Nowa ustawa emerytalna za miesiąc

Minister pracy Jolanta Fedak: OFE dostaną o połowę mniej naszych pieniędzy, a ich agenci nie będą mogli przejmować członków innych funduszy.  Za półtora tygodnia założenia nowego projektu powinny być gotowe.

Choć Michał Boni, szef doradców strategicznych premiera, powtarza, że ostatnie projekty zmian systemu emerytalnego to tylko pomysły robocze, szefowa resortu pracy zdecydowanie to dementuje. Co więcej, wydaje się mieć silne wsparcie ze strony ministra finansów. Minister Jolanta Fedak przedstawiła nam kalendarium prac nad nowelą, która ma wejść w życie w lipcu przyszłego roku. Zyska budżet państwa, stracą OFE. A o wpływie korekt na sytuację emerytów specjaliści mają rozbieżne opinie.

Zmiany w systemie emerytalnym rozpoczęły się już w połowie tego roku. W czerwcu parlament uchwalił poprawkę, według której Otwarte Fundusze Emerytalne zmuszone będą od 2010 roku obniżyć o połowę prowizję, pobieraną od klientów (z 7 proc. do maksymalnie 3,5 proc.). Teraz minister Fedak przygotowuje kolejną nowelizację Ustawy o organizacji i funkcjonowaniu otwartych funduszy emerytalnych. – Prace nad założeniami trwają. Za dwa tygodnie zamierzamy przedstawić je na posiedzeniu Komisji Trójstronnej. Myślę, że za miesiąc mogą trafić pod obrady rządu – mówi pani minister.

Zmniejszenie składek wpływających do funduszy może jej zdaniem nastąpić od lipca przyszłego roku, bo do tego czasu nowela ma szanse wejść w życie. W następnej kolejności resort ograniczy możliwość rekrutacji klientów już należących do OFE przez agentów innych towarzystw.

Burza dotycząca zmian w systemie emerytalnym toczy się od początku miesiąca, kiedy ministrowie pracy Jolanta Fedak i finansów Jacek Rostowski przedstawili pomysł na „drobną korektę” systemu emerytalnego: zmniejszyłaby się wysokość składki, którą ZUS co miesiąc przesyła do OFE, z 7,3 proc. dochodów pracowników do 3 proc. Pozostała część dotychczasowej składki miałaby być zapisywana na specjalnych, wirtualnych kontach w ZUS.

Obecnie 4,3 proc. pobieranych składek fundusze inwestują w państwowe obligacje skarbowe i pobierają od tego prowizję. Zdaniem pomysłodawców zostawienie tych pieniędzy w państwowym ZUS spowoduje, że system, uwolniony od kosztów tej prowizji, stanie się tańszy. – Na kontach emerytalnych zostanie więcej oszczędności, a tym samym świadczenia będą wyższe – twierdziła podczas konferencji prasowej minister Fedak.

Ministrowie wyliczyli, że z powodu zniknięcia prowizji od zakupu obligacji, na koncie każdego klienta towarzystwa emerytalnego przybędzie dodatkowo średnio 47 zł rocznie. To oznacza, że po 35 latach pracy kapitał kobiety zwiększy się w sumie o 4360 tys. zł, a kapitał mężczyzny, który pracuje dłużej – o 5831 tys. zł.

Propozycja zmian  wywołała poruszenie części ekonomistów. Niektórzy uznali, że rząd szuka sposobu na załatanie dziury budżetowej w kieszeniach przyszłych emerytów. A odebranie funduszom części składki to nic innego, jak kreatywna księgowość, która zmniejsza co prawda jawny dług publiczny, ale za to tworzy dług ukryty.

– To trochę tak byśmy uznali, że szewcy za swoje usługi biorą zbyt wysokie opłaty i żeby z tym skończyć, zabrali ludziom buty – ocenia pomysł rządu profesor SGH Marek Góra, twórca reformy emerytalnej.

