Nadzwyczajna sytuacja w świecie, jaką był wybuch na początku 2020 r. pandemii koronawirusa zmusiła rządy do podjęcia nadzwyczajnych rozwiązań nie tylko medycznych, ale także finansowych. Wprowadzone lockdowny przez wiele tygodni blokowały życie gospodarcze. Aby nie dopuścić do bankructwa przedsiębiorstw i całych branż, a także masowego zwiększenia bezrobocia, rządy zdecydowały się na gwałtowny wzrost wydatków budżetowych, pomimo malejących wpływów podatkowych. Konsekwencją był skokowy wzrost zadłużenia publicznego.
Bogaci mogą więcej
Na największy wzrost zadłużenia publicznego mogły sobie pozwolić oczywiście kraje najbogatsze. Z opublikowanego w połowie lutego 2022 r. przez Bank Światowy dorocznego raportu o trendach w rozwoju globalnej gospodarki wynika, że zadłużenie publiczne najbogatszych krajów wzrosło z 65,6 proc. produktu krajowego brutto (PKB) w 2019 r. do 79,2 proc. PKB w 2020 r. To aż 13,6 pkt proc. Wzrost ten po części był jedynie statystyczny (równolegle nastąpił wzrost zadłużenia i spadek PKB) i być może przejściowy. Mimo wszystko jest to duża różnica w stosunku do lat poprzednich. W kilku poprzednich latach dług publiczny w najbogatszych krajach utrzymywał się na stabilnym poziomie. W 2014 r. wynosił dokładnie tyle samo co w 2019 r. (65,6 proc. PKB).
Najbiedniejsze kraje, m.in. afrykańskie, też powiększyły w 2020 r. swoje zadłużenie publiczne, ale w znacznie mniejszym stopniu. Z danych Banku Światowego wynika, że wzrosło ono w tym samym czasie „jedynie” o 6,1 pkt proc., z 60,9 proc. w 2019 r. do 67,0 proc. w 2020 r. Pozostaje obecnie na przeciętnie znacznie niższym poziomie niż w krajach najbardziej rozwiniętych.
Wskazując na różnice poziomu zadłużenia pomiędzy krajami rozwiniętymi a rozwijającymi się, eksperci Banku Światowego przypominają o traumie społeczeństw wielu biednych krajów, jaką jest i zawsze była ogromna, pełna wyrzeczeń, droga wydobywania się z długów publicznych. Wzrostowi zadłużenia publicznego na ogół towarzyszy wzrost inflacji, bezrobocia, kryzys przedsiębiorstw i instytucji finansowych.
Wzrostowi zadłużenia publicznego z wszystkimi dalszymi tego konsekwencjami często sprzyja struktura gospodarcza, w której dominują nieefektywne przedsiębiorstwa państwowe. Doświadczyła tego m.in. Ghana, gdzie – ilustrują tym przykładem swoją ocenę eksperci Banku Światowego – kilkuletni kryzys miejscowego sektora energetycznego (w latach 2017 – 2021) spowodował wzrost zadłużenia publicznego kraju o 7 pkt. proc. Złe doświadczenia ma także Indonezja, w której ratowanie firm infrastruktury kosztowało w przeszłości aż 4 proc. PKB.
Wzrostowi zadłużenia publicznego, zwłaszcza w krajach rozwijających się, na ogół towarzyszy wzrost inflacji, bezrobocia, kryzys przedsiębiorstw i instytucji finansowych.
W skrajnych przypadkach nadmierny wzrost długu publicznego prowadzi do upadłości finansowej państw. Historia takich katastrof finansowych liczy sobie już ponad 200 lat. W XX wieku wiele obecnie najbardziej rozwiniętych krajów w świecie zmuszonych było do restrukturyzacji swoich długów, m.in. Niemcy, Japonia i Włochy, a krótkotrwały epizod niewypłacalności zaliczyły w latach 30. nawet USA. W latach 1975 – 2000, co przypomina obecnie Bank Światowy, upadłość dotknęła ponad 40 krajów, w tym kilka kilkukrotnie (m.in. Gabon, Peru i RPA). Wydobywanie się z kryzysu trwało tam przez wiele lat, z powtarzanymi restrukturyzacjami długów publicznych wobec wierzycieli publicznych i prywatnych.
Gospodarki wschodzące muszą być gotowe na zaostrzenie polityki pieniężnej Fed
W podobnej sytuacji znalazła się w przeszłości także Polska, która w latach 1981 – 1994 była w stanie faktycznej niewypłacalności. Z kryzysu finansowego nasz kraj wydobył się dopiero po 7 rundach renegocjacji zaciągniętych długów u wierzycieli publicznych i prywatnych.
Stracone dekady
Upadłość finansowa kładzie się długim cieniem na szansach rozwoju gospodarczego. Zależności pomiędzy wielkością zadłużenia publicznego a tempem wzrostu gospodarczego od dawna są przedmiotem analiz statystycznych i dociekań w badaniach naukowych. Eduardo Borensztein i Ugo Panizza pracujący w Międzynarodowym Funduszu Walutowym ocenili w swoim studium na ten temat, że kraj znajdujący się w stanie finansowej upadłości traci rocznie z tego powodu od 1 do 1,5 proc. PKB.
Gdy kryzys finansowy i związana z nim niewypłacalność kraju trwa dłużej można mówić o latach, a nawet o dekadzie lat straconych dla rozwoju gospodarczego. Dla ilustracji Bank Światowy przypomina doświadczenia sprzed kilkudziesięciu lat, kiedy takie długotrwałe kryzysy dotknęły wiele krajów rozwijających się. Wyniki badań na ten temat opublikował w 2021 r. MFW i Bank Światowy.
Największą klęskę finansową, a w ślad za nią gospodarczą przeżył w ostatniej ćwierci XX wieku Kamerun, gdzie dekada niewypłacalności kraju doprowadziła do aż 40-proc. spadku realnego PKB na głowę mieszkańca. W Nigrze i Boliwii realny PKB na głowę mieszkańca zmniejszył się w podobnej sytuacji o ponad 20 proc. Wśród krajów europejskich doświadczenie takie ma za sobą Rumunia, gdzie PKB na głowę niewypłacalnego kraju obniżył się o 11 proc. W przypadku Polski, jak oceniają eksperci, skumulowana strata wyniosła w ciągu 10 lat od początku, formalnie nieogłoszonego, ale faktycznego stanu niewypłacalności, ok. 5 proc. realnego PKB na głowę.