Autor: Marek Pielach

Dziennikarz Obserwatora Finansowego, specjalizuje się w makroekonomii i finansach publicznych

Globalna gospodarka podnosi się z kolan, bo G20 podzielone

Laureat pokojowej nagrody Nobla Barack Obama przekonujący do bombardowania Syrii, aby nauczyć tamtejszy reżim, że wojna jest zła oraz Rosja proponująca rozwiązania antykorupcyjne. Te paradoksy przyciągnęły największą uwagę, ale wbrew pozorom szczyt G20 w Petersburgu przyniósł też postanowienia gospodarcze.
Globalna gospodarka podnosi się z kolan, bo G20 podzielone

Foto g20.russia.ru

W Petersburgu nie było żadnych rewolucyjnych decyzji, ale nawet deklaracje składane przez przywódców krajów, które odpowiadają za 86 proc. światowego PKB, 80 proc. kapitalizacji giełd i 94 proc. rynku obligacji mają swoje znacznie. Naprawdę ciężko jest bowiem nie „przepchnąć” niżej sprawy na którą zgodzili się jednogłośnie Barack Obama, Xi Jinping, Angela Merkel, Francois Hollande, Władimir Putin i inne głowy państw.

Dlatego właśnie na Kajmanach i Seszelach, ale także w biurach dyrektorów finansowych wielu korporacji na pewno odnotowano, że liderzy G20 zobowiązali się do stworzenia światowego porozumienia dotyczącego automatycznej wymiany baz podatkowych, a same kraje G20 mają wprowadzić te reguły do końca 2015 roku. Przyjęto także plan działań OECD, który ma utrudnić międzynarodowym korporacjom unikanie płacenia podatków.

„Transgraniczne oszustwa podatkowe i uchylanie się od płacenia osłabiają nasze finanse publiczne i podważają zaufanie naszych obywateli do sprawiedliwości systemu podatkowego. Dziś zatwierdzamy plany rozwiązania tych problemów i zobowiązujemy się do podjęcia działań w celu zmiany naszych przepisów dotyczących zwalczania unikania opodatkowania, szkodliwych praktyk i agresywnego planowania podatkowego” – można przeczytać we wspólnej deklaracji liderów G20.

W trakcie szczytu nastraszono także największe banki i firmy ubezpieczeniowe, które są „zbyt wielkie by upaść”, ale na kilkunastogodzinnym napięciu się skończyło. 5 września w nocy rosyjski minister finansów Anton Siłuanow, podsumowując finansową stronę obrad szczytu powiedział, że liderzy zgodzili się, że jest 28 banków i około 9 firm ubezpieczeniowych too big to fail i że będą dodatkowe wymogi nadzorcze w tych bankach, a także dodatkowe zobowiązania dla ich akcjonariuszy, aby zwiększyć ich odpowiedzialność za przyszłość tych podmiotów.

Z tego „zdecydowania” 6 września, w końcowej deklaracji liderów niewiele zostało. „Podtrzymujemy naszą obietnicę, że organy nadzorujące rynki finansowe w poszczególnych krajach będą miały szerokie kompetencje, konieczne im środki i niezależność działania. Wzywamy FSB (Financial Stability Board, czyli stowarzyszenie banków centralnych i instytucji finansowych powołane dla międzynarodowego ujednolicania przepisów – przyp. red), po konsultacji z organami ustanawiającymi standardy, do dokonania oceny i opracowania propozycji do końca 2014 roku, które dotyczyłyby adekwatności zaabsorbowania strat przez systemowo ważne globalne instytucje finansowe w przypadku ich upadku”. FSB została także poproszona o przygotowanie listy takich instytucji do końca 2013 roku. „28 banków i 9 firm ubezpieczeniowych” w końcowej deklaracji nigdzie już nie pada.