– Niech rząd nie próbuje mi wmawiać, że dzięki tym zmianom moja emerytura będzie większa – mówi Jeremi Mordasewicz, który zasiada w radzie nadzorczej państwowego ubezpieczyciela z ramienia pracodawców. – To obraża moją inteligencję. W długim okresie  największą stopę zwrotu dają inwestycje w akcje, a nie indeksowanie pieniędzy przez ZUS – wskazuje.

Negatywne oceny pomysłu spowodowały, że Michał Boni na konferencji prasowej nazwał projekt zmian „roboczą propozycją”, a premier Donald Tusk zapowiedział, że zmiany w składce na OFE  muszą zostać uzgodnione z towarzystwami emerytalnymi. – Choć od tej deklaracji minęło kilka dni, nikt ze strony rządu nie zaproponował nam w tej sprawie spotkania – informuje Marek Wilhelmi, rzecznik prasowy Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych.

Przedstawiciele rządu na razie nie wyjaśniają, jak towarzystwa mają inwestować powierzone im pieniądze po wprowadzeniu zmian. Czym miałyby zastąpić bezpieczny instrument, jakim są rządowe obligacje, oraz jaką część pomniejszonych składek mogłyby inwestować na rynkach kapitałowych, by starać się zapewnić przyszłym emerytom godziwe, a zarazem  bezpieczne zyski?  Obecnie, ze względu na bezpieczeństwo klientów, towarzystwa mogą lokować w akcjach nie więcej niż 40 proc.  powierzanych im środków.

Rząd podkreśla jedynie, że w ZUS zostaną tylko te składki, które fundusze do tej pory i tak inwestowały w obligacje. – To nie byłoby najlepsze rozwiązanie. Czasami jest tak, że trzeba szybko wycofać pieniądze z giełdy. Jeśli OFE nie będą mogły kupować obligacji, to gdzie uciekną z kapitałem w razie kryzysu? – kręci głową Mordasewicz.

Mocne słowa pod adresem rządu padły ze strony Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych. – To oszustwo, próba nacjonalizacji oszczędności emerytalnych – gorączkowała się podczas konferencji prasowej w ubiegłym tygodniu Ewa Lewicka, szefowa izby. Jej zdaniem planowana reforma oznacza wypowiedzenie umowy społecznej, dotyczącej przyszłych świadczeń emerytalnych. – Rząd chce zabrać od nas żywą gotówkę na bieżące potrzeby budżetowe – wskazywała Lewicka. – Ale chyba zapomina, że w przyszłości trzeba będzie te pieniądze emerytom zwrócić.

Zdaniem Lewickiej, zapowiadana zmiana zwiększa ryzyko, że w przyszłości może być problem z wypłatą emerytur, bo z powodów demograficznych w ZUS może zabraknąć pieniędzy.

Problem może pojawić się zwłaszcza po 2020 r., kiedy sytuacja demograficzna Polski będzie wyjątkowo trudna. Pracować zacznie pokolenie niżu demograficznego, a na odpoczynek przejdzie grupa ludzi z wyżu demograficznego.  Wówczas, aby wystarczyło pieniędzy na bieżące świadczenia, może okazać się konieczna obniżka emerytur lub podwyższenie kosztów pracy.

Nieco życzliwiej na te propozycje resortu spojrzeli ekonomiści z londyńskiego oddziału banku JP. Morgan. Ocenili, że proponowane przez ministrów zmiany w systemie emerytalnym powinny zredukować ryzyko przekroczenia progu 55 proc. długu publicznego. Planowana reforma ma przynieść budżetowi oszczędności rzędu 13 mld zł, które rząd teraz dokłada do ZUS na sfinansowanie wypłat emerytur.  Eksperci banku dodali jednak od razu, że „te zmiany zmieniają po prostu obecne zobowiązania na przyszłe zobowiązania”.

