Autor: Nikodem Szewczyk

Ekonomista i socjolog. Pracownik Departamentu Polityki Makroekonomicznej Ministerstwa Finansów

Nierówności są wyborem politycznym

Nierówności są zawsze wyborem politycznym. I wiele można zrobić, aby im przeciwdziałać – mówi Lucas Chancel, ekonomista z Paryża we wprowadzeniu do nowego raportu World Inequality Lab (WID) na temat nierówności.

Mimo że żyjemy w świecie, w którym dostęp do danych jest wszechobecny, to ciągle relatywnie mało wiemy o nierównościach. Rządy i instytucje komercyjne regularnie publikują dane na temat dynamiki PKB, ale niewiele mówią nam o tym, jak owoce wzrostu gospodarczego rozdzielane są w społeczeństwie. Raport autorstwa WID z Paryża, pod egidą światowej gwiazdy ekonomii – Thomasa Piketty’ego, częściowo rozwiewa te wątpliwości.

Publikacja WID opatrzona została wstępem autorstwa laureatów Nagrody Banku Szwecji im. Nobla z 2019 roku: Abhijta Banerjee i Esther Duflo. Ekonomiści piszą: „Do lat 80. XX wieku trwał okres malejących nierówności. Było to możliwe dzięki właściwej polityce – stawki podatkowe były wysokie, a dodatkowo dominowała ideologia, która utrzymywała nierówności w ryzach. Dla większości świata decydująca była jednak reakcja na spowolnienie wzrostu w latach 70. XX wieku oraz towarzyszące temu przeświadczenie o tym, że winne temu były instytucje zmniejszające nierówności (płaca minimalna, związki zawodowe, podatki czy regulacje). Powyższy raport raz jeszcze jasno pokazuje, że głęboka zmiana polityki jest potrzebna i możliwa”.

Najbiedniejsze kraje na ogół w roli Syzyfa

W raporcie pojawiają się nowe wątki – to między innymi różnice w dochodach między płciami, nierówności klimatyczne czy kwestie związane ze sprawiedliwym opodatkowaniem. W kontekście wyzwań, które czekają świat w najbliższych latach, związanych między innymi z emancypacją kobiet w ubogich regionach, zmianami klimatu czy rosnącymi potrzebami publicznymi, praca dostarcza materiału empirycznego, który może pomóc kształtować polityki publiczne. Za stworzenie raportu odpowiadali ekonomiści i ekonomistki z Paris School of Economics. W raporcie pojawia się prawie 40 osób. Warto wspomnieć chociaż o koordynatorach. Za nadzór nad pracami odpowiadali Thomas Piketty, Lucas Chancel, Emmanuel Saez i Gabriel Zucman.

Nauki ekonomiczne od kilku lat zwracają większą uwagę na nierówności. Zaczęło się w 2012 roku, od publikacji Ceny nierówności autorstwa laureata Nobla z ekonomii. W kolejnych latach pojawiało się wiele pozycji. W 2014 roku opublikowany został słynny Kapitał w XXI wieku autorstwa ekonomisty Thomasa Piketty’ego. Książka Francuza zyskała duży rozgłos. Olbrzymia praca, jaką wykonał Piketty, aby prześledzić ewolucję nierówności od XIX wieku do dziś, robi wrażenie. Następnie ukazały się między innymi Global Inequality znanego badacza nierówności Branko Milanovica czy Inequality: What Can Be Done zmarłego w 2017 roku brytyjskiego ekonomisty Tony’ego Atkinsona.

Historyczna ewolucja nierówności

„Patrzenie w przeszłość jest kluczowe dla zrozumienia teraźniejszości” – piszą autorzy raportu w rozdziale na temat historycznych zmian nierówności. Badanie nierówności w szerokiej perspektywie czasowej jest problematyczne. Mimo to w raporcie opisana została dynamika rozwarstwienia od 1820 roku do dziś. Największe zdziwienie może wzbudzić wykres, który pokazuje relacje między dochodem górnych 10 proc. i dolnych 50 proc. społeczeństwa. Według raportu na początku XIX wieku nierówności były niższe niż dziś. W tamtym czasie na górne 10 proc. przypadało około 18 razy więcej dochodu niż na dolne 50 proc. Dziś jest to 38 razy więcej.

