Fot. OF
ObserwatorFinansowy.pl: Jakie są relacje w czworokącie państw: Chiny, Rosja, Tajwan, USA? Czy Chiny wystawiły Władimira Putina do rozprawienia się z Ukrainą, a same, gdyby mu wyszło, miały zająć się Tajwanem? Czy istnieje współpraca Chiny-Rosja?
Prof. Bogdan Góralczyk: Na pewno Xi Jinping nie wprowadzał Putina w kwestie Tajwanu. Z dzisiejszej perspektywy wygląda na to, że Putin nie wprowadził z kolei Xi Jinpinga w szczegóły swojej operacji wojskowej. I powiedziałbym, że z punktu widzenia władz w Pekinie Putin strasznie namieszał, nie spełnił oczekiwań. Mamy dowody, że Chiny tak myślą. We wrześniu na szczycie Szanghajskiej Organizacji Współpracy w Samarkandzie Xi siedział pięć metrów od Putina i panowie nawet nie uścisnęli sobie dłoni. Gdyby ktoś uważał, że to przypadek, to 7 października, w dniu 70. urodzin Władimira Putina, głośno było o tym, że nie nadeszła depesza gratulacyjna z Pekinu.
Zatem mamy jednoznaczną ocenę, że władze chińskie są wściekłe za to, że Rosja nie spełniła ich oczekiwań. Sytuacja wygląda tak, że Chinom jest na rękę, żeby Rosja była słabsza, czyli tu jest niejako zbieżność z interesem Stanów Zjednoczonych, ale Pekin nie chciałby jednak Rosji zbyt słabej: położonej na deski, znokautowanej, pogrążonej w chaosie.
Władze chińskie są wściekłe za to, że Rosja nie spełniła ich oczekiwań
Bo taka Rosja uwalnia ręce Zachodowi, który może przeciwstawić się ewentualnym próbom aneksji Tajwanu przez Chiny?
Tak, to wiemy co najmniej od sierpnia i od wizyty Nancy Pelosi na Tajwanie. Zresztą w referacie otwierający XX zjazd Komunistycznej Partii Chin Xi Jinping powtórzył, że Tajwan musi być przyłączony i nie wykluczył rozwiązań siłowych, zbrojnych. Mówi się o realizacji chińskiego wielkiego renesansu, a nie będzie żadnego renesansu, jeśli po obu stronach Cieśniny Tajwańskiej są dwa organizmy z Chinami w nazwie. Proste jak drut. I to dlatego Xi dostał trzecią kadencję, bo ma to zadanie wykonać. Do tego dochodzą względy tożsamościowe. Tam jest podglebie chińskie, cywilizacyjne, a wcześniej Chiny miały 100 lat narodowego poniżenia i je obcokrajowcy gnębili. Dlatego wchłonięcie Tajwanu byłoby tak ważne. Więc w tym sensie nie ma tego czworokąta państw, o które pan pytał, są trochę inne zależności.
Nie ma jednak koordynacji Rosja- Chiny? Przecież Putin zaatakował Ukrainę po olimpiadzie w Chinach, a i chińscy dyplomaci w Kijowie wydawali się wiedzieć więcej niż inni.
Owszem, pewnie jakieś ustalenia były i być może Putin się zgodził, żeby wojna rozpoczęła się po olimpiadzie, ale na pewno nie była to szczegółowa koordynacja planu Rosji. I powtarzam Chiny są rozczarowane tym jak źle spisuje się rosyjska armia. Oni mieli bardzo wielkie mniemanie o tym, że ona da łupnia Zachodowi, a jest odwrotnie.
Xi mówił podczas zjazdu KPCh o Tajwanie i renesansie, ale jednocześnie przełożono publikacje ważnych danych makroekonomicznych. Potrzeba tych igrzysk z Tajwanem, bo brakuje chleba?
Aż tak źle nie jest, ale niewątpliwie chińska gospodarka odczuwa konsekwencje trzymania się polityki „zero tolerancji” wobec COVID. Ponad 200 mln. Chińczyków jest na kwarantannie i nie widać, aby władze szybko chciały ich z niej zwolnić, bo chińskie szczepionki nie okazały się skuteczne. To zresztą wzbudziło ferment w partii, w społeczeństwie i ogromne koszty gospodarcze.
