(©Envato)
Wciąż nie wiadomo, jaki wpływ na gospodarki będzie miała druga fala pandemii, o ile w ogóle wystąpi.
Niepokojący jest przykład Izraela, w którym zarządzono ponowny lockdown z powodu zwiększonej liczby zachorowań na COVID-19. OECD prognozuje, że każdy miesiąc lockdownu powoduje ubytek rocznego wzrostu PKB o 2 proc., a niektóre sektory, takie jak turystyka i hotelarstwo, doświadczają znacznie głębszego spadku, sięgającego nawet 70 proc.
W kryzysie szybciej gonimy Europę
Druga fala pandemii może więc zmienić aktualne prognozy na rok 2020 i 2021. Taki scenariusz mógłby doprowadzić do spadków PKB w miesiącach zimowych. Jednak szok nie będzie tak silny jak w II kwartale 2020 roku, ze względu na doświadczenie w radzeniu sobie z wirusem, innowacje w leczeniu, testowaniu i śledzenie rozprzestrzeniania się pandemii oraz umiejętności dostosowania się przedsiębiorstw. Rośnie też optymizm co do możliwości powstania szczepionki.
Według wrześniowej prognozy Fitch Rating łączne, globalne PKB skurczy się w tym roku o 4,4 proc., w roku 2021 wzrośnie o 5,2 proc., a w 2022 o 3,6 proc. Łączny wzrost światowego PKB w ciągu trzech lat ma wynieść 4,2 proc.
PKB gospodarki światowej w 2020 r. roku ma spaść o 4,4 proc.
Prognoza Fitch ma tę zaletę, że jest aktualniejsza od prognozy MFW, OECD, czy Eurostatu. Uwzględnia nie tylko spadek PKB, do którego doszło w I półroczu, ale także odbicie poszczególnych gospodarek w miesiącach letnich oraz przewidywania dotyczące kolejnego lockdownu. Dlatego tę prognozę przyjmuję za bazową. W stosunku do prognozy z czerwca Fitch zrewidował w górę wzrost (a właściwie spadek) PKB gospodarki światowej; w tym roku ma spaść o 4,4 proc., podczas gdy poprzednia prognoza zakładała spadek o 4,6 proc..
Mniej dotkliwy niż się wydawało trzy miesiące temu będzie spadek PKB w USA – 4,6 proc., a nie 5,6 proc., jak w poprzedniej prognozie. Fitch zrewidował też w górę prognozę dla Chin – wzrost o 2,7 proc., czyli o 1,5 pkt. proc. więcej niż prognozowano w czerwcu.
Gorsza natomiast jest prognoza dla strefy euro – spadek w tym roku o 9,0 proc., czyli o 1 pp więcej niż w prognozie z czerwca i w Wielkiej Brytanii – 11,5 proc. wobec 9,0 proc. prognozowanych wcześniej.
Jeśli prognoza Fitch się sprawdzi, to za trzy lata PKB strefy euro będzie o 1 proc. niższe niż w 2019, USA o 2 proc. wyższe, Chin o 16,7 proc. wyższe, a Japonii o 1 proc. niższe.
PKB krajów rozwijających się wyniesie w 2022 roku 110,2 proc. poziomu z roku 2019, a krajów rozwiniętych 100,4. Kryzys przyczyni się więc – podobnie jak kryzys lat 2008-2010 – do zmniejszenia dystansu między krajami bogatymi a krajami pretendującymi do tej pozycji, zwłaszcza azjatyckimi.
Do 2022 roku Polska ma zmniejszyć dystans do strefy euro o 5,2 pp, do Niemiec o 2,3 pp, do Wielkiej Brytanii o 7,1 pp, do Hiszpanii o 8,1 pp, a do Francji o 6,8 pp. W 2019 roku PKB na głowę mieszkańca Polski, z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej, wynosiło 73 proc. średniej UE i 71 proc. średniej krajów strefy euro. Przyjmując założenie, że PKB w strefie euro w najbliższych latach będzie spadało lub rosło w tym samym tempie co w całej UE, a liczba mieszkańców znacząco się nie zmieni, w roku 2022 PKB na mieszkańca Polski osiągnie 77 proc. średniej unijnej i 75 proc. średniej strefy euro.