Statystyki dotyczące nierówności dochodowych zostają również przedstawione przy użyciu współczynnika Giniego. Współczynnik Giniego przyjmuje wartości od 0 do 1. Wartość 0 oznaczałaby, że dochód rozkłada się doskonale równomiernie. Z kolei wartość 1 mówiłaby o tym, że całość dochodu przypada na jedną osobę. Indeks Giniego wynosił w 1820 roku około 0,6, w 1910 roku około 0,72, natomiast w 2020 roku nieco mniej, czyli 0,67. Kiedy porównamy nierówności dochodowe w skali świata do nierówności wewnątrz państw, to okaże się, że świat jako całość jest równie rozwarstwiony jak najbardziej nierówne kraje, takie jak Brazylia, Meksyk, Zjednoczone Emiraty Arabskie czy Republika Południowej Afryki.

Mimo to w raporcie znajdziemy też pozytywne informacje. Autorzy pokazują, że nierówności między krajami spadły od 1980 roku. Wcześniej notowały nieustany wzrost – od 1820 roku relacja między dochodem górnych 10 proc. i dolnych 50 proc. zwiększyła się z około 4 do 18. Oznacza to, że w 1820 roku na górne 10 proc. przypadało 4 razy więcej dochodu niż na dolne 50 proc., a w 1980 roku już około 18 razy więcej. Taka zmiana wynikała między innymi z imperialnej dominacji Zachodu. Jednak 40 lat później, w 2020 roku, na górne 10 proc. przypadało 9 razy więcej dochodu niż na dolne 50 proc. Skąd tak duża zmiana? Za część tego spadku odpowiada wzrost gospodarki chińskiej, ale po 2010 roku to zasługa głównie Indii, Wietnamu czy Indonezji.

Współczesne nierówności

Raport pokazuje, że nierówności „wewnątrz państw” są dziś znacznie wyższe niż nierówności „między państwami”. Nierówności „wewnątrz państw” oznaczają średni poziom nierówności dla różnych państw osobno. Z kolei nierówności „między państwami” dotyczą globalnego dochodu. Na górne 10 proc. społeczeństwa „wewnątrz państw” przypada prawie 16 razy więcej dochodu niż na dolne 50 proc. Z kolei „między państwami” ta liczba to około 8 razy więcej. Dodatkowo, wzrost nierówności „wewnątrz państw” w ostatnich 40 latach był wyższy niż spadek nierówności „między państwami”. Jaki z tego płynie wniosek? Autorzy stwierdzają, że nierówności ogółem wzrosły i żyjemy dziś w bardziej rozwarstwionym świecie niż w latach 80. XX wieku.

Raport przedstawia również, jak wygląda rozkład majątku w skali globu. Statystyki dotyczące tych nierówności są jeszcze bardziej uderzające. Uboższa połowa świata praktycznie nie posiada majątku. Przypada na nią jedynie 2 proc. światowego bogactwa. Równocześnie najbogatsze 10 proc. jest w posiadaniu około 76 proc. majątku. Globalne nierówności są porównywalne do tych, które obserwowane były w czasach La Belle Époque. Największą koncentrację majątku obserwuje się w Rosji, Ameryce Południowej oraz krajach Bliskiego Wschodu. W tych regionach na najbogatszy 1 proc. populacji przypada kolejno 46 proc. majątku (Rosja i Ameryka Południowa) oraz 44 proc.  (Bliski Wschód). Najniższą w Europie oraz Azji Wschodniej. Górny 1 proc. posiada tam kolejno 25 proc. i 30 proc. majątku.

Warto również podkreślić, że szacunki majątku badaczy z Francji są znacznie dokładniejsze niż dotychczasowe analizy (np. raporty Oxfam). Ekonomiści z Paris School of Economics wykorzystują własną metodologię dystrybucyjnych rachunków narodowych (z ang. distributional national accounts). Szacunki dotyczące majątku opierają się na danych podatkowych, które pozwalają na reprodukcję dystrybucji majątku z wykorzystaniem dystrybucji przepływów dochodów z kapitału. Dodatkowo, badacze wykorzystują dane ankietowe oraz rachunki narodowe w celu uwzględnienia majątku, który nie generuje dochodu do opodatkowania (w szczególności nieruchomości). Niektóre szacunki pochodzą również z danych spadkowych.

