Autor: Bogdan Góralczyk

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego, politolog, dyplomata, znawca Azji.

Czy zaczną nami rządzić algorytmy?

„Przewidywanie jest bardzo trudne, szczególnie jeśli chodzi o przyszłość” – mówi trafna formuła duńskiego fizyka Nielsa Bohra. Jednak przyszłość od zawsze ciekawi ludzi. Jaka będzie tym razem? Po pandemii COVID-19, pierwszym prawdziwie globalnym kryzysie w dziejach ludzkości, i w obliczu zmian klimatu?
Czy zaczną nami rządzić algorytmy?

Dawniej mieliśmy kryzysy i zarazy raczej lokalne, dziś po raz pierwszy odczuwamy to samo zagrożenie jako wspólne dla całego gatunku ludzkiego. A takim zagrożeniem właśnie przed dziesięciu laty zajął się historyk z wykształcenia, a wzięty pisarz i myśliciel Yuval Noah Harari. Urodzony w Izraelu (w 1976 r.), ale z korzeniami w Polsce (babcia i najbliższa rodzina z Chmielnika i Częstochowy), wykształcony w Oxfordzie, zdobył światową sławę trylogią Sapiens. Od zwierząt do bogów (oryginalne wydanie 2011), Homo deus. Krótka historia jutra (2016) oraz 21 lekcji na XXI wiek (2018). Wszystkie, jako światowe bestsellery, zostały przetłumaczone na język polski, ta ostatnia zupełnie niedawno.

W epoce cyfryzacji

Harari, profesor na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie, ale też członek Izraelskiej Akademii Nauk, jest ceniony przez czytelników, ale także fachowców, jako niekonwencjonalny nie tyle badacz, ile opowiadacz dziejów, a przy tym – narrator bezustannie zaskakujący skojarzeniami i wywodami, prowokujący do myślenia i zastanowienia się nad tym, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy jako ludzie na planecie Ziemia. To nadaje rangę jego rozważaniom, a w trakcie pandemii i po niej tym ważniejsze mogą być jego przemyślenia. Jednak pamiętajmy, że książka została napisana jeszcze przed pandemią i związanym z tym kryzysem.

Pierwszy z tomów trylogii był poświęcony przeszłości (rozwojowi gatunku ludzkiego, w sensie jego intelektualnego rozwoju), drugi przyszłości (w czasach, „gdy boga nie ma”, a jego miejsce usiłuje zająć człowiek). Natomiast ten trzeci, tu omawiany, jest w zasadzie poświęcony teraźniejszości i najbardziej skoncentrowany na analizie stanu obecnego, ale nadal nie stroni od skojarzeń z przeszłością, a nade wszystko nie unika wypadów w przyszłość.

Nie jest to jednak klasyczna literatura science fiction, nawet ta w wydaniu Stanisława Lema, chociaż skojarzenia tych dwóch znakomitych pisarzy i myślicieli nasuwają się same (Harari zna Mickiewicza i Słowackiego, a nawet mit o Polsce jako Chrystusie Narodów, ale do Lema się nie odwołuje). To raczej niezmiernie inteligentny i ciekawie podany zestaw najistotniejszych, zdaniem autora, problemów współczesnego świata (tytułowych „lekcji”), które – jak zaznacza – „nie kończą się wszakże prostymi odpowiedziami. Ich celem jest pobudzenie do dalszego myślenia i ułatwienia czytelnikom włączenia się w niektóre spośród najważniejszych toczących się  współcześnie debat”.

Paleta tematów jest w tej książce naprawdę rozległa i wszechstronna. Autor głośno zastanawia się, czego uczyć  nasze dzieci w epoce cyfryzacji, jak skłonić nas do rozważań  na temat pracy i naszego funkcjonowania w świecie sztucznej inteligencji. Nawet nie kryje, że obawia się katastrofy ekologicznej i klimatycznej, ale nie stroni też od pytań o kryzys i przyszłość demokracji liberalnej (której jest wyznawcą, choć nieortodoksyjnym), czy o to, w jaki sposób i ilu imigrantów wpuści do siebie Europa. Zastanawia się też nad możliwością wybuchu nowej wojny światowej oraz snuje rozważania o tym, „która cywilizacja zdominuje świat – Zachód, Chiny, islam?”

Cyfrowe dyktatury?

Z punktu widzenia profilu i czytelników tego portalu najbardziej ekscytujące i godne uwagi powinny być jednak te partie obszernych i rozległych rozważań autora, w których zastanawia się on, czego i jak będą się uczyły korporacje i rządy w epoce cyfrowej i w czasach sztucznej inteligencji, a także – jak będą próbowały hakować nasze umysły i przejmować nad nimi kontrolę? Jakie wyzwania stawia przed nami coraz szybciej dokonująca się rewolucja informacyjna oraz idące w ślad za nią zmiany w biotechnologii? To są, jego zdaniem i w czym Harari nie jest odosobniony, „największe wyzwania, jakie kiedykolwiek napotkał nasz gatunek”.