W podobny sposób „upiekło się” agencjom ratingowym. 5 września minister Siłuanow informował, że uczestnicy zgadzają się, że trzeba zapewnić dodatkowy monitoring nad agencjami ratingowymi, szczególnie tymi które wydają ratingi krajów, aby „zapewnić ich obiektywność”, a 6 września w deklaracji liderów czytamy tylko, że wzywają oni do szybszego uniezależniania się do ocen agencji ratingowych oraz będą czekać na raport Międzynarodowej Organizacji Komisji Papierów Wartościowych (ang. IOSCO) w sprawie zapewnienia większej przejrzystości i konkurencyjności między agencjami.

Najczęściej powtarzaną zbitką słów w dokumentach końcowych poza „silnym, zrównoważonym i zbilansowanym wzrostem” jest „na przyszłorocznym szczycie w Brisbane”. To tam ministrowie finansów i banki centralne mają przedstawić raport o tym jakie właściwie są bariery w dostępie do finansowania w światowej gospodarce, a ministrowie pracy mają nadal głowić się nad sposobami likwidacji bezrobocia, szczególnie wśród osób młodych.

Nie da się ukryć, że lista postanowień gospodarczych szczytu w Petersburgu nie jest zatem imponująca, ale w sumie nic w tym dziwnego, bo o jednomyślność 5 i 6 września było chyba najtrudniej w pięcioletniej historii spotkań G20. Politycznie za sprawą planowanej przez prezydenta USA interwencji w Syrii, gospodarczo za sprawą planowanego przez bank centralny USA ograniczenia programu quantitative easing.

To koniec dostępu do tanich pieniędzy.Teraz finansowanie będzie coraz droższe” – tak według relacji ministra Siłuanowa miała mówić pierwszego dnia szczytu szefowa MFW Christine Lagarde, ale dla krajów BRICS, które już boleśnie doświadczyły tych słów, nie była to żadna nowość.

Jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem szczytu Władimir Putin zebrał liderów tych państw aby potwierdzili gotowość do stworzenia własnego banku rozwojowego, który ma dysponować 100 mld dolarów. Zdaniem wiceministra finansów Rosji Siergieja Storczaka na wejście tej idei w życie potrzeba jednak kilku miesięcy, może nawet roku.

Nie jest zaskakującym, że Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i Republika Południowej Afryki, które mają tworzyć nowy bank nie podpisały się również pod przygotowaną przez USA deklaracją w sprawie Syrii, która uzasadnia konieczność ataku na ten kraj w obliczu użycia broni chemicznej przeciwko cywilom. Do tego obozu dołączyła Indonezja, Argentyna i tradycyjnie pokojowa Unia Europejska.

Deklarację przygotowaną przez USA podpisały za to Australia, Kanada, Francja, Włochy, Japonia, Turcja, Arabia Saudyjska, Korea Południowa, Wielka Brytania i po namyśle Niemcy, a także Hiszpania, która ma w G20 status stałego gościa.

Biorąc to pod uwagę w przyszłym roku w Australii zamiast G20 będzie można zwołać dwa szczyty – G11 prowadzony przez Stany Zjednoczone i G9 prowadzony przez Rosję. Ten zimnowojenny podział nie będzie na pewno służył światowej współpracy gospodarczej, ale z drugiej strony może nie będzie ona już tak bardzo potrzebna.

Skoro po pięciu latach grupa G20 nie jest sztabem zarządzania światowym kryzysem, a miejscem uprawiania normalnych narodowych polityk, to chyba najlepszy znak, że globalna gospodarka faktycznie podnosi się z kolan.

OF

Foto g20.russia.ru

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Za mało Europy w G20

Kategoria: Trendy gospodarcze
Brak w G20 takich krajów jak Hiszpania, Holandia, Polska czy Nigeria zaprzecza rozpowszechnionemu poglądowi, że uczestnikami tego forum stały się państwa o największym produkcie krajowym brutto i liczbie ludności.
Za mało Europy w G20

Gdy świat przestaje być globalną wioską

Kategoria: Trendy gospodarcze
Brexit, COVID-19, konflikty handlowe USA z Chinami i Europą, a teraz wojna w Ukrainie pokazują, jak kruche są podstawy gospodarki zbudowanej na globalizacji.
Gdy świat przestaje być globalną wioską