Najbiedniejsze kraje na ogół w roli Syzyfa

Tylko sześciu egzotycznym i raczej niewielkim krajom, m.in. Malediwom, Samoa, Gwinei Równikowej i Vanuatu, udało się w ostatnim ćwierćwieczu wyrwać z grona najbiedniejszych na świecie. Kilka znacznie większych, np. Bangladesz, jest na dobrej ku temu drodze. Pandemia proces ten znacznie opóźni.

Minęło właśnie 50 lat od czasu, gdy należąca do struktury ONZ Konferencja Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju (UNCTAD) podjęła się wszechstronnej próby sklasyfikowania – na podstawie wspólnych kryteriów – poziomu rozwoju gospodarczego i społecznego w najbiedniejszych częściach świata. Celem było m.in. wypracowanie bardziej obiektywnej podstawy do oceny starań poszczególnych krajów na rzecz przyspieszenia rozwoju, a przy okazji także rodzaju i skali pomocy, jakiej należałoby udzielić najbiedniejszym krajom globu.

Przyjęte przez ONZ kryteria tempa i struktury rozwoju gospodarczego, wzrostu produktywności, poziomu osiąganych dochodów, standardu życia, jakości wykształcenia i kapitału ludzkiego, a także stanu ochrony zdrowia, wyłoniły pół wieku temu grupę 25 najsłabiej rozwiniętych krajów świata, znajdujących się przede wszystkim w Afryce, Azji oraz na Karaibach (Haiti) i Pacyfiku. W konsekwencji dokonywanych co trzy lata ponownych przeglądów sytuacji ekonomicznej i społecznej grupa ta wzrosła do maksymalnego poziomu 52 krajów w 1991 r.

Obecnie lista najsłabszych gospodarek świata liczy 46 krajów – informuje opublikowany w końcu września 2021 r. najnowszy na ten temat raport UNCTAD (The Least Developed Countries Report 2021). W okresie ostatniego ćwierćwiecza udało się z niej wykreślić jedynie sześciu krajom: Botswanie (w 1994 r.), Wyspom Zielonego Przylądka (w 2007 r.), Malediwom (w 2011 r.), Samoa (w 2014 r.), Gwinei Równikowej (w 2017 r.) i Vanuatu (w 2020 r.).

Kosztowne oblicza miejskiej i wiejskiej suszy

Na dobrej drodze do awansowania do wyższej kategorii krajów słabo rozwiniętych – ONZ i UNCTAD uznają obecnie, że można o tym mówić po przekroczeniu średniego poziomu dochodu w wysokości 1222 dolarów rocznie na głowę mieszkańca – jest kilka dalszych krajów zwyczajowo określanych mianem rozwijających się. Władze wykonawcze UNCTAD rekomendują Narodom Zjednoczonym przeniesienie za dwa lata do wyższej kategorii Bhutanu, a rok później także Wysp Świętego Tomasza i Książęcej oraz Wysp Salomona.

Wyrwanie się z kręgu najsłabiej rozwiniętych krajów świata to często bardzo długotrwały i mozolny proces stopniowego poprawiania wyników gospodarczych, korzystnych zmian w oświacie czy w ochronie zdrowia. Świadczy o tym przykład znajdujących się na Pacyfiku wysp Tuvalu i Kiribati. Pierwszy z tych krajów liczył na awans już blisko dekadę temu, drugi oczekuje na to już od trzech lat. Pogorszenie wyników gospodarczych spowodowane konsekwencjami wybuchu pandemii koronawirusa spowodowało odroczenie decyzji na dalsze lata.

Podobnie rzecz się ma z kilkoma znacznie większymi krajami, których wieloletni szybki rozwój pozwalał stopniowo doganiać bogatsze kraje rozwijające się. Dotyczy to m.in. Angoli, Bangladeszu, Laosu i Nepalu. Na radarach ekspertów UNCTAD znajdowało się do niedawna jeszcze kilka dalszych krajów, które w perspektywie najbliższej dekady miały szanse awansować do grona bardziej rozwiniętych. Do grupy tej należą Kambodża, Komory, Dżibuti, Senegal i Zambia.

Wyniki gospodarcze najsłabiej rozwiniętych krajów świata były w 2020 r. najgorsze od trzech dekad.

