(©GettyImages)
Historia Nowej Zelandii – państwa położonego w południowo-zachodniej części Oceanu Spokojnego – jest mocno związana z Wielką Brytanią. Nic dziwnego, że ponad 95 proc. mieszkańców mówi po angielsku. Poza nim językiem urzędowym jest maoryski i, od kilkunastu lat, nowozelandzki język migowy.
Nowa Zelandia dopiero w 1947 roku uzyskała niepodległość. Jest monarchią konstytucyjną, posiadającą status dominium brytyjskiego. Populacja kraju liczy 5,1 mln osób, a prawie co trzeci mieszkaniec żyje w mieście Auckland. Stolica Nowej Zelandii, Wellington, to najbardziej wysunięta na południe stolica na świecie.
Korupcja? Raczej nie tutaj
Mało kto wie, że Nowa Zelandia – przynajmniej według corocznych rankingów Transparency International – jest jednym z najmniej skorumpowanych państw. Najważniejszym sektorem gospodarki są usługi. Ważne znaczenie odgrywa turystyka i eksport produktów rolnych. Handel z Chinami, Australią i Unią Europejską stanowi około połowy handlu z resztą świata.
Zobacz również:
https://www.obserwatorfinansowy.pl/tematyka/makroekonomia/trendy-gospodarcze/nowozelandzka-gospodarka-rosnie-po-pandemii/
Polska eksportuje do Nowej Zelandii głównie produkty przemysłu elektromaszynowego, leki, mięso wieprzowe i urządzenia elektryczne. Najczęściej importujemy mrożone ryby, nabiał, wino, wełnę i jagnięcinę.
Pięć lat negocjacji
Od rozpoczęcia negocjacji umowy o wolnym handlu między Unią Europejską a Nową Zelandią do jej podpisania upłynęło pięć lat. Rozmowy rozpoczęły się w czerwcu 2018 roku, a zakończyły w czerwcu 2022 roku. Następnie projekt tekstu umowy został poddany weryfikacji prawnej, przetłumaczony na języki urzędowe UE i przedłożony do oficjalnego przyjęcia. Na początku lipca 2023 roku podpisany dokument trafił do ratyfikacji.
Komisja Europejska spodziewa się, że po wejściu porozumienia w życie roczny eksport UE może wzrosnąć o 4,5 mld euro, a w ciągu dekady wartość dwustronnego handlu zwiększy się nawet o 30 proc. Już od pierwszego roku stosowania umowy europejscy przedsiębiorcy skorzystają ze zniżek ceł na kwotę szacowaną na ok. 140 mln euro rocznie. Ocenia się, że inwestycje UE w Nowej Zelandii mają potencjał wzrostu o 80 proc.
Otwarcie na nowy region
– Nowa Zelandia jest dla nas kluczowym partnerem w regionie Indo-Pacyfiku – mówi Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, dodając, że podpisanie umowy jest dowodem na rosnące zaangażowanie Unii w tej części świata.
W Brukseli od dłuższego czasu mówi się o potrzebie pogłębienia stosunków z państwami leżącymi w regionie Indo-Pacyfiku. Następna może być Australia, z którą negocjacje – jak się wydaje – znajdują się na finiszu.
Zobacz również:
https://www.obserwatorfinansowy.pl/tematyka/makroekonomia/trendy-gospodarcze/w-jakim-kierunku-zmierza-globalny-podzial-pracy/
Z gospodarczego punktu widzenia znaczenie Nowej Zelandii jest niewielkie. „Obecna dwustronna wymiana handlowa UE z Nową Zelandią wynosi rocznie 7,8 mld euro dla towarów i 3,7 mld euro dla usług. UE eksportuje do Nowej Zelandii towary o wartości 5,5 mld euro rocznie i importuje produkty z Nowej Zelandii o wartości 2,3 mld euro, co daje UE nadwyżkę handlową w wysokości 3,2 mld euro. Jeśli chodzi o usługi, UE eksportuje ponad dwa razy więcej niż importuje” – podaje Ministerstwo Rozwoju i Technologii na stronie internetowej.
Handel i geopolityka
W opinii szefowej KE po wejściu w życie porozumienia otworzą się nowe możliwości dla przedsiębiorstw, rolników i konsumentów, co może doprowadzić do wzrostu wymiany handlowej prawie o jedną trzecią.
– Dzięki bezprecedensowym zobowiązaniom społecznym i klimatycznym umowa wzmocni europejskie bezpieczeństwo gospodarcze – podkreśla Ursula von der Leyen, odnosząc się do zapisów dotyczących m.in. praw pracowniczych i porozumienia klimatycznego z Paryża.
Jak mówi wiceprzewodniczący wykonawczy KE i komisarz do spraw handlu Valdis Dombrovskis, dokument zawiera najbardziej ambitne zobowiązania w zakresie zrównoważonego rozwoju, jakie kiedykolwiek znalazły się w umowie o wolnym handlu podpisanej przez UE. Zwraca uwagę na zakończenie negocjacji „w ważnym momencie geopolitycznym”, co samo w sobie stanowi sukces.
– Żyjemy w czasach charakteryzujących się przesunięciami o istotnym znaczeniu geopolitycznym, a umowy handlowe z wiarygodnymi partnerami, którzy wyznają podobne poglądy, zyskują na wartości bardziej niż kiedykolwiek – podkreśla unijny komisarz. Na wspólnotę wartości od dawna powołują się politycy zarówno w Brukseli, jak i w Wellington.