Jak wyglądają nierówności dochodowe? W każdym dużym regionie świata, z wyjątkiem Europy, udział uboższych 50 proc. społeczeństwa w dochodzie wynosi mniej niż 15 proc. W krajach Ameryki Południowej, Afryki Subsaharyjskiej czy krajach Bliskiego Wschodu to nawet mniej niż 10 proc. Równocześnie najbogatsze 10 proc. społeczeństwa przechwytuje między 40-60 proc. dochodu. Jak to wygląda w skali globalnej? Górne 10 proc. to około 52 proc. dochodów, a dolne 50 proc. to 8,5 proc. Dobra wiadomość dla Europejczyków jest taka, że nasz kontynent należy do najbardziej egalitarnych na świecie, choć na dolne 50 proc. średnio przypada i tak mniej niż 5 proc. dochodu. Z pewnością warto zadać pytanie – skąd wynika tak duża egalitarność Europy na tle innych regionów świata?

Na to pytanie odpowiada inne badanie opublikowane w tym roku przez badaczy z WID. Thomas Blanchet, Lucas Chancel i Amory Ghetin w artykule Why is Europe more equal than the United States pokazują, że wbrew pozorom Europa nie jest bardziej równa od Stanów Zjednoczonych przez redystrybucję dochodu, a dzięki predystrybucji. Co to oznacza? Prawie 90 proc. różnic w poziomie nierówności wyjaśnia dochód przed opodatkowaniem (według miary Giniego), czyli dochód rynkowy. Czy to oznacza, że państwo nie ma wpływu na nierówności? Wręcz przeciwnie! Państwo kształtuje dystrybucję dochodu poprzez różne polityki publiczne (np. płacę minimalną czy usługi publiczne). Sprawność instytucji wpływa na to, jak wyglądają dochody przed opodatkowaniem.

Rosnąca siła multimiliarderów

Duża część raportu poświęcona została również rosnącej koncentracji majątku w rękach nielicznych. W tym przypadku mowa o najbogatszych gospodarstwach domowych. Autorzy raportu globalny majątek szacują na około 377 bilionów euro, czyli około 4-krotność światowego dochodu. Podkreślają jednak, że wszelkie szacunki tego typu napotykają na poważną trudność związaną z ograniczonym dostępem do danych. Stwierdzają, że: „Paradoksem jest to, przykładowo, że organy podatkowe i opinia publiczna na całym świecie najwięcej dowiadują się o nierównościach majątkowych z czasopism o tematyce biznesowej (np. Forbes)”. O ile o całej populacji wnioskować można z danych podatkowych czy ankietowych, to im wyżej w drabinie społecznej, tym trudniej o rzetelne informacje na temat majątku.

Warto wiedzieć, z jakich aktywów składają się majątki różnych klas społecznych. Najubożsi (o ile ich majątek netto jest dodatni) posiadają głównie gotówkę i depozyty bankowe. Czasem mają również nieruchomości lub ziemię. Wartość tych aktywów jest jednak najczęściej dość niska. Klasa średnia posiada depozyty bankowe, ale za największą część ich majątku odpowiadają mieszkania. Wśród górnych 10 proc. najbardziej majętnych obywateli rozkład majątku wygląda całkowicie inaczej. Za 5-10 proc. odpowiadają udziały w spółkach, za 30-40 proc. nieruchomości, a reszta to inne aktywa finansowe (między 40-60 proc.). Natomiast majątek super bogaczy (górny 0,1 proc.) składa się w około 90-95 proc. z aktywów finansowych.

Z raportu WID wynika, że na najbogatsze 1 proc., 0,1 proc. oraz 0,01 proc. światowych gospodarstw domowych przypada kolejno 37,8 proc., 19,4 proc. oraz 11,2 proc. majątku. W wartościach nominalnych oznacza to, że do górnego 1 proc., 0,1 proc. oraz 0,01 proc. należą gospodarstwa domowe, w których majątek (na osobę) wynosi 2,8 milionów, 14,1 milionów oraz 81.7 milionów euro. Co więcej, średnia roczna stopa wzrostu majątku była najwyższa wśród wąskiej grupy najzamożniejszych. Dla całej populacji wyniosła 3,2 proc., a dla gospodarstw domowych powyżej 1 proc. między 3,2-5,9 proc. Z tych danych wynika, że świat jest dziś bardziej zamożny niż przeszło 26 lat temu, ale szczególna akumulacja majątku przypada na super bogaczy.

Według danych WID 0,001 proc. gospodarstw domowych, na które przypada 6,4 proc. globalnego majątku, to około 60 tys. osób. Dolne 50 proc. posiada około 2 proc. globalnego majątku. To 2,6 miliarda osób. Taka gigantyczna nierówność może razić. Można twierdzić, że większość koncentracji majątku u góry to aktywa finansowe, które nie są tak płynne jak gotówka. Z drugiej strony, można zauważyć, że na uboższą część społeczeństwa przypada dużo ujemnego majątku w formie kredytów. To nie zmienia jednak faktu, że bilans aktywów finansowych i niefinansowych opisuje wartość zasobów. Akcje w spółkach się upłynnia, natomiast kredyty zwykle trzeba spłacić. Ostatecznie mówimy więc o nierówności w posiadaniu zasobów – bez względu na to, o jakie zasoby chodzi.