Starania te i dobre perspektywy pokrzyżował wybuch pandemii koronawirusa, której bolesne ekonomicznie skutki najsilniej dotknęły najsłabiej rozwinięte kraje świata. W dużej mierze wynika to z dwuletniej już (i nie wiadomo jeszcze jak długiej) utraty wpływów z turystyki i kryzysu w branżach związanych z obsługą ruchu przyjazdowego. Wyniki gospodarcze najsłabiej rozwiniętych krajów świata były w 2020 r. najgorsze od trzech dekad. W ocenie ekspertów UNCTAD większość z nich potrzebować będzie wielu lat aby powrócić do stanu z 2019 r., sprzed wybuchu pandemii.

UNCTAD próbuje oszacować wielkość nakładów inwestycyjnych, jakich będą potrzebowały najsłabiej rozwinięte kraje świata, aby powrócić na ścieżkę rozwoju pozwalającą w perspektywie 2030 r. osiągnąć przyjęte w 2015 r. przez ONZ bardzo ambitne Cele Zrównoważonego Rozwoju (Sustainable Development Goals) świata. Wśród przyjętych przed sześciu laty 17 celów zrównoważonego rozwoju kilka, dotyczących m.in. likwidacji ubóstwa, tempa wzrostu gospodarczego czy udziału przemysłu w strukturach gospodarek adresowanych, było do osiągnięcia przede wszystkim przez kraje najsłabiej rozwinięte.

W ocenie UNCTAD osiągnięcie ambitnych ONZ-owskich celów wymagałoby inwestycji sięgających wielu setek miliardów dolarów. Przykładowo osiągnięcie pożądanego tempa wzrostu gospodarczego (7 i więcej procent rocznie) wymagałoby w najbliższej dekadzie inwestycji przekraczających poziom 460 mld dolarów rocznie. Dla likwidacji ubóstwa konieczny byłby napływ inwestycji na poziomie 485 mld dolarów rocznie. Podwojenie udziału przemysłu w strukturach gospodarek – to kolejny z celów ONZ – wymagałoby inwestycji sięgających 1 biliona dolarów rocznie, trzy razy większych niż w najlepszym dotychczas pod tym względem roku 2019. W praktyce, zwłaszcza po wybuchu koronawirusa, oczekiwania te wyglądają niestety całkiem nierealnie.

Świat u progu pandemii głodu

Twarda rzeczywistość najsłabiej rozwiniętych krajów świata jest zgoła inna. Łączny produkt krajowy tych państw powiększył się w okresie ostatniego półwiecza ponad pięciokrotnie, z około 200 mld dolarów w 1971 r. do 1118 mld dolarów w 2019 r. (ceny stałe z 2015 r.). Reszta świata nie stała jednak w tym czasie w miejscu, w rezultacie udział najsłabiej rozwiniętych gospodarek w światowym PKB pozostał na niezmienionym od 50 lat poziomie 1 proc.

W przypadku PKB przypadającego na głowę mieszkańca sytuacja jest jeszcze gorsza. Ze względu na wysoki przyrost naturalny, powiększył się on w ostatnim półwieczu zaledwie o 80 proc. Jeśli porównywać jego wartość z PKB na głowę w pozostałych krajach świata, najsłabsze kraje są obecnie w gorszej sytuacji niż pół wieku temu. Jedynie siedmiu krajom z tej grupy – Bangladeszowi, Bhutanowi, Kambodży, Laosowi, Lesotho, Mali i Mjanmie – udało się osiągnąć tempo wzrostu gospodarczego przypadającego na głowę mieszkańca długotrwale przewyższające o więcej niż 1 pkt proc. dokonania w całej światowej gospodarce.

Trudno awansować, łatwo za to stracić. Wedle obliczeń UNCTAD 16 proc. krajów zaliczanych do najsłabiej rozwiniętych krajów świata faktycznie zbankrutowało w ostatnim półwieczu. Podobny los spotkał jedynie 10 proc. pozostałych krajów rozwijających się i zaledwie 2 proc. krajów rozwiniętych.

>>> UNCTAD o najsłabiej rozwiniętych gospodarkach świata

Otwarta licencja


Tagi