Według towarzystw, z „kontrrewolucją” minister Fedak wiąże się jeszcze jedno ryzyko: że biznes emerytalny przestanie się opłacać. Członkowie izby twierdzą, że jeśli reforma wejdzie w życie w zaproponowanej formie, to zyski ośmiu z 14 OFE będą zerowe. Ich zdaniem firmy mogą zawiesić wtedy działalność i nie wiadomo, kto przejąłby pieniądze, którymi obracały. Towarzystwa dodają, że może nie być chętnych, bo pozostałe OFE mają niewielkie zyski i mogą nie chcieć brać na siebie zobowiązań wobec większej liczby przyszłych emerytów.

Tym bardziej, że to nie koniec planowanych zmian. Minister Fedak ujawnia, że następna ustawa, którą przygotuje, ma ograniczyć działalność agentów ubezpieczeniowych. Planowane zmiany mają przede wszystkim zakończyć tzw. akwizycję wtórną, kiedy ludzie przenoszą się z jednego towarzystwa do innego za pośrednictwem agentów ubezpieczeniowych. Pani minister twierdzi, że agenci, którzy dostają prowizje za werbowanie klientów, często wykorzystują niewiedzę Polaków na temat funduszy i namawiają ich do zmiany na gorsze. – Chcę, aby w przyszłości takiej zmiany można było dokonać tylko za pośrednictwem internetu lub telefonicznie – mówi.  Kolejny projekt nowelizacji ustawy ma być gotowy do połowy przyszłego roku. Minister pracy nie wyklucza, że znajdzie się w nim także szeregi innych zmian. Ale nie chce zdradzić konkretów.

OPINIE

Andrzej S. Bratkowski, były wiceprezes NBP, doradca prezesa Polkomtela, spółki telekomunikacyjnej

 

Przesunięcie części składki z ZUS do OFE to dobry pomysł. Do ZUS trafia i tak ta cześć składki, która jest inwestowana w skarbowe papiery wartościowe. Pieniądze, jakie fundusze inwestowały na giełdzie, nadal w nich pozostaną. Różnica jest jednak taka, że wprowadzenie w życie nowego pomysłu rządu pozwala na zmniejszenie kosztów tej całej operacji. Dlatego uważam, że absolutnie nieuzasadnione jest twierdzenie, że nasze emerytury będą niższe. W takiej sytuacji emerytury mogą tylko wzrosnąć.

Nie należy się także obawiać, że przeniesienie większości zobowiązań na ZUS doprowadzi do załamania systemu emerytalnego. Zobowiązania ZUS to zobowiązania państwa. Jeśli w kasie państwowej nie będzie pieniędzy, to tak samo nie będzie ich na wypłatę emerytur, jak i wykup obligacji od OFE. I wtedy fundusze też nie będą miały pieniędzy na te świadczenia. Ale tak może stać się tylko w przypadku katastrofy finansów państwa. A ona nie grozi nam bardziej niż innym krajom.

Moim zdaniem zaproponowane rozwiązanie jest jedynym obecnie sposobem na podratowanie kasy państwa. Pewnie, że to tylko trik, ale jedyny, który można przeprowadzić szybko. Gdybyśmy mieli wzrost gospodarczy na poziomie 5 proc., to bym rząd za to krytykował.  Teraz jednak nie ma innego wyjścia. Alternatywą jest tylko cięcie wydatków na inwestycje czy obniżenie pensji pielęgniarkom i nauczycielom. Oczywiście należy też szukać innych rozwiązań, np. reformując KRUS czy rezygnując z emerytur mundurowych, bo w dalszej perspektywie przyniesie oszczędności dla budżetu państwa. Tyle, że z reformy KRUS możemy mieć w pierwszym roku około 1 mld oszczędności. To w obecnej sytuacji za mało. Jednak nie ukrywajmy, największym źródłem oszczędności byłoby wydłużenie wieku emerytalnego.

