Prof. Harold James (archiwum autora)
Historia obfituje w przykłady reorientacji konfliktu. W obliczu impasu w wielkich wojnach XX wieku przywódcy wojenni próbowali zarówno rozszerzyć działania wojenne o atak na porządek wewnętrzny danego kraju, jak i rozszerzyć konflikt na kolejne rejony geograficzne. Podczas I wojny światowej Niemcy, postawione w sytuacji impasu strategicznego, próbowały rozbijać przeciwników od wewnątrz, na przykład skłaniając irlandzkich nacjonalistów do wszczęcia powstania wielkanocnego w 1916 roku, a także – co jest najbardziej znanym przykładem takich działań – pozwalając Leninowi i jego towarzyszom na opuszczenie Szwajcarii i przejazd do Finlandii w 1917 roku. Niemieccy przywódcy, szukając wyjścia z patowej sytuacji, rozpoczęli też bezwzględną wojnę podwodną przeciwko Stanom Zjednoczonym w 1917 roku. Podczas II wojny światowej podejmowali podobne inicjatywy, takie jak próba obalenia imperium brytyjskiego, a także rozszerzenie wojny na Związek Radziecki po nieudanej próbie zniszczenia Wielkiej Brytanii w 1940 roku, a następnie w grudniu 1941 roku wypowiedzenie wojny Stanom Zjednoczonym po utknięciu operacji Barbarossa w martwym punkcie.
Rosjanie kalkulują, że bogate kraje uprzemysłowione nie będą w stanie pokonać trudności spowodowanych wyższymi cenami paliw i żywności oraz zmniejszonymi dochodami. Obecnie liczą na to, że światowy głód wywoła niepokoje polityczne w uzależnionych od importu produktów żywnościowych i podatnych na zagrożenia krajach Bliskiego Wschodu. Wywołałoby to nową falę uchodźców, a zdezorganizowane życie biednych i głodujących ludzi zostałoby wówczas wykorzystane jako broń demograficzna przeciwko Zachodowi w celu nasilenia zakłóceń i zaostrzenia konfliktów. Tę strategię wykorzystano już w Syrii w 2015 roku, aby zwiększyć napięcia w Europie. Żywność jest bronią tak samo kluczową jak energia.
Podstawowym narzędziem Rosji w walce z Zachodem stała się inflacja. Inflacja jest często konsekwencją toczenia wojen – historia zna też jednoznaczne przykłady tego, jak inflacja rozbija systemy polityczne. W systemach federalnych, takich jak Niemcy na początku lat 20. XX wieku czy Związek Radziecki i federacja jugosłowiańska pod koniec lat 80. XX wieku, inflacja doprowadziła do wystąpienia ruchów odśrodkowych i separatystycznych. Stale podejrzewano tam, że centrala – Berlin, Moskwa czy Belgrad – sprawuje ścisłą i nieuczciwą kontrolę polityczną nad procesami dystrybucyjnymi. Dla regionów separacja i autonomia monetarna stają się tym samym coraz bardziej atrakcyjne.
Inflacja, wskaźnik wzrostu poziomu niepewności, niszczy duże i złożone jednostki polityczne. Wiemy, że prezydent Putin wierzy, że rozpad Związku Radzieckiego był największą katastrofą polityczną XX wieku. Teraz może wierzyć, że inflacja wywołana wzrostem cen energii i żywności oraz rządowe próby złagodzenia skutków wyższych cen poprzez wysyłanie i dotowanie większej ilości towarów doprowadzą do upadku Wielkiej Brytanii, Ameryki i Unii Europejskiej.
Demokracje opierają się na regularnie przeprowadzanych wyborach – zawsze najłatwiej jest więc liczyć na to, że zwycięstwo ruchu antywojennego w jednym kraju posłuży jako przykład, za którym pójdą inne regiony, co z kolei przyspieszy spadek poparcia dla Ukrainy. Na Kremlu liczono, że we Francji wygra Marine Le Pen. Każdy upadek antyputinowskiego rządu europejskiego wywołuje w Rosji wielką radość z postępującego rozpadu antyrosyjskiego bloku. Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow zauważył, że obalony brytyjski premier Boris Johnson „stale powtarzał, że Rosja powinna być izolowana, a tymczasem jego własna partia odsunęła go od władzy.” Byliśmy świadkami potężnej kampanii rosyjskiej przeciwko rządowi premiera Bułgarii Kiriła Petkowa, który określił naciski Rosji mianem „wojny hybrydowej”. Po rezygnacji włoskiego premiera Mario Draghiego, minister spraw zagranicznych Włoch Luigi Di Maio stwierdził: „Rosjanie właśnie świętują doprowadzenie do upadku kolejnego zachodniego rządu. Teraz wątpię, abyśmy mogli wysłać broń [do Ukrainy]. To jeden z wielu poważnych problemów.” Były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew napisał na Telegramie: „Johnson i Draghi odeszli – kto będzie następny?”.
