Autor: Mariusz Tomczak

Dziennikarz, politolog specjalizujący się w zagadnieniach europejskich

Historia a dobrobyt. Jak to, co było, wpływa na to, co jest

Minione dzieje decydują – czasami na długie lata, a zdarza się, że nawet na dekady – o losach państw i poziomie zamożności obywateli. I choć wydaje się to oczywiste, nie każdy bierze to pod uwagę.
Historia a dobrobyt. Jak to, co było, wpływa na to, co jest

Getty Images

Wydarzenia z przeszłości są przydatne dla osób, które komentują teraźniejszość albo podejmują się prognozowania przyszłości – także z ekonomicznego punktu widzenia. Kontekst historyczny może wpływać na ocenę tego, co było, jak i tego, co dopiero może nadejść.

Od czasu do czasu ukazują się na ten temat ciekawe książki i prace naukowe, ale nie każdy je lubi, a jeszcze mniej osób je czyta, ponieważ są długie, pełne dat i liczb, a nierzadko napisane mało przystępnym językiem. Poza tym niewielu interesuje się zarówno ekonomią, jak i historią.

Przy wyjaśnianiu zjawisk społeczno-gospodarczych, zwłaszcza w krótkich tekstach o charakterze publicystycznym, nie warto mnożyć założeń ponad miarę. Dlatego postanowiłem mocno „chwycić” brzytwę Ockhama, tak by opierając się na zasadzie ekonomii myślenia zmieścić garść refleksji w kilkunastu akapitach.

Dlaczego Warszawa nie była jak Londyn?

Nie każdy wie, że kiedy w styczniu 1863 r. z pompą otwierano pierwszą linię podziemnej kolei miejskiej w Londynie, niecałe dwa tygodnie później na ziemiach polskich wybuchło powstanie przeciw Imperium Rosyjskiemu.

Okazało się ono najdłużej trwającym zrywem narodowym, podczas którego doszło do ok. 1,2 tys. różnych bitew i potyczek. W ramach represji wiele osób trafiło do więzień lub na Syberię, doszło do konfiskaty ok. 1,6 tys. majątków ziemskich, a niektórzy musieli resztę życia spędzić na emigracji.

W czasie zaborów, chcąc nie chcąc, Polki i Polacy przyczyniali się do pomnażania dobrobytu innych narodów i rozwoju gospodarczego obcych państw. W związku z tym, że Polska została wymazana z mapy świata, nie mogliśmy w pełni skorzystać z szansy danej przez rewolucję przemysłową, co odbiło się na sytuacji majątkowej naszych przodków, a także rzutuje na obecny stan naszej infrastruktury.

Kiedy w 1890 r. w Londynie powstała pierwsza zelektryfikowana linia metra, wielu Polaków żyło uroczystym pogrzebem Adama Mickiewicza, który został poprzedzony staraniami u cesarza Austro-Węgier o sprowadzenie szczątków wieszcza do Krakowa – to dobrze pokazuje klimat tamtych lat.

Po odzyskaniu niepodległości pojawiły się poważne plany budowy kolei podziemnej w Warszawie. W drugiej połowie lat 20. XX w. rozpoczęto wiercenia geologiczne, ale z powodu kryzysu gospodarczego zostały przerwane. Za prezydentury Stefana Starzyńskiego otwarcie pierwszej stacji metra zaplanowano na 1 sierpnia 1944 r. Chyba żaden z urzędników nie spodziewał się, że za parę lat właśnie tego dnia w okupowanej stolicy wybuchnie powstanie.

Prace przy budowie pierwszej linii rozpoczęły się dopiero w 1983 r. i przeciągały się m.in. z powodu transformacji ustrojowej. Pierwszy gotowy odcinek oddano do użytku w 1995 r. Sądzę, że gdyby nie burzliwe dzieje w XIX i XX w., w Warszawie od dawna funkcjonowałoby kilka linii metra, a nie tylko dwie, a nasza infrastruktura byłaby znacznie lepiej rozwinięta.