Czemu zatem Chiny w tej polityce tkwią?
Pewnie dlatego, że w chińskiej propagandzie i w tamtejszych mediach bezustannie podkreśla się jeden aspekt, że na świecie było wiele ofiar śmiertelnych koronawirusa. W Stanach Zjednoczonych, które są głównym punktem odniesienia, było ponad milion ofiar, a w Chinach tylko kilkanaście tysięcy. Po drugiej stronie jest oczywiście pytanie o koszty społeczne i gospodarcze. Znamienne, że podczas XX zjazdu KPCh Xi nie eksponował już dojścia do społeczeństwa pełnego dobrobytu od społeczeństwa umiarkowanego dobrobytu. Ten pełny dobrobyt miał się udać do 2035 roku, ale zdaje się, że ten cel zawieszono. Tak czy owak Chiny w minionych 40 latach to największy sukces gospodarczy w powszechnych dziejach ludzkości. Tego nie należy tracić z oczu.
Pełny dobrobyt w Chinach miał się udać do 2035 roku, ale ten cel zawieszono
Chiny to przecież najludniejsze państwo świata. No i urosło z pozycji środkowoafrykańskich do pozycji numer dwa na globie, z której zagraża dotychczasowemu hegemonowi. Ten sukces polegał przede wszystkim na zdrowym rozsądku, ostrożności, zdolności do adaptacji i unikaniu ideologii. Xi przez ostatnie lata przywrócił jednak ideologię i to w kilku wymiarach. Po pierwsze leninizm, czyli twarda dyscyplina partyjna. Po drugie marksizm, czyli wspieranie nie sektora prywatnego, tylko wielkich konglomeratu państwowych, subsydiowanie ich przez państwo. Po trzecie konfucjanizm: hierarchia i paternalizm. Wygodne dla każdego autorytaryzmu. I jeszcze do tego dodaje nacjonalizm, czyli my, Chińczycy już jesteśmy wielcy, już możemy pokazać Amerykanom ich miejsce w szeregu. I dlatego Xi dostał mandat aby to wszystko wypełnić, doprowadzić do tego renesansu, w wyniku którego Chiny będą znowu wielką cywilizacją, jaką przez wieki były.
Może to jednak blef z tą skalą chińskiego sukcesu? Głośno ostatnio o badaniach Luisa R. Martineza z Uniwersytetu w Chicago, który wykorzystał zdjęcia satelitarne do oceny aktywności ekonomicznej państw i wyszło mu, że w demokracjach to się mniej więcej zgadza z oficjalnymi statystykami PKB, ale reżimy autorytarne zawyżają roczny wzrost PKB aż o 35 proc. „Chińska gospodarka może być o 60 proc. mniejsza niż sądzimy” – krzyczały nagłówki w mediach.
Trzeba znać Chiny z autopsji, żeby stwierdzić, że to są androny. Sukces gospodarczy Chin jest niekwestionowany i bezsprzeczny, chociaż na Zachodzie co chwila był i jest podważany (ostatnio coraz częściej). Bardziej martwiłbym się obecnie naszymi problemami, niż ich (chociaż i u nich zrobiło się niewesoło). Natomiast co do wiarygodności statysty, to wskazane byłoby posługiwanie się tymi pochodzącymi z ośrodków i instytucji międzynarodowych, w tym tych z systemu Bretton Woods, a te jakoś tez sukcesów i wzrostu Chin nie podważały.
Niedawno, każdy tekst gospodarczy o Chinach zawierał ocenę, że „gospodarka przechodzi od produkcji na eksport do konsumpcji wewnętrznej”. To jeszcze aktualne?
Za 2021 rok Chiny miały 8,1 proc. wzrostu PKB, więc wszystko szło ku temu, ale przez masowe lockdowny się zatrzymało. I wydaje się, że już powrotu do takich dużych dynamik PKB nie będzie, bo na to nakładają się bariery strukturalne. Po pierwsze ponoszą teraz konsekwencje dawnej polityki jednego dziecka – społeczeństwo się kurczy się, starzeje. Po drugie coraz więcej wydaje się na inwigilację społeczną. Ona została mocno rozbudowana w walce z COVID, ale jest jak to się nazywa – technologią podwójnego zastosowania. Po trzecie wreszcie Chiny się zamknęły. Bardzo trudno dostać wizę, a jak to się uda to i tak przybysza czeka długa kwarantanna na własny koszt. Nic dziwnego, że prawie nikt tam teraz nie jeździ.