Można sobie też wyobrazić, że Rosja rozszerzy swoją strategię przez otwarcie jednego lub kilku nowych frontów wojennych, o działania wojskowe w krajach bałtyckich lub przeciwko Mołdawii, lub w północnym Kazachstanie. Każde z powyższych dałoby sygnał, że Rosja nie bierze pod uwagę porażki lub zakończenia tej wojny.
A jeśli konflikt przeciągnie się do 2024 roku, skutkując wysoką inflacją, recesją gospodarczą i brutalnym pozbawieniem ludzi nadziei na szybkie podniesienie się ze zniszczeń wywołanych przez pandemię? Czy wybory w USA dałyby Rosji nadzieję na rozwiązanie polityczne w postaci prezydentury w stylu Donalda Trumpa lub jego naśladowcy, która zakończyłaby wojnę na warunkach podyktowanych przez Rosję?
Żadna strategia obrana przez Rosję nie zmieni jednak faktu, że coraz bardziej widać utrzymującą się niestabilność tego kraju. Załamanie się dostaw energii będzie oznaczało jedynie szybsze przejście w kierunku Europy, która nie będzie już potrzebować rosyjskiego gazu. Nieenergetyczne sektory rosyjskiej gospodarki są niszczone. Setki tysięcy Rosjan obeznanych z nowoczesną technologią opuściło swój kraj.
Rosjanie, w tym sam Putin, doskonale znają historię, w której po klęsce militarnej następuje upadek reżimu lub co najmniej wprowadzenie zasadniczej reformy. Wojna krymska w XIX wieku doprowadziła do reform Aleksandra II i zniesienia starego rosyjskiego systemu pańszczyźnianego. Klęska w wojnie rosyjsko-japońskiej w 1905 roku przyniosła rewolucję i wprowadzenie parlamentaryzmu, zwołanie pierwszej Dumy. I wojna światowa doprowadziła do upadku imperium carskiego i dała początek rewolucji bolszewickiej. Długotrwałe walki w Afganistanie, zakończone niepowodzeniem, były jednym z wydarzeń zwiastujących upadek Związku Radzieckiego. Utrzymujący się obecnie impas militarny i rozpoczęcie udanej kontrofensywy ukraińskiej rodzi więc pytanie natury egzystencjalnej o przyszłość Putina i rosyjskich przywódców: która strona tego konfliktu upadnie jako pierwsza?
Artykuł ukazuje się w cyklu publikacji, których autorami są prezesi banków centralnych i wybitni ekonomiści. Cykl jest objęty specjalnym patronatem Prezesa Narodowego Banku Polskiego, prof. Adama Glapińskiego. Autorzy artykułów zrzekają się honorarium za napisanie tekstów, w zamian NBP przekazuje kwoty odpowiadające honorariom na konto Narodowego Banku Ukrainy w celu wsparcia NBU w czasie wojny. Poniżej słowo wstępne Prezesa NBP do całego cyklu:
24 lutego wydarzyła się w Europie ogromna tragedia, w obliczu której nie sposób przejść do porządku dziennego.
Żaden człowiek nie może przejść obojętnie wobec nieszczęścia, jakie spadło na naród ukraiński.
Wszyscy jesteśmy wstrząśnięci doniesieniami prasowymi, a zwłaszcza tym, co widzimy w środkach masowego przekazu.
Walcząca Ukraina to nie tylko jej dzielni żołnierze, ale także armia tysięcy cywilów usiłujących zachować normalność w kraju dotkniętym agresją rosyjską.
W skład tej armii wchodzą urzędnicy Narodowego Banku Ukrainy, z którymi NBP utrzymuje stały kontakt.
Świadomi potrzeb, jakie mają nasi ukraińscy koledzy, zaprosiłem kilku prezesów banków centralnych oraz wybitnych ekonomistów do podzielenia się swoją wiedzą na temat procesów gospodarczych zachodzących na świecie.
Rzadko się zdarza, aby tak zaszczytne grono autorów gościło na łamach wydawanego przez NBP Obserwatora Finansowego. Wart podkreślenia jest fakt, że wszyscy autorzy zrezygnowali z pobrania swoich honorariów po to, aby przekazać je na potrzeby naszych kolegów pracujących w NBU.
Wierzę, że zainteresuje Państwa cykl tych artykułów, za którymi kryje się nie tylko wiedza i doświadczenie, ale przede wszystkim chęć pomocy dla dotkniętego wojną NBU.
Prof. Adam Glapiński, Prezes NBP