Czy przypadkiem postęp naukowo-techniczny i rewolucja informatyczna wraz ze sztuczną inteligencją nie sprawią, że zaczną nami rządzić algorytmy, a nie tylko nasze umysły, a one z kolei w oparciu o coraz więcej nagromadzonych danych (big data) czy nie zaprowadzą nas wręcz do cyfrowych dyktatur.

Innymi słowy, chodzi o to, czy przypadkiem postęp naukowo-techniczny i rewolucja informatyczna wraz ze sztuczną inteligencją nie sprawią, że zaczną nami rządzić algorytmy, a nie tylko nasze umysły, a one z kolei w oparciu o coraz więcej nagromadzonych danych (big data) czy nie zaprowadzą nas wręcz do cyfrowych dyktatur.

Jedna planeta, dwa systemy

Żyjemy w czasach zamętu, a wyzwania natury technicznej, gospodarczej, a nawet etycznej i filozoficznej stawiają przed nami zupełnie nowe zadania i problemy. Chwieją się dawne hierarchie, wchodzi do naszego codziennego życia i funkcjonowania w pracy coraz więcej danych i wiedzy, którą samemu trudno uporządkować i pojąć. Stąd pokusa dla wszelkiego rodzaju szarlatanów, podsuwających masom swe uproszczone rozwiązania i łatwe odpowiedzi w tych niełatwych czasach liberalizacji i globalizacji. Mamy tu jeden wyraźnie zaznaczony nurt myślenia, że wszystko przechodzi w ręce wielkich korporacji i monopolistów, którzy korzystając z dobrodziejstw nowoczesnych technologii zafundowali nam „potężny przekręt wzmacniający pozycję maleńkiej elity kosztem mas”.

Ten sposób myślenia widzimy i w USA, i w Europie Zachodniej, i u nas, ale przecież nie ogranicza się on tylko do Zachodu, bo obok Facebooka, Twittera czy Wikipedii są przecież chińskie Huawei, Tencent czy Baidu. To one przecież, co właśnie widzimy, a czego Harari nie rozważa, choć akurat nas w ten temat zręcznie wprowadza, znalazły się w centrum zainteresowania polityków i mediów. Albowiem w USA monopoliści ocenzurowali nawet amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa, podczas gdy władze chińskie, broniąc swego monopolu, uderzyły w swoje największe technologiczne korporacje, jak Alibaba czy Didi, by pokazać – chińskiej publiczności i światu – kto tam tak naprawdę rządzi.

Mamy więc szok dotychczas dominujących liberalnych czy neoliberalnych elit, które z jednej strony znalazły się pod presją sił o charakterze czy to narodowym, czy to wręcz autokratycznym, a z drugiej uświadamiają sobie, że ich dominująca pozycja (i wyższe dochody) mogą być podważone przez postęp naukowo-techniczny. Albowiem, co podkreśla Harari, „w miarę udoskonalania się sztucznej inteligencji (SI) wkrótce możemy osiągnąć taki punkt, w którym już nikt z nas nie będzie rozumieć finansów”.

Najbardziej palące zadania to kwestie regulacji własności danych z jednej, a rewolucja naukowo-techniczna i cyfrowa z drugiej strony. To najpilniejsze polityczne wyzwania stojące przed całą klasą polityczną i gospodarczo-biznesową na globie.

Będziemy musieli oddać się w ręce maszyn liczących i big data, a równocześnie – co jest z kolei trwogą mas – gruntownie zmieni się charakter naszej pracy, coraz bardziej wirtualnej i zdalnej (przypomnijmy, że autor prowadził te rozważania jeszcze przed pandemią!). Dlatego obecnie najbardziej palące zadania to kwestie regulacji własności danych z jednej, a rewolucja naukowo-techniczna i cyfrowa z drugiej strony. To najpilniejsze polityczne wyzwania stojące przed całą klasą polityczną i gospodarczo-biznesową na globie. W kontekście rozwoju SI rodzą się bowiem pytania o narodziny nowej klasy – ludzi zbędnych i nie mających co ze sobą zrobić, a tym samym zagubionych i sfrustrowanych.

Gdy tort już nie rośnie

„Być może w XXI wieku – pisze Harari – populistyczne bunty będą skierowane nie przeciwko ekonomicznej elicie, która żyje z wyzysku innych, lecz przeciwko ekonomicznej elicie, która już innych nie potrzebuje”. Dotychczas, w kończącej się neoliberalnej epoce było tak, że „supermarket okazał się znacznie silniejszy od gułagu”. Ale co będzie w epoce nowej, gdy ruszą z posad sfrustrowane, a może i niedożywione masy? Czy Europa poradzi sobie z nową imigracyjną falą, wywołaną nie tylko destabilizacją czy konfliktami etnicznymi, ale też presją zmian ekologicznych klimatycznych? – pyta autor, też niejako antycypując to, co znajduje się aktualnie na szczycie naszej agendy.

