Autor: Małgorzata Grzegorczyk

Dziennikarka dziennika Puls Biznesu, specjalizuje się w obszarze inwestycji zagranicznych w Polsce i na świecie.

Nie tak łatwo skusić Chińczyków do inwestowania

Mamy w Polsce nie tylko piłkoszał, ale też Chinoszał. Od wizyty prezydenta Bronisława Komorowskiego w Pekinie i Szanghaju pod koniec ubiegłego roku rząd uruchomił projekt Go China, a w PAIIZ działa Centrum Współpracy Gospodarczej Polska-Chiny. Jak grzyby po deszczu powstają wyspecjalizowane firmy konsultingowe, co drugie miasto liczy na chińskie inwestycje.
Nie tak łatwo skusić Chińczyków do inwestowania

CC BY-NC by selva

Liczymy zwłaszcza na inwestycje chińskie w Polsce. Z chińskimi inwestycjami trzeba jednak być cierpliwym. Największą jest inwestycja Liu Gong, który kupił hutę Stalowa Wola, a ostatnio zapowiedział dalsze inwestycje. Nad budową fabryki za 50-60 mln dolarów myśli producent maszyn Sany. Swój drugi projekt nad Wisłą rozważa Nuctech, producent urządzeń do prześwietlania pojazdów, który w 2010 r. zdecydował się wybudować w Kobyłce pod Warszawą laboratorium za 100 mln zł. Nad zakupem udziałów w LOT myśli Air China.

To jednak wciąż mało i mało konkretnie.

Opr. DG (CC by cogdogblog)

Opr. DG (CC by cogdogblog)

Pod prąd

Trzeba tymczasem walczyć o zainteresowanie Państwa Środka. Gdy światowi inwestorzy ciężko odchorowują kryzysy, chińscy ledwo mają katar. Z danych portalu Mergermarket, na które w dokumencie „Jak przyciągnąć smoka?” powołuje się Deloitte, wynika, że o ile wartość fuzji i przejęć na świecie w 2011 r. była wciąż o ponad 1,4 bln dolarów niższa od przedkryzysowej z 2007 r., to inwestorzy z Państwa Środka w kryzysowym 2008 r. zwiększyli wydatki do 200 mld dol. i ten poziom utrzymali.

Opr. DG (CC-BY-NC-SA-by-Herr_Bert)

Opr. DG (CC-BY-NC-SA-by-Herr_Bert)

Źródło: mergermarket

Chińczycy coraz łaskawszym okiem patrzą na Europę. W 2008 r. lokowali tu zaledwie 17 proc. inwestycji, ale eksperci szacują, że w tym roku będzie 38 proc., a w 2014 – 52 proc. Odbywa się to kosztem Azji, której udział spadnie w tym czasie z 51 proc. do 15 proc., podaje mergermarket.

Według prognoz, w 2014 r. firmy z Chin przeprowadzą w Europie 100 transakcji M&A wartości 40 mld dol. Przed kryzysem 88 proc. inwestycji było lokowane w Europie Zachodniej, ale w tym roku już 42 proc. powinno trafić do tzw. reszty Europy. W tej reszcie znakomitą część stanowi Europa Środkowa i Wschodnia. Należy jednak pamiętać, że wciąż pięciokrotnie więcej inwestycji Chińczycy realizują w swoim kraju niż poza jego granicami.

Chińskie metody

Żeby skuteczniej powalczyć o chińskich inwestorów, warto przyjrzeć się, jak to się robi za Wielkim Murem. Eksperci wymieniają kilka podstawowych elementów charakterystycznych dla chińskiego systemu wspierania inwestycji.

– Chińczycy są przyzwyczajeni do grantów i zachęt inwestycyjnych – w Państwie Środka przez szereg lat funkcjonowała „pozytywna dyskryminacja”, tzn. preferencyjne traktowanie przedsiębiorstw zagranicznych w stosunku do firm krajowych, np. w postaci niższych podatków – mówi Andrzej Kaczmarek, dyrektor i szef grupy China Practice w KPMG.

W Polsce o preferencyjnym traktowaniu zagranicznych firm nie ma dziś mowy, choć jeszcze rok temu system rządowych grantów nie był przeznaczony dla rodzimych przedsiębiorców. Od ubiegłego roku granty na inwestycje mogą otrzymać już także polskie spółki (pierwszą będzie pewnie Impel, który chce otworzyć centrum usług we Wrocławiu).

