Ancyparowicz, RPP: Stopy proc. raczej bez zmian do końca 2018 r.

Jeśli nie nastąpią nieoczekiwane wydarzenia, to stopy proc. powinny pozostać na niezmienionym poziomie do końca 2018 r. – uważa Grażyna Ancyparowicz, członkini Rady Polityki Pieniężnej. Zaznaczyła, że jej pogląd na politykę pieniężną złagodziła niska dynamika inwestycji oraz wolne postępy programu Mieszkanie+.

„Jeśli nie nastąpią nieoczekiwane wydarzenia, to można przyjąć, że prezes Glapiński ma rację i w 2018 r. nie dojdzie do podwyżki stóp proc., bo nie ma do niej obecnie żadnych podstaw” – powiedziała PAP Biznes Ancyparowicz.

Podkreśliła, że nie zrealizowały się scenariusze ryzyka, które brała pod uwagę w połowie 2017 r.
„W połowie roku wspominałam o możliwości wcześniejszej podwyżki, bo myślałam, że szybciej ruszą inwestycje i one wygenerują dodatkowe dochody, a do tego liczyłam, że nastąpi większa emisja kredytu w związku z programem Mieszkanie+” – powiedziała.

„Myślałam, że to wszystko ruszy na raz i zbyt szybko, tym samym podgrzewając zbyt mocno koniunkturę i wywołując potrzebę jej chłodzenia. Dynamika inwestycji jest jednak umiarkowana i podobnie wygląda sytuacja z programem budowy mieszkań. Obawiałam się, że to będzie sprint, a okazało się, że to maraton” – dodała.

Ancyparowicz zaznaczyła, że do podwyżki może dojść, kiedy Rada zobaczy, że „kreacja dochodów jest niewspółmiernie wysoka w stosunku do dynamiki PKB i ma bardzo silne przełożenie na popyt krajowy”.

Dodała, że do weryfikacji obecnej retoryki mogłaby Radę również skłonić wzmożona akcja kredytowa.

„Jeżeli ze strony nowego rządu pojawi się duży nacisk na projekty inwestycyjne o wysokiej kapitałochłonności, to może pójdzie za tym silna akcja kredytowa i może w marcu trzeba będzie zweryfikować pogląd o stabilności stóp. Szanse działań, które by wymusiły na nas zmianę retoryki tak szybko, oceniam jednak na 1:20” – powiedziała.

Członkini RPP uważa, że przedwczesna podwyżka stóp proc. mogłaby negatywnie wpłynąć na gospodarkę.

„Zbyt wczesna podwyżka stóp proc. byłaby zabójcza dla gospodarki, szczególnie jeśli byłaby gwałtowna i niezapowiedziana. Spowodowałaby skokowy, niewspółmiernie duży wzrost ceny kredytu i mogłaby wpędzić wiele gospodarstw domowych w pułapkę zadłużenia, bo banki komercyjne podwyższyłyby i tak już wysoką, rzeczywistą stopę oprocentowania kredytów” – powiedziała.
„Ponadto, przyhamowałaby inwestycje i zmusiła przedsiębiorstwa do jeszcze większego polegania na środkach własnych” – dodała.

W ’17 WZROST PKB CO NAJMNIEJ 4,5 PROC.

Ancyparowicz uważa, że wzrost gospodarczy w 2017 i 2018 roku będzie wyższy niż przewiduje to listopadowa projekcja, czyli odpowiednio 4,2 proc. i 3,6 proc.
„W tym roku dynamika PKB powinna wynieść co najmniej 4,5 proc., a w przyszłym powinna być na wyższym poziomie niż przewiduje to listopadowa projekcja – mam nadzieję, że będzie to wynik zbliżony do tegorocznego” – powiedziała.

„Wzrost nadal w dużym stopniu będzie oparty na popycie krajowym, który wspierać może efekt dochodowy wynikający z obniżenia wieku emerytalnego, a dodatkowo powinny dołożyć się inwestycje” – dodała.