Obawy producentów żywności
W trakcie negocjacji kością niezgody była m.in. skala otwarcia na artykuły rolno-spożywcze. Część unijnych producentów żywności, w tym m.in. organizacje zrzeszające francuskich rolników, wyrażała obawy z powodu konkurencji ze strony farm z odległej części świata.
Mówili, że napływ tanich produktów uderzy w ich interesy oraz zagraża „suwerenności żywnościowej”. Koniec końców skończyło się na częściowym otwarciu rynku UE na produkty pochodzące z Nowej Zelandii – nie każdego to satysfakcjonuje, ale sporo głosów krytyki zostało skutecznie wyciszonych.
Po wejściu w życie porozumienia część rolników zyska nowe możliwości sprzedaży swoich produktów. Od samego początku będą zniesione cła na eksportowaną z Unii wieprzowinę, wino, wino musujące, czekoladę, herbatniki czy wyroby cukiernicze. Ochronie mają podlegać nazwy wszystkich unijnych win i alkoholi (w tym szampan, prosecco i polska wódka), a także produkty tradycyjne w ramach oznaczeń geograficznych (m.in. sery Comté i Feta).
Kwoty bezcłowe
„Umowa w pełni uwzględnia interesy unijnych producentów wrażliwych produktów rolnych: niektórych produktów mlecznych, wołowiny i baraniny, etanolu i kukurydzy cukrowej. W przypadku tych sektorów nie będzie liberalizacji handlu. Umowa przewiduje natomiast zerowe lub niższe stawki celne na produkty importowane z Nowej Zelandii w ograniczonych ilościach (tzw. kontyngenty taryfowe)” – informuje KE w komunikacie opublikowanym na stronie internetowej.
Zobacz również:
https://www.obserwatorfinansowy.pl/tematyka/makroekonomia/trendy-gospodarcze/brama-na-swiat-odpowiedzia-na-pas-i-szlak/
W ostatnim czasie urzędnicy z Brukseli uspokajali rolników, że strach przed zalewem taniej żywności z Nowej Zelandii jest mocno wyolbrzymiony. Za pośrednictwem Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce otrzymałem zapewnienie, że osoby utrzymujące się z pracy w sektorze rolno-spożywczym nie mają powodów do obaw, ponieważ kontyngent taryfowy na wołowinę wynosi 0,15 proc. konsumpcji w UE, a wynegocjowane kwoty na masło, sery i mleko w proszku z Nowej Zelandii stanowią odpowiednio 0,71 proc., 0,27 proc. i 1,30 proc. konsumpcji w całej wspólnocie.
Więcej konkurencji
W odniesieniu do sektora pozarolniczego umowa przewiduje m.in. zniesienie wszystkich ceł na eksport z UE do Nowej Zelandii oraz otwarcie nowozelandzkiego rynku w takich sektorach jak usługi finansowe, telekomunikacja, transport morski i usługi dostawcze. Przedsiębiorstwa z UE zyskają łatwiejszy dostęp do zamówień publicznych w Nowej Zelandii, w tym robót budowlanych.
Zobacz również:
https://www.obserwatorfinansowy.pl/tematyka/makroekonomia/trendy-gospodarcze/swiat-skupia-sie-w-azji/
Unijne i nowozelandzkie firmy mają być traktowane na równych zasadach. Umowa zawiera przepisy dotyczące ochrony własności intelektualnej, praw autorskich, znaków towarowych i tajemnic handlowych oraz reguluje kwestie związane z przechowywaniem i transferem danych, które są istotne w handlu internetowym.
W dokumencie, w osobnym rozdziale, znalazło się zobowiązanie o pomocy małym i średnim firmom. Chodzi m.in. o stworzenie narzędzi elektronicznych, które mają ułatwić spełnienie procedur celnych i wymagań fitosanitarnych oraz udział w przetargach publicznych.
Szansa dla polskich firm
„Umowa jest szansą dla polskich przedsiębiorców zainteresowanych ekspansją na rynek Nowej Zelandii w sektorze usług (IT, ICT, fintech, medtech, usługi dla sektora publicznego), jak i towarów (łodzie i jachty, produkty rolno-spożywcze)” – odpowiada Ministerstwo Rozwoju i Technologii na pytanie o korzyści, jakie z wejścia w życie porozumienia odniosą firmy z naszego kraju.
W trakcie negocjacji Polska zabiegała o poprawę dostępu do rynku Nowej Zelandii dla produktów rolno-spożywczych. Resort dodaje, że już od pierwszego roku wszystkie unijne podmioty skorzystają dzięki likwidacji ceł, a konsumenci – także z Polski – mogą liczyć na tańszy dostęp do niektórych dóbr i usług.
W odpowiedzi na to samo pytanie służby prasowe KE wymieniają listę sektorów, które zyskają najwięcej. Chodzi o produkcję maszyn, przemysł chemiczny, branżę motoryzacyjną i wytwarzanie części do pojazdów, produkcję urządzeń elektrycznych i elektronicznych, usługi dostawcze, telekomunikację, transport morski i usługi finansowe. „Wśród nich są także te istotne dla Polski” – podkreślono.