Nierówności klimatyczne

W raporcie cały dodatkowy rozdział poświęcony został relatywnie nowemu tematowi, czyli nierównościom klimatycznym. Które grupy dochodowe emitują najwięcej CO2? Czy nierówności ekonomiczne mogą negatywnie wpływać na skuteczność działań na rzecz klimatu? Jakie rozwiązania można wdrożyć, aby osłabić negatywny wpływ nierówności na polityki klimatyczne? To niektóre z pytań, na które znajdziemy odpowiedź w publikacji. W tym obszarze przoduje francuski ekonomista, Lucas Chancel, który opublikował ostatnio artykuł naukowy na temat dystrybucji śladu węglowego oraz książkę pt. Unsustainable Inequalities Social Justice and The Environment.

W artykule opublikowanym w brytyjskiej gazecie The Guardian, Chancel pisze, że nie jest dobrze, ale może być lepiej: „We współczesnej debacie na temat polityki klimatycznej jest jeden fundamentalny problem: rzadko dyskutuje się o nierównościach. Uboższe gospodarstwa domowe, które emitują mało CO2, słusznie przewidują, że polityki klimatyczne ograniczą ich siłę nabywczą. W konsekwencji, politycy boją się sprzeciwu, gdy domaga się od nich szybszych działań na rzecz klimatu. Problem z tym błędnym kołem polega na tym, że przez nie straciliśmy dużo czasu. Dobra wiadomość to, że możemy z tym skończyć”.

Najbogatsze 10 proc. globalnej populacji odpowiada za około 50 proc. wszystkich emisji, a na uboższe 50 proc. przypada jedynie 12 proc.

Nierówności ekonomiczne, o czym rzeczywiście zbyt rzadko się mówi, są bardzo blisko powiązane z nierównościami klimatycznymi. Przeciętny człowiek emituje około 6,6 tony CO2 rocznie. Jednak z badań Chancela wynika, że najbogatsze 10 proc. globalnej populacji odpowiada za około 50 proc. wszystkich emisji, a na uboższe 50 proc. przypada jedynie 12 proc. Tak olbrzymie rozwarstwienie pokazuje potrzebę odpowiedniego rozłożenia ciężaru redukcji emisji na różne grupy społeczne. Trudno wymagać, aby to uboższa część świata ograniczała swój ślad węglowy, gdy to nie ona odpowiada za większość emisji CO2.

Nierówności w śladzie węglowym są szczególnie widoczne w Stanach Zjednoczonych. Przeciętny przedstawiciel górnych 10 proc. społeczeństwa emituje 73 tony CO2 rocznie. To ponad 10 razy więcej niż przeciętny mieszkaniec ziemi. Równocześnie dolne 50 proc. emituje około 9,7 tony CO2 per capita rocznie. Oznacza to, że gdyby najbogatsi zredukowali swoje emisje do zera, to skompensowaliby ślad węglowy połowy społeczeństwa z nawiązką. Najmniejsze nierówności występują w Azji. Z kolei w Europie są one niższe niż w Stanach Zjednoczonych, ale emisje są nadal relatywnie wysokie. Konkretnie, górne 10 proc. mieszkańców Europy emituje około 29 ton CO2 per capita na rok. Z drugiej strony, na dolne 50 proc. przypada jedynie około 5 ton.

Jeden z wniosków z raportu jest szczególnie ważny. Uboższa połowa świata już osiągnęła (lub jest blisko) celu redukcji emisji do 2030 roku założonego w porozumieniu Paryskim, jeżeli wyrazimy go w emisjach na mieszkańca. Niestety, nie można tego samego powiedzieć o najbogatszych mieszkańcach świata. Autorzy raportu przekonują, że to przede wszystkim na barkach najzamożniejszych powinien więc spoczywać obowiązek redukcji emisji. Jednak polityka publiczna zmierza w przeciwnym kierunku. Przykładowo, popularne podatki węglowe są degresywne, ponieważ obciążają głównie wydatki energetyczne, które stanowią relatywnie większy koszt dla ubogich. Z drugiej strony, nadal mało robi się, aby ograniczyć emisje, które pochodzą z typowych wydatków osób zamożnych (np. lotów samolotem czy inwestycji w aktywa węglowe).

