Autor: Grażyna Śleszyńska

Analizuje zjawiska makroekonomiczne i polityczne. Współtworzyła Forum Ekonomiczne w Krynicy

Kłopoty londyńskiej giełdy

Brexit podważył ​​status Londynu jako centrum finansowego świata i nadszarpnął pozycję Wielkiej Brytanii w oczach inwestorów. Indeks FTSE 100, obejmujący notowania takich gigantów jak AstraZeneca, Shell czy HSBC Holdings, od dawna jednak nie nadążał za benchmarkami z państw Unii Europejskiej, nie wspominając o Nowym Jorku.
Kłopoty londyńskiej giełdy

Kiedyś w Londynie biło finansowe serce świata. Od czasu brexitu stolica Wielkiej Brytanii cierpi z powodu wysokiej inflacji, braku siły roboczej, strajków w sferze budżetowej i niestabilności na szczytach władzy. Zagraniczni inwestorzy tracą zainteresowanie londyńskim parkietem. Spadają obroty i wyceny IPO. W styczniu 2023 r. indeks MSCI UK był notowany z rekordowym, 40-proc. dyskontem w stosunku do swojego amerykańskiego odpowiednika. Bynajmniej nie uszło to uwadze spółek-potencjalnych emitentów.

Problem nabrzmiewał od początku XXI wieku

Nie wszystko można złożyć na karb brexitu, bowiem problem zaczął się na długo przed nim. Dwadzieścia lat temu rząd Tony’ego Blaira wprowadził regulacje zmuszające fundusze emerytalne do zachowania większej ostrożności w zakresie inwestowania składek. W rezultacie fundusze emerytalne odeszły w dużej mierze od inwestowania na kapryśnym rynku akcji na rzecz bezpiecznych obligacji rządowych. Tendencja ta umocniła się w ciągu następnej dekady. Zarządzający funduszami emerytalnymi podwoili zaangażowanie kapitałowe w dług publiczny kosztem akcji, a jeśli już  inwestowali w akcje, to na rynkach zagranicznych, tak aby lepiej zdywersyfikować portfel. Według Bloomberga w 2000 r. około połowa portfeli brytyjskich funduszy emerytalnych była ulokowana w brytyjskich akcjach. Do 2021 r. ekspozycja ta spadła do około 2 proc. W rezultacie londyńska giełda faktycznie straciła swoje największe źródło kapitału.

Gospodarka brytyjska po brexicie

W 2021 r. kapitalizacja giełdowa w USA wzrosła do 158 proc. PKB, w Kanadzie do 164, w Australii do 133, a we Francji do 121, natomiast w Wielkiej Brytanii skurczyła się do 69 – wynika z danych Bloomberga. Tymczasem według Citigroup w 2000 r. walory notowane w Wielkiej Brytanii stanowiły 11 proc. MSCI World Index, który obejmuje ponad 1 500 najwyżej wycenianych światowych spółek. Obecnie rynek brytyjski stanowi zaledwie 4 proc. tego indeksu. Widoczną cezurą, od czasu której nastąpił zjazd, był światowy kryzys finansowy. W marcu 2023 r. średni dzienny wolumen obrotu na indeksie FTSE All-Share Index spadł do około 4,7 mld funtów z prawie 15 mld funtów w marcu 2007 r. To pokazuje skalę spadku płynności na London Stock Exchange (LSE), a gdy maleje płynność, cena akcji spada.

Obawy o przyszłość Londynu odżyły ze zdwojoną siłą, po tym jak spółka ARM, producent chipów i perła w koronie brytyjskiego sektora technologicznego, ogłosiła, że przeprowadzi swoją ofertę publiczną nie w Londynie, lecz na Wall Street, a spółka CRH, największy w Europie producent materiałów budowlanych, poinformowała, że przeniesie swój macierzysty listing do USA. To samo zrobił w ubiegłym roku Ferguson, brytyjski dostawca sprzętu hydraulicznego. Z kolei spółka wydobywcza BHP Group przeniosła swój macierzysty listing do Sydney. Podobnie Abcam, brytyjska spółka biotechnologiczna warta około 3,3 miliarda dolarów, ewakuowała się na Nasdaq. Shell, największa spółka notowana na LSE, na razie zostaje w Londynie, choć były pogłoski, że i ona rozważa relokację listingu. Z kolei jeden z wielkich akcjonariuszy – naturalnie motywowany chęcią podniesienia wartości akcji dzięki szerszemu gronu inwestorów – miał wywierać presję na British American Tobacco, by spółka przeniosła notowania do Nowego Jorku.

Londyn przegrywa z Nowym Jorkiem

Według Bloomberga łączna kapitalizacja londyńskiego rynku akcji spadła z 4,3 bln dolarów w 2007 r. do około 3 bln dolarów w 2023 r. W tym samym okresie wartość amerykańskiego rynku akcji wzrosła ponad dwukrotnie do 43 bln dolarów. Mało tego: w 2022 r. Paryż wyprzedził Londyn, wyrastając na największy europejski parkiet. Obecnie szeroki benchmark paryskiej Bourse – CAC All-Share – ma wartość 3,1 bln euro (3,3 bln dolarów) i przewyższa londyński FTSE All-Share, wyceniany na 2,4 bln funtów (2,9 bln dolarów). Londyn jest obecnie siódmą co do wielkości giełdą na świecie, w tyle za Stanami Zjednoczonymi, Chinami, Japonią, Hongkongiem i Indiami.

