Polska gospodarka dynamicznie odbiła po pandemii, choć wyniki w bieżącym roku kształtują się znacznie poniżej potencjału. PKB wzrósł o 7,2 proc. w porównaniu do końca 2019 r. – jest to szósty najlepszy wynik spośród państw w Unii Europejskiej. Bieżący rok przynosi jednak spowolnienie dla wszystkich państw europejskich. Te nie omija także i Polski – Międzynarodowy Fundusz Walutowy szacuje, że w 2023 r. nasz PKB wzrośnie o zaledwie 0,6 proc.. To jednak chwilowa perturbacja.
Kolejne kwartały przyniosą poprawę, a 2024 r. znaczne odbicie w polskiej gospodarce. Pomoże wzrost wydatków gospodarstw domowych związany z ich poprawą finansową. Tempo wzrostu wynagrodzeń skorygowane o inflację, czyli tzw. płace realne, ponownie zaczynają rosnąć po roku spadków. Ponadto obniżka stóp procentowych ułatwi przedsiębiorstwom finansowanie inwestycji. Mediana prognoz polskich analityków wskazuje, że PKB w przyszłym roku rosnąć będzie o około 2,5 proc. Taki wynik to jednak nieco mniej od 3 proc. szacowanych jako standardowe tempo wzrostu przez instytucje międzynarodowe. Te są również zgodne co do odbicia aktywności w 2024 r. Komisja Europejska prognozuje wzrost PKB o 0,5 proc. w 2023 r. oraz 2,5 proc. w 2024 r. Sytuacja poprawi się również w strefie euro, lecz wzrost PKB będzie tu o blisko połowę niższy niż w Polsce. Szybszy wzrost Polski pozwoli zmniejszać różnice gospodarcze względem bardziej rozwiniętych państw Zachodu.
Pomimo słabszej aktywności, rynek pracy pozostaje stabilny, z historycznie niskim bezrobociem. Korzystna sytuacja występuje również w innych państwach Unii Europejskiej. Rozwinięte gospodarki mierzą się z wyzwaniami demograficznymi, które powodują niedobór pracowników. Taki problem z jednej strony prowadzi do problemów w prowadzeniu rekrutacji, lecz z drugiej strony stanowi naturalny bufor przed wzrostem bezrobocia w warunkach słabszej koniunktury.
Wysokie zatrudnienie wiąże się jednak z większą presją na wzrost wynagrodzeń. Podwyższona inflacja spowodowała, że wynagrodzenia rosły wolniej od cen. Po spadku inflacji zamożność Polaków ponownie zaczęła się poprawiać. W najbliższym roku tempo wzrostu wynagrodzeń dalej będzie wysokie – pracownicy będą domagać się podwyżek, które zrekompensują im ubiegłoroczną inflację. W 2024 r. ponownie zobaczymy dwucyfrowy wzrost płac przy około 7 proc. wzroście cen. To pozwoli na odbicie popytu i w konsekwencji wzrost zamożności, lecz może utrudnić dalszy spadek inflacji.
Presja płacowa utrudnia walkę z inflacją również w strefie euro. Negocjacje płacowe pracowników opierają się na ich przewidywaniach dotyczących wzrostu cen w przyszłości. Obecnie konsumenci spodziewają się, że przez najbliższy rok ceny dalej będą rosnąć szybciej od celu inflacyjnego Europejskiego Banku Centralnego. EBC wskazuje, że bardziej oczekiwany jest poziom rzędu ok. 3,5 proc. W kierunku spadku inflacji oddziałują jednak niższe koszty produkcji – indeks PPI znalazł się w deflacji zarówno w Polsce, jak i w strefie euro. Niższe koszty związane są zarówno ze słabszym popytem, jak i stabilizacją cen energii na rynkach globalnych. Ryzykiem pozostaje jednak ponowny wzrost cen energii związany z decyzjami OPEC i napiętą sytuacją na Bliskim Wschodzie.
Następne decyzje Rady Polityki Pieniężnej będą zależały od bieżących danych. Wciąż jesteśmy w trybie luzowania polityki pieniężnej, chociaż przestrzeń do prowadzenia tej polityki jest mała. Prezes NBP na konferencji w październiku przywiązał szczególną uwagę do napływających danych. Na najbliższym posiedzeniu Rada pozna również wyniki nowej projekcji inflacji i PKB Narodowego Banku Polskiego. Projekcja będzie uwzględniać efekty dotychczasowych obniżek. Pozwoli ona Radzie ocenić możliwości dostosowywania polityki pieniężnej w kolejnych miesiącach.