Ale tempo wzrostu polskiej gospodarki warto porównywać nie tylko do bogatej Unii Europejskiej, ale też do innych krajów z rynków wschodzących. To porównanie wypada mniej korzystnie, szczególnie w przypadku krajów azjatyckich.
Chiny wyprzedzają USA
Kryzys spowodowany pandemią spowoduje, że PKB nominalne Chin znacząco przybliży się do PKB Stanów Zjednoczonych lub też – uwzględniając parytet siły nabywczej – znacząco go wyprzedzi.
Chiny są jedyną dużą gospodarką, w której w tym roku spodziewany jest wzrost PKB. Zawdzięczają to skutecznej walce z COVID-19 za pomocą drastycznych środków, trudnych do zastosowania w krajach nieautorytarnych lub też autorytarnych, ale źle zarządzanych (przypadek Rosji i Białorusi).
Motorem ożywienia chińskiej gospodarki są inwestycje, które w tym roku według prognozy Fitch wzrosną o 9,5 proc., a w 2021 o 9,6 proc. To jedyny taki przypadek w dużych gospodarkach. W USA Fitch prognozuje spadek inwestycji w tym roku o 4,6 proc. i wzrost o 4,4 proc. w przyszłym, w strefie euro odpowiednio: spadek o 10,6 i wzrost o 0,9 proc., w Niemczech spadek o 3,6 proc. i wzrost o 4,6 proc., w Wielkiej Brytanii spadek o 15,4 proc. i wzrost o 1,9 proc., w Polsce spadek o 4,0 proc. i wzrost o 5,8 proc.
Nakłady inwestycyjne w dużej mierze zależą od oczekiwań przyszłej koniunktury oraz stabilnej polityki gospodarczej. Chińskie władze mają też dodatkowe narzędzia w postaci tanich kredytów oraz administracyjnych nacisków na zarządy firm państwowych i prywatnych. Stąd prognoza takiego wzrostu nakładów, wyprzedzającego wzrost konsumpcji i PKB. Chińskie inwestycje to dobra wiadomość dla reszty świata, zwłaszcza krajów surowcowych, które w najbliższych miesiącach mogą liczyć na wzrost cen produktów eksportowych.
Zmiana łańcuchów dostaw
Doświadczenia kryzysu wywołanego przez pandemię skłonią zarządy wielu firm do przebudowania łańcuchów dostaw. Presja publiczna i polityczna może doprowadzić do przeniesienia części produkcji z krajów odległych, na przykład z Azji Wschodniej, do własnego kraju lub krajów sąsiednich, o ile nie są one odgrodzone granicami celnymi.
Najbardziej uderzająca w czasie pandemii była kruchość łańcuchów dostaw w sektorze ochrony zdrowia.
Chociaż Stany Zjednoczone wydają najwięcej na świecie na badania i rozwój, na początku kryzysu nie były w stanie dostarczyć odpowiednich ilości potrzebnych materiałów medycznych, takich jak: maseczki, zestawy testowe i respiratory, gdyż 70 proc. wykorzystywanego w USA sprzętu medycznego i lekarstw jest importowanych.
Złożonych łańcuchów dostaw nie można przebudować z dnia na dzień. Ale częściej niż dotychczas będą powstawały nowe zakłady produkcyjne w krajach rozwiniętych, gdzie są wysokie koszty pracy. To przyspieszy proces automatyzacji, co jest złą informacją dla pracowników, a nowe miejsca pracy będą powstawać głównie w usługach.
Przegrane branże: turystyka i transport lotniczy
Rynek turystyczny jest jednym z sektorów, który najbardziej ucierpiał. Kryzys dotknął biura podróży, hotele i linie lotnicze. Światowy ruch lotniczy spadł nawet o 70 proc. w szczytowym momencie kryzysu. Teraz to zaledwie połowa poziomu sprzed kryzysu.
Po wygaśnięciu pandemii turystyka stopniowo powróci do stanu sprzed kryzysu, ale mogą zmienić się kierunki podróżowania. Ludzie chętniej będą jeździć w rejony bliższe ich miejsca zamieszkania, a ruch lotniczy będzie potrzebował kilku lat, by powrócić do stanu pierwotnego. Tak było po atakach terrorystycznych z 11 września 2001r.
Zagrożonych jest kilkanaście regionalnych portów lotniczych w Polsce. W ostatnich latach rozwijały się dynamicznie, ale z powodu pandemii znalazły się poniżej progu rentowności. Prawdopodobnie część z nich zostanie zlikwidowana, a pasażerowie w podróżach krajowych zaczną ponownie korzystać z linii kolejowych lub autobusowych.