Członkini RPP odniosła się do danych, które wskazują na spadek nakładów inwestycyjnych przedsiębiorstw niefinansowych.
„W gruncie rzeczy mamy dodatnią dynamikę inwestycji przedsiębiorstw, tylko ona jest słabo widoczna, bo w poprzednich latach mieliśmy dosyć duże inwestycje w sektorze energetycznym i górniczym” – powiedziała.

„Po wyjęciu tego sektora, bo inwestycje nie są tam kontynuowane, mamy zupełnie przyzwoitą dynamikę – nie wiadomo jeszcze jaką, ale możliwe, że ok. 6-7 proc.” – dodała.

WZROST WYNAGRODZEŃ BEZ PRZEŁOŻENIA NA INFLACJĘ

Ancyparowicz uważa, że wzrost wynagrodzeń nie przekłada się jeszcze na wzrost cen.

„”Wydaje mi się, że ścieżka inflacji będzie taka jak przewiduje listopadowa inflacja i jest to niski poziom, oscylujący wokół celu, a obecne wzrosty wynagrodzeń mają na nią niewielkie albo wręcz żadne przełożenie. Dane, na których się opieramy wskazują, że to nie czynniki dochodowe generują w Polsce inflację – większą rolę odgrywają czynniki zewnętrzne, czyli zmiana popytu na niektóre artykuły żywnościowe oraz podwyżki cen ropy naftowej” – powiedziała.

„Na rynkach światowych efekt dochodowy widać chociażby w Chinach, ale w Polsce jeszcze nie. Nie jest wykluczone, że w przyszłym roku się on pojawi, ale obecne prognozy na to nie wskazują. Przedsiębiorcy nadal mają dosyć optymistyczne podejście do przyszłej rentowności swoich przedsiębiorstw, więc nie spodziewają się gwałtownego wzrostu kosztów pracy” – dodała.
Jej zdaniem, sytuacja może się zmienić przy wysokiej dynamice inwestycji.

„Jeśli będziemy mieli bardzo wysoką, prawie dwucyfrową, dynamikę inwestycji, to ten efekt dochodowy może się pojawić wcześniej, bo dochody ludzi zatrudnionych przy tych inwestycjach będą się przekładały na presję popytową” – powiedziała.

„W takiej sytuacji rzeczywiście może wystąpić presja na inflację ze strony rynku pracy, ale to jest absolutnie teoretyczne rozważanie i na razie nic nie wskazuje na to, żeby taka sytuacja miała się zdarzyć” – dodała.

Członkini RPP zaznaczyła, że polski rynek pracy jeszcze nie jest rynkiem pracownika.

„Dopiero odchodzimy od dogmatu niskich kosztów pracy jako podstawowej zalety naszej gospodarki. Zwrot w kierunku bardziej zaawansowanej technologicznie produkcji będzie wymagał od pracodawców lepiej wykwalifikowanych pracowników, co pociągnie za sobą wyższe wynagrodzenia” – powiedziała.

„Nasz rynek pracy jest jeszcze daleki od rynku pracownika i nie będzie nim jeszcze przez wiele lat – obecnie oczekiwania pracowników są na umiarkowanym poziomie. Nie pomaga temu fakt bardzo słabego uzwiązkowienia oraz przeświadczenia panującego nadal w wielu przedsiębiorstwach, szczególnie tych mniejszych, że pracodawca jest panem życia i śmierci” – dodała.
W jej ocenie, nie nastąpi masowy odpływ Ukraińców na Zachód.

„Napływ pracowników z Ukrainy będzie wypłaszczał ścieżkę dynamiki wynagrodzeń. Nie spodziewam się, żeby nastąpił odpływ tych pracowników do Niemiec i innych krajów zachodnich. Myślę, że ta część Ukraińców, która ma tam rodziny już się tam udała, a obecnych już w Polsce pracowników powstrzymywać będzie bliskość naszych kultur” – powiedziała.