Zobacz również:
https://www.obserwatorfinansowy.pl/tematyka/rynki-finansowe/bankowosc/ekonomia-okresu-wojennego/

Jak wojna podcięła nam skrzydła?

Kolejne rocznice wybuchu drugiej wojny światowej skłaniają do refleksji o jej następstwach. W naszym kraju koncentrujemy się na ofiarach śmiertelnych i dramatach ludzkich, bo trudno znaleźć polską rodzinę, która by ich nie doświadczyła.

Ostatnio w debacie publicznej więcej mówi się o stratach materialnych spowodowanych działaniami zbrojnymi i polityką okupacyjną III Rzeszy. Pojawiają się też pytania o stopień rozwoju gospodarczego Polski, gdyby nie doszło do masowej eksterminacji i zniszczeń, które w powojennych dekadach ograniczyły zdolność do pomnażania majątku narodowego i dobrobytu obywateli Rzeczypospolitej.

Instytut Strat Wojennych im. Jana Karskiego (państwowa instytucja podległa prezesowi Rady Ministrów) 1 września 2022 r. zaprezentował „Raport o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej, 1939–1945”. Dokument odnosi się tylko do działań spowodowanych przez III Rzeszę, pomijając szkody wynikające z działań Związku Radzieckiego, które – jak wiemy z licznych dokumentów, książek i relacji świadków – nie były symboliczne.

Wyliczenia szokują. Na koniec 2021 r. straty materialne i demograficzne oszacowano na kilka bilionów złotych, a dokładniej – ponad 6,2 bln zł, co stanowiło ok. 1,5 bln dol. (dla przypomnienia: bilion ma 12 zer). W raporcie podkreślono, że przyjęto podejście „najbardziej powściągliwe”, tak by uniknąć zarzutów o wyolbrzymianie zniszczeń. Straty poniesione przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej sięgają ok. 125 proc. budżetu Unii Europejskiej na lata 2021–2027 lub 1/3 PKB Niemiec w 2021 r. – wobec takich wyliczeń trudno przejść obojętnie.

Zobacz również:
https://www.obserwatorfinansowy.pl/tematyka/makroekonomia/trendy-gospodarcze/irak-zaplacil-za-straty-kuwejtowi-trzeba-zeby-rosja-zaplacila-ukrainie/

Z pracy polskich robotników przymusowych skorzystało ponad 200 tys. przedsiębiorstw i gospodarstw rolnych w granicach III Rzeszy i w okupowanej Polsce. Łącznie ponad 2,1 mln obywateli Rzeczypospolitej zostało wywiezionych i potraktowanych jako niewolnicza siła robocza. „Każdy robotnik przymusowy pracował średnio 2 lata i 9 miesięcy, co daje łącznie 4881 tys. lat pracy” – obliczyli autorzy raportu, dodając, że ogromne korzyści z tego tytułu odniósł i niemiecki przemysł, i niemiecka gospodarka. Tymczasem wiele polskich fabryk najpierw zostało przejętych, a później zdewastowanych.

„Straty wojenne spowodowane przez Niemcy zmniejszyły o połowę zdolność naszych rodaków do generowania bogactwa. (…) Są nieodwracalne i przesądziły o losie przyszłych pokoleń Polaków” – czytamy w raporcie. Mimo że w 1945 r. Polska była zrujnowana, a potencjał demograficzny odbudowaliśmy dopiero po 33 latach, w powszechnej świadomości nie ma wystarczającej wiedzy o dalekosiężnych konsekwencjach wojny i ich wpływie na współcześnie żyjących.

