prof. Carlo A. Favero (Archiwum prywatne)
Obserwator Finansowy: Włochy są, niestety, jednym z krajów najbardziej dotkniętych pandemią COVID-19, jeśli chodzi o straty w ludziach. Do tej pory zmarło z tego powodu około 35 tys. obywateli Italii. A przecież włoska służba zdrowia cechuje się dość wysoką jakością. Dlaczego tak się stało?
Carlo A. Favero (Uniwersytet Handlowy im. Luigiego Bocconiego, Mediolan): Trzeba zacząć od tego, że Italia nie miała szczęścia w tym sensie, że została jako pierwsza – w Europie i na Zachodzie – uderzona przez koronawirusa. Na początku pandemii nie wiedziano, jak sobie radzić z chorobą COVID-19. Przykład Włoch jest też emblematyczny w tym sensie, że cała północ kraju została zainfekowana w mniej więcej tym samym czasie, ale poszczególne jej części doświadczyły różnego stopnia natężenia zarazy. Popatrzmy na dane: w Lombardii, która ma 10 mln mieszkańców, w okresie od 24 lutego do 20 czerwca 2020 r. zmarło z powodu COVID-19 około 16,5 tys. ludzi, a w Veneto, które liczy 4,9 mln mieszkańców, to samo nieszczęście spotkało ledwie 2 tys. ludzi.
Skąd taka różnica?
Wraz z Andreą Ichino (European University Institute – przyp. aut.) i Aldo Rustichinim (University of Minnesota – przyp. aut.) przeanalizowaliśmy dane z tych dwóch regionów i doszliśmy do wniosku, że kluczem do niższej śmiertelności było lepsze zarządzanie napływem chorych do szpitali. Szeroko zakrojone testy pozwalały szybko identyfikować zarażonych, więc można ich było poddawać kwarantannie domowej i podawać im odpowiednie leki, co sprawiało, że nie musieli zostać hospitalizowani. Takie rozwiązanie pozwalało uniknąć włączenia się „wojennego trybu” w służbie zdrowia, który prowadził do jej zapaści i konieczności selekcji zarażonych.
Liczby pokazują również, że heterogenicznemu wzorcowi codziennych zgonów towarzyszy różnica w intensywności testów przyjętych w dwóch badanych regionach. Testy prowadziły do bardziej intensywnego stosowania kwarantanny domowej w Veneto, co w połączeniu z silną kontrolą hospitalizacji przyniosło sukces. Intensywne stosowanie kwarantanny domowej w regionie Veneto nie doprowadziło do wzrostu liczby hospitalizowanych. Z biegiem czasu Lombardia przyłączyła się do polityki przyjętej przez Veneto, która okazała się skuteczna w ograniczaniu śmiertelności choroby.
Kluczem do niższej śmiertelności było lepsze zarządzanie napływem chorych do szpitali, a szeroko zakrojone testy pozwalały na szybszą identyfikację zarażonych.
Co ważne, właściwe zarządzanie napływem pacjentów do szpitali odbyło się równolegle do właściwej reakcji behawioralnej obywateli. Chodzi mi o to, że potrafili utrzymywać dystans społeczny i nosili maseczki. To doprowadziło do skutecznego powstrzymania rozprzestrzeniania się wirusa, po pierwszym dramatycznym okresie. W konsekwencji, jest mało prawdopodobne, aby Włochy ostatecznie znalazły się na liście krajów, które będą – w końcowym rozrachunku – najbardziej dotknięte pandemią COVID-19.
PKB Włoch w I kwartale 2020 r. spadł o 5,3 proc. Jaka jest pańska prognoza dla II kwartału i całego 2020 roku? Prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Komisji Europejskiej (KE) wskazują, że w 2020 r. PKB Włoch spadnie o 9,1 – 9,5 proc. względem 2019 r. Czy włoska gospodarka będzie wychodziła z koronakryzysu drogą V, U, L, a może inną?
By właściwie ocenić skalę i dynamikę szoku gospodarczego, jaki wywołała pandemia w Italii, należy wziąć pod uwagę dwie rzeczy. Primo, ten ekstraordynaryjny szok doprowadził do użycia przez władze nietypowych narzędzi polityki pieniężnej i fiskalnej. Próby oceny i prognozowania powinny więc brać pod uwagę nie tylko skalę problemów, ale też skalę pomocy. Na przykład pojawia się problem związany z wysokim zadłużeniem Włoch. Istnieje prawdopodobieństwo, że odpowiedź fiskalna na pandemię może mieć długi ogon w postaci kryzysu zadłużeniowego. Secundo, ewentualne nadejście drugiej fali pandemii na jesieni znacząco zmieni sytuację i scenariusze. Na szczęście można założyć, że druga fala będzie mniej niszczycielska, niż pierwsza, bo służba zdrowia już ma know-how w zakresie walki z koronawirusem.
Gospodarka włoska może w całym 2020 r. skurczyć się o około 10 proc.