GRUDNIOWA DECYZJA RPP MOŻE MIEĆ NEGATYWNE SKUTKI

Na grudniowym posiedzeniu RPP obniżyła wysokość oprocentowania środków rezerwy obowiązkowej do 0,5 proc. z 1,35 proc. Decyzja będzie obowiązywać od 1 stycznia 2018 r.

Grażyna Ancyparowicz głosowała przeciwko tej decyzji, bo uważa, że może ona negatywnie wpłynąć na sytuację klientów detalicznych oraz banków spółdzielczych i SKOK-ów.

„Z punktu widzenia banku centralnego, oszczędności na poziomie 200-300 mln złotych nie mają istotnego wpływu na wynik finansowy, a wiodące banki komercyjne mogą to wykorzystać jako kolejny pretekst do dalszego pogorszenia warunków dla klientów detalicznych” – powiedziała.

„Ponadto, sektor banków spółdzielczych i SKOK-ów, który jest obecnie w bardzo trudnej sytuacji, żyje głównie z marży odsetkowej i opłat manipulacyjnych. Jeśli popatrzymy na ich aktywa, to dochody z rezerwy obowiązkowej odgrywały istotną rolę jako źródło przychodów, więc może ta decyzja może negatywnie wpłynąć na ich i tak już nie najlepszą kondycję” – dodała.

W kontekście budowania długoterminowych oszczędności powiedziała zaś, że nie ma obaw o negatywne skutki utrzymywania się ujemnych realnych stóp procentowych.

„Widzieliśmy pojedyncze odpływy z depozytów gospodarstw domowych, ale nie przerodziło się to w trend. Niemniej, podwyżka stopy procentowej nie przełożyłaby się na wyższe oprocentowanie depozytów, bo banki chętnie obniżają oprocentowanie gdy stopa idzie w dół, ale w odwrotnej sytuacji są mniej chętne do jego podwyższania” – powiedziała.

Członkini RPP skrytykowała natomiast pomysł obowiązkowego zapisu do Pracowniczych Planów Kapitałowych.

„Uważam, że należy zachęcać ludzi do oszczędzania i w tym względzie popieram pomysł Pracowniczych Planów Kapitałowych, ale bardzo nie podoba mi się pomysł obowiązkowego zapisu, nawet jeśli będzie się można z nich wypisać” – powiedziała.

„Powiela to najgorsze zwyczaje z rynku kapitałowego, gdzie wpycha się ludziom dodatkowe produkty, z których nie można później zrezygnować. Moim zdaniem takie rozwiązanie może podważyć zaufanie do rządzących” – dodała.

Zaznaczyła, że potencjał do budowania długoterminowych oszczędności widzi w obligacjach.

„Nie wykorzystuje się kanału obligacji przy promocji oszczędzania. Po pierwsze, brakuje dostatecznych informacji na ich temat, a po drugie brakuje papierów z krótszą, np. kwartalną, indeksacją, a gospodarstwa domowe preferują właśnie bardziej płynne aktywa” – powiedziała.

Aleksander Pudłowski
pud/ pr/

 


Artykuły powiązane

Stopy nie schłodzą rynku fuzji i przejęć w Australii

Kategoria: Analizy
Majowa podwyżka stóp procentowych Banku Rezerwy Australii nie powinna schłodzić zainteresowania inwestorów fuzjami i przejęciami. Po czterech miesiącach tego roku Australia i Oceania to jedyne regiony na świecie, w których wartość transakcji M&A była wyższa niż rok wcześniej.
Stopy nie schłodzą rynku fuzji i przejęć w Australii

Tydzień w gospodarce

Kategoria: Raporty
Przegląd wydarzeń gospodarczych ubiegłego tygodnia (25–29.04.2022) – źródło: dignitynews.eu
Tydzień w gospodarce