli sukces mieliby być cokolwiek winni tym, którzy mają mniej atutów cenionych w społeczeństwie? Odpowiedź na to pytanie opiera się na uznaniu, że pomimo naszych wysiłków, nie jesteśmy sami odpowiedzialni za swój los i samowystarczalni; znalezienie się w społeczeństwie, które ceni nasze talenty to fart, a nie to, co się nam należy. Zdanie sobie sprawy jaki jest udział przypadkowych zdarzeń w naszym losie może zainspirować poczucie pokory. […] Taka pokora to początek odwrotu od okrutnej etyki sukcesu, która nas dzieli.”

Era samotności i jej koszty

Czytając ten fragment przypomniała mi się publikacja Naikan Gregga Krecha. To wprowadzenie do japońskiej metody psychoterapii Naikan, której główna metoda polega na refleksji nad tym, ile otrzymaliśmy od bliskich i dalszych nam osób, a ile im sami daliśmy. Ciekawym skutkiem tej terapii jest to, że praktycznie wszyscy po jej przejściu mają głębokie poczucie pokory i wdzięczności wobec innych ludzi, a także świadomości, że nigdy nie będą w stanie im odpłacić za to co od nich otrzymali, bo było tego znacznie więcej niż sami im dali.

Bardzo polecam The Tyranny of Merit, bo mam wrażenie, że jest to książka, która duchowo jest bliska japońskiemu podejściu do kwestii indywidualnego sukcesu i odpowiedzialności jednostki wobec społeczeństwa. Mam też wrażenie, że na jej przeczytaniu może skorzystać każdy, bez względu na to, czy się zgadza z poglądami autora. To jedna z tych pozycji, które bardzo „poszerzają horyzonty”.

Otwarta licencja


Tagi