Czy owo przejście od produkcji do konsumpcji udało się chociaż w bogatych miastach na wybrzeżu? One kontrastowały z ubogą chińską prowincją.
Przejście do konsumpcji zaczęło się oczywiście pojawiać, bo wzrosła klasa średnia. Szacuje się, że to 400 mln osób. Dla porównania Unia Europejska po Brexicie liczy jakieś 450 mln osób. To pokazuje skalę tego co gospodarczo stało się w Chinach. Wątpliwe jednak aby chińska klasa średnia nadal dynamicznie rosła. Łańcuchy dostaw teraz się zrywają, a Amerykanie mocno zmienili podejście do chińskich firm. Traktują je jako strategicznego rywala. Już tam nie inwestują, wycofują się. W ślad za tym zamykane są małe i średnie przedsiębiorstwa, zarówno te z obcym jak i krajowym kapitałem.
Jak zatem może wyglądać kolejna dekada Xi Jinpinga pod względem gospodarczym?
Tu gospodarka ściśle wiąże się z polityką i spodziewam się niestety rosnącej autokracji i narastającej eskalacji nowej zimnej wojny z USA. Mówię o eskalacji bo ta wojna już się toczy na kilku poziomach. Jest wojna handlowa i celna, jest wojna medialna i ideologiczna, jest wojna o wysokie technologie, o metale ziem rzadkich. To wszystko są kosztowne procesy, a technologia i zdolność wytwarzania półprzewodników na Tajwanie mają kluczowe znaczenie.
A czy Chiny, przynajmniej teoretycznie, mogły tę wojną zdeeskalować np. broniąc globalizacji w takim kształcie jak przed 2019 rokiem?
Ależ Chiny broniły poprzedniego modelu globalizacji, Xi w styczniu 2017 roku w Davos optował za otwartymi rynkami, w czasie gdy Ameryka Trumpa stawiała na protekcjonizm i wszyscy zauważyli ten paradoks. Od tego czasu dużo się jednak zmieniło i woli współpracy nie ma po obu stronach. Kolejna amerykańska administracja uważa Chiny za zagrożenie, a i Chiny nie czerpią już tyle korzyści z globalizacji jak kiedyś i świadomie przeniosły akcent bardziej na konsumpcje wewnętrzną.
Woli współpracy amerykańsko-chińskiej nie ma teraz po obu stronach
Chiny poradzą sobie bez takiego wolumeny handlu jak kiedyś? Mogą się tak po prostu odciąć od świata?
Czas pokaże. Na tym polega niemal hazardowa stawka tej gry, którą podjął Xi Jinping. Jeżeli on doprowadzi do wielkiego renesansu głównie wewnętrznymi siłami to jego portret wisiał obok Mao Tse Tunga, jako człowieka, który dokończył dzieło rewolucji komunistycznej. Jeśli to się nie uda to będzie głównym odpowiedzialnym i będzie opluwany.
Pamiętajmy, że Chiny nie mają takich zdolności koalicyjnych, jakie ma Zachód. Stany Zjednoczone potrafią kooperować i z Unią Europejską, i z Wielką Brytanią, i z Japonią, i z Australią, do jakiegoś stopnia z Indiami, częściowo z państwami Azji Południowo-Wschodniej. A Chiny? Kogo mają? Putina mieli, ale teraz chyba woleliby go nie mieć. Mają Pakistan i trochę pomniejszych sojuszników, co widać w głosowaniach w ONZ, częściowo kupionych czy to w państwach Afryki, czy w Ameryce Łacińskiej. To nie jest jednak przeciwwaga dla szeroko rozumianej koalicji Zachodu skupionej wokół Stanów Zjednoczonych. Ale prawdziwa walka i tak rozegra się o światowe Południe, co już widzimy.
– Rozmawiał Marek Pielach