Podróże służbowe stanowią 12 proc. sprzedanych biletów lotniczych, ale generują 70 proc. zysków linii lotniczych.
Duża część klientów linii lotniczych, a także hoteli, to pasażerowie odbywający podróże służbowe. Są tym cenniejsi, im częściej wybierają drogie miejsca w klasie biznesowej i pokoje w 5-gwiazdkowych hotelach. Podróże służbowe stanowią jedynie około 12 proc. wszystkich sprzedanych biletów lotniczych, ale generują do 70 proc. zysków linii lotniczych.
Podczas pandemii konferencje i spotkania biznesowe zostały zastąpione przez wideokonferencje, których organizacja jest znacznie tańsza, a efekt porównywalny. W niedalekiej przyszłości konferencje, wystawy i inne wydarzenia biznesowe mogą również odbywać się online. Budżety na podróże są dużym wydatkiem dla wielu firm, a dostępność wirtualnej alternatywy stanowi dobry powód do redukcji kosztów. Prawdopodobny jest zatem stały spadek liczby podróży służbowych, co spowoduje spadek dochodów lotniczych, hoteli, restauracji i wypożyczalni samochodów.
Jeszcze przed wybuchem kryzysu, we wrześniu 2019 roku, upadła najstarsza, brytyjska firma turystyczna Thomas Cook, obecna w kilkudziesięciu krajach i dysponująca własnymi liniami lotniczymi. Można się spodziewać, że po wygaśnięciu programów osłonowych, finansowanych przez rządy, branżę turystyczną i lotniczą czeka fala bankructw.
Nieruchomości
Tendencja do pracy zdalnej będzie się utrzymywać, mimo wygaśnięcia pandemii. Dlatego zmniejszać się będzie popyt na drogie lokalizacje biurowe w centrach dużych miast.
Większe mieszkania, mniejsze biura, czyli nieruchomości po pandemii
W jednym z najdroższych na świecie miejsc – na nowojorskim Manhattanie – biuro dla pracownika kosztowało przed kryzysem średnio około 20 tys. dolarów rocznie. Firmy mogą te pieniądze zaoszczędzić, przechodząc na system telepracy. Niektóre korporacje, np. Barclays, już ogłosiły zamiar ograniczenia liczby miejsc pracy zlokalizowanych w głównych centrach finansowych.
Dalsza migracja do internetu będzie również presją na obniżenie cen powierzchni handlowych. W dłuższej perspektywie może również spaść popyt na mieszkania w najlepszych lokalizacjach miejskich, ponieważ pracujący zdalnie nie muszą mieszkać w pobliżu pracodawcy. Deweloperzy, którzy do tej pory koncentrowali się wyłącznie na dużych miastach, muszą przemyśleć strategię. Być może opłacalne staną się inwestycje w mniejszych miastach, dobrze połączonych siecią teleinformatyczną.
Sektor finansowy
Programy rządowe wspierające płynność przedsiębiorstw sprawiły, że nie ma masowych bankructw, a tym samym kryzys nie przeniósł się na instytucje finansowe. Ale od początku roku spadają notowania giełdowe banków.
Akcje największego pod względem aktywów, amerykańskiego banku JPMorgan Chase straciły 30 proc., akcje największego banku europejskiego HSBC blisko 50 proc., największego banku w Unii Europejskiej BNP Paribas o 35 proc., a największego, polskiego banku PKO BP o 36 proc. Rynek spodziewa się kryzysu bankowego, który może nastąpić, gdy skończą się pieniądze przekazywane z budżetów do zadłużonych w bankach firm.
Handel detaliczny
Od kilku lat rosną obroty handlowe w internecie. Niektóre tradycyjne sieci handlowe przestawiają się na handel online, który w okresie pandemii przeżywa boom. Sprzedaż internetowa umożliwia wyszukiwanie najtańszych ofert, co jest szczególnie przydatne w przypadku towarów, których jakość jest znormalizowana – np. produktów AGD, książek, sprzętu elektronicznego.
Plan odbudowy europejskiej gospodarki napotyka na sprzeczne interesy
Pandemia spowoduje upadek wielu sieci handlu detalicznego, które nie potrafią szybko przestawić się na handel w internecie, na przykład księgarń.