Wyzwania klimatyczne: pilna robota

Jak na to wszystko zareaguje dotychczas rządząca, a więc uprzywilejowana, ale w dużym stopniu skorumpowana oligarchia? Część zrezygnuje z dotychczasowej wolnorynkowej mantry, część wykorzysta swój monopol w stosunku do mediów, a niemal całość „będzie przerzucać na innych winę za własne zaniedbania”. Jak długo?

Czy Europa poradzi sobie z nową imigracyjną falą, wywołaną nie tylko destabilizacją czy konfliktami etnicznymi, ale też presją zmian ekologicznych klimatycznych? – pyta autor, też niejako antycypując to, co znajduje się aktualnie na szczycie naszej agendy.

Taki stan nie potrwa w nieskończoność, tym bardziej w świetle dokonujących się i zachodzących wciąż zmian. W co najmniej trzech, jeśli nie więcej, wymiarach mamy bowiem na Ziemi zupełnie nową jakość. Decydują o niej: rewolucja techniczna, w tym biotechnologie i SI, katastrofa ekologiczno-klimatyczna oraz konieczność zmiany podejścia do tak podstawowego zagadnienia, jakim jest praca.

Pod tym względem wywody Y. N. Harariego są naprawdę ważne. Pisze on: „Liberalizm nie potrafi jednak dać nam żadnych oczywistych odpowiedzi na największe problemy, jakie przed nami stoją: co zrobić w obliczy katastrofy ekologicznej i gigantycznego przełomu technicznego? Tradycyjnie liberalizm liczył na to, że wzrost gospodarczy będzie w czarodziejski sposób rozwiązywał konflikty społeczne i polityczne… Dopóki tort ciągle rósł, było to możliwe. Jednakże wzrost gospodarczy nie ocali globalnego ekosystemu – wręcz przeciwnie, to on jest przyczyną kryzysu ekologicznego”.

Nowa zielona rewolucja?

W ten oto sposób trafiamy w samo sedno teraźniejszości. Po tym, jak do współczesnego rozwiniętego Zachodu dołączyły szybko rosnące i zazdroszczące mu Wschodzące Rynki, nasza planeta, a po rozpadzie ZSRR cała ludzka cywilizacja oparta na zasadach rynku i kapitalizmu, a wiec stawiająca na wzrost (PKB i innych czynników) okazuje się za mała w stosunku do naszych ambicji. Blisko półtora miliarda Chińczyków i podobna liczba Hindusów nie może sobie pozwolić na amerykański poziom życia, choć tak chce – i czego trudno jest odmówić. Dopiero teraz trafiamy na głośne „granice wzrostu”, forsowane przed dekadami przez Klub Rzymski skupiający grono intelektualistów troszczących się o przyszłość naszej planety.

Owszem, ucieczka i tak naprawdę prawdziwa nadzieja tkwi w tak mocno eksponowanym w „lekcjach Harariego” przełomie technicznym. Tyle tylko, że niesie on ze sobą zupełnie nowe, niespotykane dotąd wyzwania i zagrożenia, zarówno dla naszego dotychczasowego stylu pracy, jak i życia. A na to nakładają się tzw. wyzwania globalne, obok znanej już od dawna nieproliferacji broni jądrowej, np. wyzwania ekologiczne (deforestacja, brak wody i czystego powietrza i inne) i klimatyczne.

Wielki Rozwód, albo kto sięgnie po technologiczny prymat?

To przecież nie jest przypadek, że niezależnie od siebie kręgi decyzyjne w Unii Europejskiej oraz amerykańscy Demokraci, a nawet chińscy komuniści (przynajmniej z nazwy, bo kapitaliści z portfela i zachowania) mówią, a nawet podejmują pierwsze decyzje wprowadzające Nowy Zielony Ład (New Green Deal), otwarcie nawiązujący przecież do głośnego Nowego Dealu Franklina Delano Roosvelta z lat 30. poprzedniego stulecia. Albowiem, jak uczy Historia, wielkie kryzysy przynoszą ze sobą wielkie i nowe rozwiązania.

Jednakże inne elity w tym samym czasie proponują zupełnie inne rozwiązanie: w odpowiedzi na wyraźne i raczej nieodwracalne załamanie się prorynkowej neoliberalnej mantry proponują powrót do etatyzmu, centralizacji i twardego (politycznego i biurokratycznego) zarządzania. Która opcja zwycięży? Yuval Noah Harari, przekonany liberał, stawia na tę pierwszą opcję, uznając ja zresztą za najbardziej wskazaną, ale nie ukrywa obaw, że przynajmniej na krótką metę mogą wygrać tendencje autokratyczne czy antydemokratyczne. A świat tymczasem nieodmiennie idzie do przodu. Kto i w jakich celach opanuje obecną rewolucję informatyczną – i czy w ogóle jest ona do opanowania? Harari nie daje prostych odpowiedzi, ale zmusza nas do myślenia na takie właśnie tematy – i za to mu chwała.

 


Tagi