Nierówności przyszłości

Co odpowiada za wzrost nierówności w ostatnich dekadach? Na ile nierówności są w ogóle problemem? Jaka przyszłość czeka nierówności? Jakie polityki publiczne mogą przeciwdziałać wzrostowi nierówności? I czy warto je wprowadzać? To pytania, które z pewnością często pojawiają się w naszych głowach, gdy widzimy kolejne niepokojące statystyki. Dane są interesujące i możemy je przeglądać w nieskończoność, ale są nieme. Amerykański statystyk Nate Silver w doskonałej książce The Signal and the Noise pisał, że: „Liczby nie mają możliwości, aby mówić za siebie. My mówimy za nie. My nasycamy je znaczeniem”. Dane na temat nierówności warto nasycić znaczeniem. Warto na nie spojrzeć w szerszym kontekście.

Równomierny wzrost to nie jest prosty proces

Badacze nierówności czasem wykorzystują do podsumowania debaty na temat przyczyn nierówności ekonomicznych następujące skróty: P (od polityki), O (od otwartości gospodarek) oraz T (od technologii). Większość ekonomistów zgadza się co do tego, że za eksplozję nierówności odpowiada kombinacja tych trzech czynników. Mniejsza zgoda panuje co do tego, które z nich są najważniejsze. Niektórzy twierdzą, że nierówności to głównie produkt wyścigu między technologią i edukacją. Technologie ostatnich dekad stworzyły olbrzymi popyt na wysoko wykwalifikowanych pracowników. Rosnące nierówności są więc konsekwencją powiększającej się premii edukacyjnej. Inni uważają, że istotnym czynnikiem jest globalizacja (m.in. finansjalizacja i przepływy kapitału). Część badaczy zwraca również uwagę na słabnącą pozycję państwa opiekuńczego – spadające podatki, mniejszą ochronę pracowników czy osłabienie usług publicznych.

Konsekwencje? Z każdym rokiem dowiadujemy się coraz więcej na temat negatywnych skutków rosnących nierówności. Dużo badań poświęcono temu, jak rozwarstwienie społeczne zwiększa problemy zdrowotne ludzi. Świetne książki o tym napisali Angus Deaton i Anne Case (Deaths of Despair and the Future of Capitalism) oraz Kate Pickett i Richard Wilkinson (The Spirit Level). W ostatnich latach pojawiają się również publikacje, które sugerują, że nierówności osłabiają tempo wzrostu gospodarczego. W 2014 roku opublikowana została analiza OECD, która wskazuje, że nierówności zmniejszają tempo wzrostu, ponieważ osłabiają mobilność społeczną i redukują szansę ubogich dzieci na zdobycie dobrej edukacji. Z nowszych i szczególnie niepokojących badań warto wspomnieć o tych, które łączą nierówności z kryzysem demokracji. Historia jest dość prosta – ludzie głosują na ugrupowania skrajne, ponieważ są zdesperowani i szukają reprezentacji u radykalnych polityków.

Trudno oczekiwać, że jakiekolwiek nierówności uda się rozwiązać bez podatków.

W raporcie WID recepty na nierówności to głównie wyższe podatki. Trudno oczekiwać, żeby jakiekolwiek nierówności udało się rozwiązać bez podatków. Zarówno na predystrybucję, jak i redystrybucję wpływa polityka państwa. Finansowanie usług publicznych na wysokim poziomie – edukacji, ochrony zdrowia, infrastruktury – wymaga aktywności państwa. Jedną z głównych propozycji jest wprowadzenie globalnego podatku majątkowego. Ekonomiści proponują trzy scenariusze i przeprowadzają właściwe symulacje. W scenariuszu drugim podatek dotyczy osób, które posiadają powyżej 1 miliona dolarów. Stawki rosną progresywnie wraz z majątkiem (efektywna stawka wynosi około 1,6 proc.). Taki podatek łącznie powinien wygenerować przychody wielkości 2,1 proc. globalnego dochodu przy uwzględnieniu unikania opodatkowania. Raport WID jasno podkreśla, że bez sprawiedliwych podatków nie będzie niższych nierówności, więc może warto rozważyć ich propozycje.

To, co jednak warto zapamiętać, to fakt, że nierówności są zawsze wyborem politycznym. To od polityki zależy, kto i jakie zasoby będzie posiadał.

Otwarta licencja


Tagi