Nie ma więc w Polsce przywilejów dla firm z zewnątrz, do czego Chińczycy są przyzwyczajeni. Przyjrzyjmy się teraz, jakich zachęt oni oczekują.

– Zachęty obejmują możliwość negocjacji niższych cen wynajmu gruntu pod inwestycje. Wynajmu, bo w Chinach nie ma prywatnej własności ziemi – zaznacza Andrzej Pieczonka, I radca w Wydziale Promocji Handlu i Inwestycji w Szanghaju.

Odpowiednikiem tego instrumentu w Polsce może być niższy podatek od nieruchomości. Tu decyzję podejmują lokalne władze i zwolnienie z tej opłaty jest jak najbardziej wykorzystywane przez włodarzy gmin i miast.  Z danych Ernst & Young wynika, że w latach 1999-2010 zwolnienia z tego tytułu wyniosły 6,7 mld zł, podczas gdy zwolnienia podatkowe w specjalnych strefach ekonomicznych w tym samym okresie – 8,8 mld zł.

– Jedną z zachęt są też preferencyjne procedury załatwiania pozwoleń inwestycyjnych – dodaje Andrzej Pieczonka.

Na to w Polsce trudno liczyć. Co prawda, gdy w 2005 r. ówczesny LG Philips LCD, dziś LG Display, zapowiedział inwestycję za ponad 420 mln euro (nie mówiąc o poddostawcach), w Kobierzycach pod Wrocławiem pojawiła się nagle Tarnobrzeska Specjalna Strefa Ekonomiczna, należąca do Agencji Rozwoju Przemysłu. Wszystko po to, żeby Koreańczycy mogli kupić grunt pod inwestycję za symboliczne jedno euro. Na taki gest mogła sobie pozwolić tylko strefa należąca do skarbu państwa, a poza tarnobrzeską i mielecką wszystkie strefy są spółkami, w których zarząd rozliczany jest z zysków.

O tym, że duży może więcej, świadczy też fakt, że gdy ówczesny Cadbury Wedel (dziś Wedel należy do Lotte) postanowił zainwestować 1 mld zł w fabryki czekolady, specjalnie dla inwestora zmienił się system wsparcia rządowymi grantami. Do ograniczonej do kilku branż listy potencjalnych beneficjentów dodano punkt, który pozwalał na ubieganie się o dotację firmie z każdego innego sektora, pod warunkiem, że zainwestuje 1 mld zł.

Powyższe przykłady pokazują, że można w Polsce liczyć na preferencyjne traktowanie, ale wymagania są dość wysokie.

– Kolejna sprawa to zachęty podatkowe – głównie w odniesieniu do inwestycji w branży high-tech. Zachęty mają także charakter terytorialny, np. preferowane są inwestycje lokowane w centralnych i zachodnich Chinach – mówi I radca w WPHiI.

W Polsce na zachęty podatkowe mogą liczyć niemal wszystkie typy inwestycji. Wykluczona jest np. hodowla zwierząt czy produkcja alkoholu. W naszym kraju zachęty również mają charakter terytorialny: dopuszczalna pomoc publiczna m.in. w Polsce Wschodniej sięga dla dużych firm 50 proc., na Dolnym Śląsku to tylko 40 proc., a w województwie mazowieckim – 30 proc.

– W Chinach inwestorzy otrzymują ulgi w podatku dochodowym od przedsiębiorstw (CIT)  przez pierwsze pięć lat od inwestycji i ulgi w opłatach celnych na sprowadzenie wyposażenia – dodaje Andrzej Pieczonka.

Ulgi w CIT? U nas jest lepiej: firma w ogóle nie płaci CIT, jeśli znajduje się w specjalnej strefie ekonomicznej. I to nie przez pięć lat, a najczęściej 15, do momentu wykorzystania pomocy publicznej, która sięga nawet 50 proc. wartości inwestycji. Nie ma za to w Polsce żadnych ulg w opłatach celnych.

A skoro mowa o strefach, to są Chińczykom świetnie znane.