Jolanta Fedak, minister pracy

System emerytalny to nie jest dziesięć przykazań, że nie można go zmieniać. Kiedy przygotowywano w Polsce reformę emerytalną, nikt nie przypuszczał, że wkrótce wejdziemy do Unii Europejskiej czy strefy Schengen lub będziemy planowali wprowadzenie euro. Tym bardziej nikt nie pomyślał, że nadejdzie wielki kryzys, załamie się giełda i w wyniku tego składki emerytalne stopnieją. Doświadczenia te jednak pokazały nam teraz , że trzeba ten system dostosować do zmienionej sytuacji.  Zmniejszenie składki na OFE z 7 do 3 proc. może być tylko z korzyścią dla emerytów. Nie widzę powodów, dla których emeryci mają finansować ze swoich oszczędności fundusze emerytalne. Dlatego uważam, że polski system emerytalny należy maksymalnie odchudzić. Jak dotąd udało nam się  obniżyć prowizję, którą pobierają OFE. Ten mój pomysł poparły wszystkie kluby poselskie, dlatego od przyszłego roku prowizja za obracanie składkami emerytów będzie o połowę niższa. Przypuszczam, że tym razem będzie podobnie.

Ale to nie koniec zmian. Mimo krytyki ze strony osób związanych z tworzeniem reformy emerytalnej, nie zamierzam się wycofać z propozycji zmniejszenia składki pozostającej w dyspozycji towarzystw emerytalnych. Uważam też, że w najbliższej przyszłości musimy się zająć wyeliminowaniem nieuczciwej akwizycji, zdecydować o stworzeniu funduszy bezpiecznych, które na kilka lat przed wypłatą świadczeń będą lokowały kapitał wyłącznie w instrumenty bezpiecznie, a także ostatecznie rozstrzygnąć, kto będzie wypłacał emerytury.

Agnieszka Chłoń-Domińczak, do niedawna wiceminister pracy w obecnym rządzie, pracownik naukowy SGH

Zaproponowana przez ministrów pracy Jolantę Fedak i finansów Jacka Rostowskiego zmiana systemu emerytalnego w żadnym wypadku nie uratuje budżetu państwa, bo nie zmniejszy zobowiązań, które na nim ciążą. To jedynie nakładanie na budżet więzi, które nie do końca są jawne i nad którymi bardzo łatwo stracić kontrolę. Uważam, że rozwiązania problemów emerytalnych należy raczej szukać w wydłużaniu wieku emerytalnego i zwiększaniu aktywności zawodowej kobiet i mężczyzn. To, co chce teraz zrobić rząd, to złamanie umowy społecznej, która została zawarta przy wprowadzeniu reformy emerytalnej. Wprowadza niepotrzebny niepokój w kraju. Minister finansów tłumaczy, że zmiany te mają związek z długiem publicznym, który zbliża się do progu ostrożnościowego 55 proc. PKB. Ale to, co proponuje, to tylko księgowy chwyt. Dług nie zniknie, będzie jedynie mniej widoczny. Obawiam się, że skończy się to za 20 czy 30 lat tym, że w kasie ZUS zabraknie środków na wypłatę emerytur.

CZYTAJ RÓWNIEŻ

Nie mamy żadnego systemu emerytalnego tylko emerytalny chaos – Robert Gwiazdowski


Tagi


Artykuły powiązane

Technologia w sukurs ludzkiej pracy

Kategoria: Trendy gospodarcze
Napływ uchodźców z Ukrainy do Polski na skutek inwazji rosyjskiej nie zmieni trendu przechodzenia gospodarki analogowej na cyfrową – mówi dr hab. Jakub Górka z Wydziału Zarządzania UW, doradca prezesa ZUS ds. FinTech i e-płatności, ekspert PSMEG w Komisji Europejskiej.
Technologia w sukurs ludzkiej pracy