Paradoksalnie – podczas epidemii sukces odniosła sieć handlowa Dino Polska, która w pierwszym półroczu 2020 r. osiągnęła przychody ze sprzedaży większe o 33,9 proc. niż w analogicznym okresie 2019 r. Sama sprzedaż w sklepach wzrosła o 13,3 proc. To pokazuje, że nawet w najtrudniejszych warunkach można się rozwijać, o ile przedsiębiorcy mają pomysł na wykorzystanie sytuacji.
Wygrane branże: technologia i farmaceutyka
Zdalna praca i zdalne kontakty wymuszone przez pandemię sprawiły, że zyskały firmy specjalizujące się w przydatnych technologiach. Oraz sektor farmaceutyczny. W pierwszych miesiącach pandemii, gdy kursy większości akcji pikowały, w górę szły spółki produkujące testy pozwalające stwierdzić obecność wirusa w organizmie oraz obiecujące wynalezienie szczepionki przeciwko koronawirusowi lub lekarstw, pozwalających na wyleczenie choroby.
Akcje brytyjsko-francuskiej grupy Novacyt, dostarczającej szeroką gamę testów i odczynników, wzrosły od początku roku do końca kwietnia 26-krotnie. W styczniu 2020 roku firma ogłosiła, że jej dział diagnostyki molekularnej – Primerdesign uruchomił test molekularny na obecność wirusa SARS-CoV-2 . Test został zatwierdzony przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) w kwietniu 2020 r. i sprzedano go do wielu krajów. Novacyt prześcignął konkurentów, ale gdy inne firmy zaczęły dostarczać testy, akcje spółki spadły.
Równie imponujące wzrosty osiągnęło kilka innych korporacji z branży farmaceutycznej i biotechnologii. Rynek negatywnie reagował na porażki. Notowana na NASDAQ firma Gilead Sciences na początku zaczęła szybko zyskiwać na wartości, gdyż jej lek przeciwwirusowy Veklury został uznany za jedną z najbardziej obiecujących, potencjalnych metod leczenia COVID-19. Ale w lipcu amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) ostrzegła przed potencjalnie szkodliwymi interakcjami z innymi lekami i akcje Gilead Science spadły do poziomu z początku roku.
Według raportów Forbesa Stéphane Bancel, dyrektor generalny korporacji Moderna, stał się miliarderem w ciągu jednej nocy po tym, jak firma ogłosiła, że oczekuje się rozpoczęcia badań na ludziach nad szczepionką przeciwko COVID-19.
Powszechnie stosowanym narzędziem w telekonferencjach i w zdalnym nauczaniu stał się Zoom. Nic dziwnego, że akcje Zoom Video Communications drożały zarówno w czasie giełdowej bessy, jak i później, gdy rynek, na skutek interwencji Fed, zaczął rosnąć. Dziś są blisko 6-krotnie droższe niż na początku roku.
Narzucona przez rządy izolacja była katastrofą dla masowych imprez – koncertów, pokazów filmowych, przedstawień teatralnych. Kultura przeniosła się do internetu i takie firmy jak Netflix lub Amazon zyskały na wartości. Na warszawskiej giełdzie najbardziej zdrożały akcje producenta gier CD Projekt, ale rosły także przed pandemią.
Internetowe nośniki kultury i aplikacje do zdalnego porozumiewania się na stałe wejdą do obiegu.
Czy trendy rynkowe, zachodzące w czasie pandemii utrzymają się także po jej wygaśnięciu? Niektóre zapewne tak. Internetowe nośniki kultury i aplikacje wykorzystywane do zdalnego porozumiewania się to innowacje, które na stałe wejdą do obiegu. Firmy z branży farmaceutycznej i biotechnologicznej ścigają się w poszukiwaniu skutecznej szczepionki na SARS-CoV-2. Korporacja, która pierwsza rozpocznie masową produkcję szczepionek, przeżyje boom, ale tylko do wygaśnięcia pandemii.
Zwycięzcami pandemii będą też fundusze private equity, fundusze hedgingowe i/lub inwestorzy instytucjonalni, którzy będą mogli wykorzystać załamanie giełdy, aby kupić cenne aktywa po wyjątkowo niskich cenach. Podobny proces zachodził w latach 2008-2010, podczas światowego kryzysu finansowego.