Obfitość kapitału na rynkach prywatnych doprowadziła do tego, że wchodzenie na giełdę generalnie straciło atrakcyjność w oczach potencjalnych emitentów. Skutek jest taki, że spółki pozostają prywatne dłużej, jeśli nie na zawsze. Ale nawet na tle globalnej posuchy w debiutach giełdowych Londyn wypada słabo. Od początku roku na LSE weszło tylko trzech małych emitentów, którzy zebrali łącznie 14 mln dolarów, co oznacza, że był to najgorszy kwartał od ponad dekady.

Kryzysy wbrew pozorom nie czynią Europy silniejszą

Niskie wyceny spółek już notowanych i słabe wyniki niektórych debiutów odstraszają potencjalnych nowych kandydatów do IPO, którzy wybierają finansowanie private equity lub nowojorskie parkiety. Co prawda rok 2021 był najlepszym dla nowych ofert publicznych od 2007 r. Nie ma się jednak czym entuzjazmować, bo po pierwsze w tym samym okresie w USA zadebiutowało 20 razy więcej spółek, które zebrały 50 razy więcej pieniędzy. A po drugie, już w 2022 r. udział stolicy Wielkiej Brytanii w europejskich IPO spadł do 8 proc. – najniższego poziomu od czasu światowego kryzysu finansowego.

Stolica Wielkiej Brytanii pozostaje potentatem w zakresie pozyskiwania kapitału początkowego, gorzej z finansowaniem skalowania biznesu. W Londynie ma swoją siedzibę 100 „jednorożców” technologicznych – spółek o wartości ponad 1 mld dolarów. To więcej niż w pozostałych krajach Europy razem wziętych. Tyle że te „jednorożce” rozwijają się dzięki private equity, by na dalszym etapie rozwoju uciec na nowojorski Nasdaq.

Reformy Edynburskie

Jeśli nic się nie zmieni, to Wielka Brytania ryzykuje dalszą utratę pozycji na rynku publicznym na rzecz USA i rywali z UE. Rząd nie może sobie na to pozwolić nie tylko ze względów prestiżowych, ale także dlatego, że giełda generuje popyt na usługi sektora finansowego, które odpowiadają za ponad 10 proc. PKB kraju i ponad 10 proc. ogółu wpływów z podatków. Nic więc dziwnego, że erozja statusu LSE skłoniła rząd do wstąpienia na drogę reform. Ogłoszone w grudniu ubiegłego roku tzw. „Reformy Edynburskie” to pakiet 30 propozycji promujących „wizję otwartego, zrównoważonego i zaawansowanego technologicznie sektora usług finansowych, konkurencyjnego w skali światowej”.

Konserwatywny rząd Rishiego Sunaka zmierza do szeroko zakrojonej deregulacji sektora finansowego, w tym publicznego rynku kapitałowego, nawiązując do reform gabinetu Margaret Thatcher z lat 80. XX wieku, które uczyniły Londyn centrum finansowym świata.

Mają one na celu stymulowanie wzrostu i konkurencyjności w sektorze usług finansowych oraz ułatwienie spółkom zbierania kapitału. Autorzy zmian dotyczących rynku kapitałowego zastrzegają, że nie oznacza to obniżenia standardów, lecz uelastycznienie reguł gry, tak aby były one proporcjonalne do wielkości danej spółki. Chodzi m. in. o ograniczenie wymogu 25-proc. free float (stosunku liczby akcji będących w posiadaniu drobnych inwestorów do całkowitej liczby akcji wyemitowanych przez spółkę); o dopuszczenie do obrotu w segmencie premium LSE akcji uprzywilejowanych co do prawa głosu, czyli takich, dzięki którym założyciele spółek mogą zachować nad nimi kontrolę po wejściu na giełdę, i które chronią przed oportunistycznymi przejęciami; wreszcie o uproszczenie zasad dotyczących sporządzania prospektu emisyjnego.

Konserwatywny rząd Rishiego Sunaka zmierza do szeroko zakrojonej deregulacji sektora finansowego, w tym publicznego rynku kapitałowego, nawiązując do reform gabinetu Margaret Thatcher z lat 80. XX wieku, które uczyniły Londyn centrum finansowym świata. Zdaniem kanclerza skarbu, Jeremy’ego Hunta, brexit stworzył okazję do przekształcenia brytyjskiego systemu regulacyjnego i uwolnienia pełnego potencjału rodzimego sektora usług finansowych. Prace legislacyjne dopiero trwają, więc na efekty zmian i emitentom i inwestorom przyjdzie jeszcze poczekać.


Tagi


Artykuły powiązane

Wpływ polskiego rynku akcji na rynki zewnętrzne

Kategoria: Analizy
Ważnym skutkiem globalizacji jest zwiększona współzależność cen aktywów na rynkach kapitałowych, która może stymulować podatność na szoki zmienności cen. Badanie wykazało, że Polska jest silnym eksporterem szoków zmienności cen do innych krajów regionu Europy Środkowo-Wschodniej.
Wpływ polskiego rynku akcji na rynki zewnętrzne

Gospodarka brytyjska po brexicie

Kategoria: Trendy gospodarcze

W styczniu 2020 roku Wielka Brytania formalnie opuściła Unię Europejską. Oczekiwane korzyści z brexitu, poza odzyskaniem suwerenności w zakresie kształtowania prawa i zewnętrznych relacji gospodarczych, jednak się nie zmaterializowały. Widoczny jest natomiast spadek wydajności i konkurencyjności brytyjskiej gospodarki, co wpływa także na kondycję rynku pracy.

Gospodarka brytyjska po brexicie