– Chińczycy stworzyli system parków przemysłowych, stref rozwoju gospodarczego i klastrów produkcyjnych, który skutecznie pozyskuje i grupuje zarówno firmy chińskie, jak i firmy z udziałem kapitału zagranicznego. Coraz więcej miast w ChRL tworzy specjalizację branżową (np. Szanghaj to miejsce, gdzie inwestuje się w R&D, biotechnologię i farmację, przemysł samochodowy czy elektronikę) – wymienia Andrzej Pieczonka.

Strefy ekonomiczne, parki przemysłowe – to coś, w czym Polska jest mocna. Do 14 specjalnych stref ekonomicznych (SSE) napłynęło do końca ubiegłego roku 79,6 mld zł inwestycji, w zlokalizowanych w nich firmach pracuje ponad 240 tys. osób. Mamy pokaźny klaster w Dolinie Lotniczej, specjalizację regionalną: AGD to Łódź, Śląsk i Dolny Śląsk, a inwestycje motoryzacyjne trafiają głównie w okolice Katowic, Legnicy i Wrocławia.

– Strefy są naszym atutem. Chińczycy są przyzwyczajeni do zachęt inwestycyjnych w postaci zwolnień podatkowych – przekonuje Tomasz Konik, partner w Deloitte.

Zachęty podatkowe mają jednak i inni, bo to najczęściej stosowany instrument wspierania inwestycji na świecie. O tym, że jest on dla Chińczyków ważny, świadczy fakt, że po zakupie części cywilnej Huty Stalowa Wola za 59 mln dol., zapowiedzieli inwestycje w centrum rozwojowo-konstrukcyjne i bazę produkcyjną na terenie Tarnobrzeskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Podobno od początku było wiadomo, że będą chcieli skorzystać ze strefy.

Inni uważają, że nie można przeceniać roli stref.

– Oferta polskich stref ekonomicznych jest interesująca, ale w połączeniu z lokalizacją, infrastrukturą i poziomem siły roboczej (stąd zainteresowanie np. Dolnym Śląskiem, Małopolską czy Śląskiem). Dla Chińczyków liczy się pakiet ofertowy i dostęp do rynku unijnego i wschodniego, a nie tylko ulgi podatkowe i inne zachęty oferowane przez strefy. Koszty produkcji w Chinach i transportu do Europy są wciąż konkurencyjne w stosunku do podjęcia produkcji w UE – podkreśla Andrzej Pieczonka.

Douglas Robinson, menedżer ds. fuzji i przejęć w Deloitte Touche Tohmatsu, przypomina, że nie tylko chińscy inwestorzy korzystają ze stref, ale i same strefy nawiązują współpracę z Chinami. Pomorska SSE podpisze wkrótce trzyletnią umowę z władzami Zhuhai z prowincji Guandong.

Priorytety i preferencje

Co się więc liczy dla chińskich inwestorów?

– W przypadku krajów europejskich chińscy przedsiębiorcy zainteresowani są transakcjami M&A. Bardzo dobrym przykładem jest przejęcie przez Liu Gong huty Huta Stalowa Wola. Tego typu transakcje dają Chińczykom dostęp do technologii, znaku towarowego, kanałów dystrybucji, nowoczesnych systemów zarządzania. Z tych powodów chińskie Geely kupiło udziały w szwedzkim Volvo. Biorąc pod uwagę wciąż sporą przewagę w kosztach produkcji „za Wielkim Murem” – chińskie firmy namawiamy do wykorzystania bliskości i dostępu w Polsce do rynku UE oraz relatywnie niskich kosztów zatrudnienia polskich specjalistów w high-tech (np. ICT) – opowiada Andrzej Pieczonka.

Kolejna istotna kwestia to indywidualne traktowanie.

– Chińczycy są przyzwyczajeni, że sporo krajów, w tym unijnych, o inwestycje chińskie zabiega. Stąd decyzja Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych o uruchomieniu w Szanghaju pierwszego biura regionalnego na świecie. Liczy się serwis i pomoc od momentu uzyskania zapytania ze strony potencjalnego chińskiego inwestora –  dodaje Andrzej Pieczonka.

Nasz rząd uruchomił projekt Go China – portal z informacjami o polsko-chińskich relacjach, a w PAIIZ działa Centrum Współpracy Gospodarczej Polska-Chiny, którym kieruje Ivy Yu Yang, Chinka, ściągnięta do Polski, wcześniej dyrektorka Biura Europejskiego Światowej Wystawy EXPO w Szanghaju.