Zobacz również:
https://www.obserwatorfinansowy.pl/bez-kategorii/rotator/gielda-panstwowych-spolek-przegrywa-z-zagraniczna-konkurencja/

Nie porównujmy się z Amerykanami

Sprawne funkcjonowanie gospodarki rynkowej jest uzależnione m.in. od efektywnego przepływu środków finansowych. Transfer kapitału i jego wydajną alokację ułatwia rynek kapitałowy. Jeśli jest dobrze rozwinięty, zachęca do inwestowania i sprzyja wzrostowi gospodarczemu, z czego korzyści czerpie całe społeczeństwo.

Niestety rynek kapitałowy w Polsce często nie ma dobrych ocen. Niektórzy porównują płynność na warszawskiej giełdzie i kapitalizację notowanych tam spółek z danymi z zagranicy. Wprawdzie z faktami się nie dyskutuje, ale nie warto tracić z oczu szerszego kontekstu. Wiele osób nie chce przyjąć do wiadomości, że z licznych powodów nie mieliśmy żadnych szans na dorównanie Stanom Zjednoczonym i m.in. stąd wynikają wspomniane różnice.

Zestawianie Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie, która powstała w 1991 r., z Nowojorską Giełdą Papierów Wartościowych, działającą od ponad dwóch stuleci, to nie jest porównywanie jabłek z gruszkami tylko coś znacznie bardziej abstrakcyjnego. Polska i USA miały odmienną historię, a różnica potencjału bije po oczach.

Na to nakładają się ogromne różnice w kulturze inwestowania. W naszym kraju tylko nieliczni szczęśliwcy mogą się pochwalić rozmowami na ten temat ze swoimi rodzicami. Tymczasem w USA nie brakuje osób, które podstaw funkcjonowania rynku kapitałowego uczyły się nie z książek, blogów czy YouTuba, lecz od swoich dziadków. Czasami dziedziczyli po nich swoje pierwsze akcje, a z pożółkłej teczki znalezionej na strychu lub w starej komodzie dowiadywali się o kilkudziesięcioletniej historii wypłacanych dywidend, które regularnie trafiały do ich przodków.

W naszej części Europy takich tradycji nie ma, a dystans jest nie do nadrobienia w krótkim czasie. Nie chcę przez to powiedzieć, że należy się pogodzić z tym, co mamy, a minione dzieje traktować jak wyrok. Wprost przeciwnie – powinniśmy dążyć do zmniejszenia tej różnicy, ale to już zupełnie inny temat.

Getty Images

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Jak wojna w Ukrainie wpłynęła na polskie firmy?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Większość polskich przedsiębiorców odczuła skutki wojny w Ukrainie, choć jej wpływ oceniają w zróżnicowany sposób – wynika z badania przeprowadzonego przez Polski Instytut Ekonomiczny.
Jak wojna w Ukrainie wpłynęła na polskie firmy?

Mocne fundamenty polskiej gospodarki

Kategoria: Trendy gospodarcze
Walka o naszą suwerenność gospodarczą wciąż trwa. Polska gospodarka wykazała w ostatnich latach bardzo wysoką odporność na różne szoki zewnętrzne. Warto odnotować, że w 2020 r., kiedy to wybuchła pandemia koronawirusa skala realnego spadku PKB była jedną z najniższych w Europie. Z kolei zarówno w 2021 r., jak również w 2022 r., kiedy doszło do ożywienia gospodarczego szybkość realnego wzrostu PKB w naszym kraju była jedną z najwyższych na Starym Kontynencie. Odporność polskiej gospodarki przekłada się między innymi na to, że agencje ratingowe utrzymują swoje oceny dla Polski na stosunkowo wysokim poziomie.
Mocne fundamenty polskiej gospodarki

Kobiety wolą IKE, mężczyźni – IKZE

Kategoria: Trendy gospodarcze
Zarówno Indywidualne Konto Emerytalne, jak i Indywidualne Konto Zabezpieczenia Emerytalnego, pozwala zaoszczędzić na podatkach. Wiele osób o tym nie wie lub… nie chce wiedzieć.
Kobiety wolą IKE, mężczyźni – IKZE