Narzędzia, jakie zastosowały władze Włoch i Unii Europejskiej podczas pandemii, były właściwe. Chciałbym podkreślić skalę pomocy europejskiej. Jak wiadomo, mieliśmy do czynienia ze znaczącym zwiększeniem płynności w systemie finansowym, m.in. przez Europejski Bank Centralny czy Europejski Bank Inwestycyjny. Uruchomiony został Europejski Mechanizm Stabilności. Komisja Europejska uruchomiła program SURE wspierający politykę socjalną państw członkowskich. To wspiera gospodarkę włoską, ale także – nie ukrywajmy tego – wyceny obligacji i akcji.
Wydaje mi się, że w całym 2020 roku gospodarka włoska może skurczyć się o około 10 proc. Na rok 2021 można prognozować odbicie rzędu 6 do 8 proc. Niech Pan sam oceni, jaka to literka. (śmiech) Moja prognoza opiera się na zachowaniu wskaźników, takich jak IHS Markit Purchasing Manager Index, których zachowanie można obserwować w ujęciu miesięcznym.
Które sektory włoskiej gospodarki ucierpiały najbardziej, a które najmniej, podczas pandemii?
Szok gospodarczy wywołany przez pandemię COVID-19 jest wyjątkowy, w tym sensie, że jest zarówno szokiem podażowym, jak i popytowym. Lockdown pozrywał łańcuchy dostaw, ale też podniósł niebotycznie stopień niepewności wśród firm i konsumentów, co uderzyło w konsumpcję i inwestycje.
Sektory włoskiej gospodarki, które najbardziej ucierpiały, to turystyka, rozrywka i rekreacja. Firmy działające w tych sektorach miały dwu a nawet trzymiesięczny przestój. Mocno uderzony w czasie pandemii został również biznes restauracyjny i hotelowy. Na szczęście dla włoskiej gospodarki, te sektory odpowiadają ledwie za około 5 proc. włoskiego PKB.
Przemysł, odpowiadający za około 14 proc. PKB, częściowo funkcjonował podczas narodowej kwarantanny. Jednak był okres, że mniej niż 40 proc. przedsiębiorstw przemysłowych działało i produkowało. To oznacza, że tenże sektor został mocno dotknięty szokiem podażowym.
Sektory włoskiej gospodarki, które najbardziej ucierpiały, to turystyka, rozrywka i rekreacja, gdyż miały dwu, a nawet trzymiesięczny przestój.
Najmniej ucierpiały sektory rolniczy i spożywczy. Oczywiście, funkcjonowały również banki, firmy finansowe działające online, firmy z sektora IT, komunikacji czy edukacji. Tak jak w innych krajach, mnóstwo biznesów przeszło w tryb pracy zdalnej, która generalnie zdała egzamin.
Chciałbym dopytać o to, jak wygląda po pandemii przyszłość sektora turystycznego, który przecież jest – dla włoskiej gospodarki oraz dla wizerunku Włoch – niezwykle ważny?
Na razie widać, że napływ zagranicznych turystów spadł niemal do zera, co zostało tylko częściowo zrekompensowane tym, że Włosi zostają na wakacje w kraju. Szczególnie mocno cierpi turystyka miejska, która bazuje na zagranicznych turystach. Na szczęście, jak się wydaje, szok popytowy we włoskiej turystyce jest przejściowy. Powinna ona stopniowo podnosić się z kolan.
Poprawie kondycji branży turystycznej ma służyć zwolnienie jej z podatku od nieruchomości i przyznanie gospodarstwom domowym o dochodach do 40 tys. euro rocznie dofinansowania do wakacji na terenie kraju w wysokości 150–500 euro.
Stopa zatrudnienia we Włoszech jest jedną z najniższych w UE, a stopa bezrobocia wśród młodych zaś jedną z najwyższych. Jak pan ocenia socjalne programy pomocowe uruchomione w Italii na czas pandemii? Jak pandemia zmieniła rynek pracy we Włoszech? Niektórzy ekonomiści zwracają uwagę, że ona przyczyni się do znaczącego wzrostu nierówności na Półwyspie Apenińskim, co nie będzie dobre dla gospodarki – czy pan się zgadza z tą opinią?
Uważam, że programy pomocowe zostały uruchomione szybko i były celowe, przyniosły oczekiwany skutek. Po pierwsze, przyczyniły się pośrednio do ograniczenia przenoszenia się wirusa, bo ludzie pozostawali w domach. Po drugie, pozwoliły uniknąć konfliktów społecznych na dużą skalę.
Bank Włoch w 2021 r. będzie utrzymywał 30 proc. włoskiego długu skarbowego, gdy kilka lat temu miał ledwie 5 proc.
Teraz pojawia się wyzwanie w zakresie przejścia od programów socjalnych czy zdrowotnych, do programów mających rozruszać gospodarkę. Należy też przejść od programów wspierających płynność obywateli i przedsiębiorstw do programów podtrzymujących produkcję, produktywność oraz od programów pomocowych do programów kreujących miejsca pracy. Szczególnie trudne będzie to wyzwanie, by takie programy pozytywnie oddziaływały na najuboższe grupy społeczne, bo to przecież one tak naprawdę najbardziej ucierpiały na pandemii. Pandemia oczywiście uszkodziła rynek pracy we Włoszech i trochę obawiam się, że możemy zobaczyć wzrost nierówności.