– To, co może chińskie firmy w Polsce zainteresować, to specjalne strefy ekonomiczne, a także granty przyznawane przy dużych inwestycjach. O atrakcyjności zachęt decyduje charakter projektu, jednak w przypadku chińskich firm produkcyjnych do najatrakcyjniejszych form wsparcia należą niska cena gruntów pod inwestycje, ulgi podatkowe oraz zwrot części kosztów kwalifikowanych. Niestety, proces pozyskiwania preferencyjnych funduszy jest dosyć czasochłonny, wieloetapowy, wymaga profesjonalnego przygotowania dokumentacji inwestycyjnej i jest bardzo sformalizowany, co może zniechęcać firmy chińskie do ubiegania się o nie – ocenia Andrzej Kaczmarek.

Dla chińskich firm liczy się z pewnością również klimat relacji politycznych z krajem – przyszłym kierunkiem inwestycji  i perspektywy rozwojowe kraju.

– W obu przypadkach Polska się pozytywnie wyróżnia – uważa Andrzej Pieczonka.

Ociepleniu relacji politycznych towarzyszy otwarcie linii kredytowej wysokości 10 mld dol. na wsparcie inwestycji w infrastrukturę, zieloną energię i nowe technologie w Europie Środkowej i Wschodniej, o której premier Chin Wen Jiabao powiedział podczas kwietniowego forum gospodarczego w Warszawie.

Kilka chwytów na Chińczyków

Douglas Robinson uważa, że jest sześć punktów, które należy spełnić, by przyciągnąć chiński kapitał.

Po pierwsze – ułatwienie wejścia. Rzecznik prasowy Huawei Poland podkreśla, że dzięki wizie Schengen pracownicy firmy mogą podróżować po 25 krajach UE, tylko w Londynie muszą się starać o dodatkową wizę.

Po drugie –  poziom edukacji. Huawei, który szuka lokalizacji dla swojego centrum inżynieryjnego, rozważa Niemcy, Wielką Brytanię, Francję, Włochy i Szwecję – kraje, które jak ocenia firma, mają najlepszych inżynierów i system edukacji.

Po trzecie – otwartość i przejrzystość procedur. Tu szczególnie dobrze wypada w oczach chińskich firm Wielka Brytania.

Po czwarte – trzeba mieć plan. Jak podawał Financial Times, oficjele z Pekinu byli pod takim wrażeniem przedstawionego przez rząd Wielkiej Brytanii nowego „narodowego planu budowy infrastruktury”, który zawiera 40 projektów priorytetowych, w tym szybka kolej, nowe porty, szerokopasmowy internet czy sieci energetyczne, że poprosili sekretarza skarbu USA o przygotowanie podobnej listy projektów.

Po piąte –  należy promować specjalne strefy ekonomiczne i zachęty unijne dostępne w danym kraju.

Po szóste – trzeba inwestować w infrastrukturę – wymienia Douglas Robinson.

Polska ma kilka atutów: zwolnienia z CIT czy podatku od nieruchomości, strefy ekonomiczne, sprzyjający klimat polityczny, wyspecjalizowaną jednostkę do obsługi chińskich inwestycji. Sęk w tym, że i inne kraje regionu oferują zwolnienia podatkowe, mają dobre relacje i potrafią zabiegać o chińskich inwestorów.

Mamy więc kilka asów w rękawie, tyle, że w chińskiej talii jest ich znacznie więcej niż cztery. Rozgrywka trwa.

Małgorzata Grzegorczyk

CC BY-NC by selva
Opr. DG (CC by cogdogblog)
Chin_skie-inwestycje CC by cogdogblog
Opr. DG (CC-BY-NC-SA-by-Herr_Bert)
Transakcje-(fuzji-i-przeje_c_)-M&A CC BY-NC-SA by Herr_Bert

Otwarta licencja


Artykuły powiązane

Cyfryzacja przedsiębiorstw w czasie pandemii COVID-19

Kategoria: Trendy gospodarcze
Pandemia przyspieszyła transformację cyfrową, która stała się integralną częścią społeczeństwa oraz przetrwania europejskich i amerykańskich firm. Unia Europejska pozostaje jednak w tyle za Stanami Zjednoczonymi pod względem cyfryzacji przedsiębiorstw.
Cyfryzacja przedsiębiorstw w czasie pandemii COVID-19