Z powodu ogromnego długu – sięgającego 135 proc. PKB – Włochy nie mogły jednak uruchomić programu wsparcia gospodarki porównywalnego z Niemcami czy Francją. Włoskie obligacje sprzedawały się jednak bez problemu. Jak urośnie dług publiczny po pandemii? Czy pandemia zmieni coś we włoskich finansach publicznych? Czy zmieni jakoś postrzeganie Włoch jako emitenta, wpłynie na ryzyko kredytowe Italii?
Jak już wspominałem, narzędzia fiskalne zastosowane przez Włochy były jednak relatywnie duże i wpłynęły pozytywnie m.in. na wycenę obligacji. Oczywiście, ich zastosowanie nie pozostaje bez wpływu na poziom długu publicznego. Wydaje się, że powinien on sięgnąć poziomu 150 proc. PKB w 2021 r. i na tym poziomie się ustabilizować. Gdy popatrzymy na trendy, jakie widać na długoterminowych włoskich obligacjach rządowych, to zobaczymy, że coraz większą część tych papierów trzymają EBC i Bank Włoch, a coraz mniejszą inwestorzy zagraniczni czy krajowi inwestorzy indywidualni.
Prognozy mówią, że Bank Włoch w 2021 r. będzie utrzymywał 30 proc. włoskiego długu skarbowego, tymczasem kilka lat temu miał ledwie 5 proc. Zagraniczni inwestorzy mieli 60 proc. włoskiego długu w 2008 r., a teraz mają około 30 proc. Taki stan zmniejsza prawdopodobieństwo pojawienia się jakiegoś rodzaju kryzysu zadłużeniowego we Włoszech. I jest to stan wyjściowy w kierunku redukcji zadłużenia i naprawy finansów publicznych.
Wysiłki podjęte w sferze polityki pieniężnej i fiskalnej zapobiegły pojawieniu się oznak kryzysu finansowego w trakcie i po pandemii, co mogłoby mieć katastrofalne skutki.
Poza tym Włochy są w zupełnie innej sytuacji, niż w 2011 r., gdy koszt finansowania długiem wynosił 6 proc., bo teraz wynosi około 3 proc. Mamy dostęp do architektury finansowej umożliwiającej łatwe rolowanie długu. Jak wiadomo, stabilność cen obligacji rządowych jest bardzo ważna, bo one znajdują się w portfelach wielu instytucji finansowych, czyli pośrednio wpływa na podaż kredytu, a więc na rozwój gospodarki.
Czy planowane przez włoski rząd reformy zwiększają szansę na przełamanie oporu państw północy wobec przedstawionej przez Komisję Europejską propozycji nowego budżetu UE? Czy uważa pan, że kluczowe dla odbudowy gospodarczej Włoch jest wsparcie ze strony UE: utworzenie udzielającego grantów funduszu antykryzysowego i emisja obligacji strefy euro?
To, jak zjednoczona Europa zareaguje na szok wywołany przez pandemię, jest kluczowe dla jej przyszłości. Jak do tej pory wysiłki podjęte w sferze polityki pieniężnej i fiskalnej należy ocenić pozytywnie. Zapobiegły one pojawieniu się oznak kryzysu finansowego w trakcie i po pandemii, co mogłoby mieć katastrofalne skutki. Wysoko zadłużone kraje, takie jak Włochy, powinny teraz wykorzystać okazję, jaką tworzy im Unia Europejska, do ogłoszenia programów stabilizujących wzrost długu publicznego. Nie chciałbym jednak zagłębiać się w tematykę europejską, bo nie jestem specjalistą w tym zakresie.
Głównymi partnerami handlowymi dla Włoch są Niemcy i Francja. Czy tutaj pandemia coś zmieni? Rozumiem, że to powiązanie z największymi gospodarkami UE jest dla Włoch dobre, w kontekście tego, że możemy się spodziewać deglobalizacji po pandemii?
Europejskie rynki są dla Włoch kluczowe, tak jak zresztą dla innych krajów ze Starego Kontynentu. Pandemia uwydatniła to, że warto mieć mocne powiązania gospodarcze i handlowe z sąsiadami. Może ona doprowadzić do umocnienia więzi handlowych między europejskimi krajami, w tym – między Włochami a Niemcami i Francją.
– rozmawiał Piotr Rosik
Carlo A. Favero – Wykładowca na Uniwersytecie Handlowym im. Luigiego Bocconiego w Mediolanie, gdzie pełni funkcję Deutsche Bank Chair in Quantitative Finance and Asset Pricing. Ekonomista i ekonometrysta, doktorat obronił na Uniwersytecie Oksfordzkim. Jest współautorem książki „Austerity. When it Works and When it Doesn’t” (Princeton University Press, 2019), która zdobyła Nagrodę Książkową im. Hayeka, przyznawaną przez Manhattan Institute.