Autor: Mirosław Ciesielski

Wykładowca akademicki, opisuje rynki finansowe, zmiany na rynku fintechów i startupów

Europejska branża motoryzacyjna na zakręcie

Elektryfikacja stała się wielkim wyzwaniem europejskiej motoryzacji. Chińskie firmy mają większe doświadczenie na tym polu, produkują pojazdy dobrej jakości, a do tego szybciej i taniej. Europa nie jest bez szans, ale musi zbudować odpowiedni ekosystem wokół całej branży i uczyć się od chińskich graczy.
Europejska branża motoryzacyjna na zakręcie

(©Envato)

Od wielu dekad branża motoryzacyjna jest jednym z kluczowych sektorów europejskiej gospodarki, generując prawie 7 proc. PKB regionu i będąc w sposób bezpośredni lub pośredni odpowiedzialna za prawie 14 mln miejsc pracy, czyli 6 proc. zatrudnionych w regionie. Funkcjonuje w niej ponad 17 tys. przedsiębiorstw, uwzględniając dostawców na wszystkich poziomach – wynika z analizy McKinsey. Co więcej, blisko 30 proc. światowych patentów motoryzacyjnych pochodzi z krajów europejskich, a wartość 10 największych europejskich firm motoryzacyjnych sięga 200 mld euro. Połowa z nich to najcenniejsze marki na świecie. Szczególne znaczenie ma niemiecki przemysł motoryzacyjny, którego reprezentantów przez wiele lat uznawano za światowych liderów branży.

Blisko 30 proc. światowych patentów motoryzacyjnych pochodzi z krajów europejskich, a wartość 10 największych europejskich firm motoryzacyjnych sięga 200 mld euro

W ostatnim jednak czasie europejska flagowa branża doświadcza spadku konkurencyjności na globalnym rynku. Za symbol tego zjawiska uznać można utratę przez przemysł niemiecki w 2022 r. pierwszego miejsca na świecie pod względem liczby eksportowanych samochodów osobowych i lekkich aut dostawczych. Chiny mogły się pochwalić eksportem 3 mln pojazdów, gdy Niemcy 2,6 mln. Analiza przeprowadzona przez McKinsey Center for Future Mobility pokazuje bowiem, że od 2019 r. europejscy producenci stracili sześć punktów procentowych udziału w rynku krajowym i pięć punktów procentowych w Chinach. Tymczasem chińscy producenci uzyskali 45 proc. udziału w rynku krajowym w 2022 r. i aż ośmiokrotnie zwiększyli, choć z niskiego poziomu, swoje udziały rynkowe w Europie w latach 2020–2022. Nowe firmy produkujące wyłącznie pojazdy elektryczne, w tym większość z Chin, wykazują się już sprzedażą 51 proc. samochodów elektrycznych na świecie.

Zobacz również:
https://www.obserwatorfinansowy.pl/tematyka/makroekonomia/trendy-gospodarcze/czy-europe-zaleja-chinskie-elektryki/

Elektryczne przyśpieszenie

Za sprawą Państwa Środka w branży motoryzacyjnej następuje wielkie przyśpieszenie, gdyż globalna sprzedaż aut zasilanych bateriami rośnie od 2020 r. w tempie 80 proc. rocznie, a Chiny odpowiadają za 80 proc. ich globalnej sprzedaży. Najszybsi producenci samochodów w Chinach potrzebują zaledwie 21 miesięcy na przejście od koncepcji do etapu pilotażowego, co pozwala im znacznie szybciej reagować na trendy rynkowe niż producentom europejskim. Można było się o tym przekonać podczas wystawy motoryzacyjnej w Szanghaju w kwietniu 2023 r. Aż 70 proc. zaprezentowanych tam modeli elektrycznych pochodziło od chińskich producentów. Nowi chińscy gracze na rynku motoryzacyjnym zdobywają także przewagę doświadczeniem i wielką skalą produkcji niedostępną dla tradycyjnych firm europejskich. Korzystają przede wszystkim z wyprodukowanych na miejscowym rynku akumulatorów. Przewaga wynika także z przeniesienia ciężaru rozwoju przemysłu motoryzacyjnego z silników i urządzeń (hardware) na software i technologie cyfrowe, a najnowsze samochody elektryczne mają aż 150 jednostek sterujących, wspomagających kierowcę (ADAS). Od 2015 r. nastąpił trzykrotny wzrost ich wsadu w najbardziej zaawansowanych samochodach produkowanych przez innowacyjnych producentów.

Zobacz również:
https://www.obserwatorfinansowy.pl/tematyka/makroekonomia/trendy-gospodarcze/niemcy-nie-zrywaja-z-chinami/

To wszystko sprawia, że Chiny mogą produkować bardziej zaawansowane technologicznie samochody elektryczne, które dodatkowo są o 30 proc. tańsze niż europejskie. To istotne, bo cena jest bowiem kluczowym czynnikiem decyzyjnym przy zakupie samochodu.

Chiny mogą produkować bardziej zaawansowane technologicznie samochody elektryczne, które dodatkowo są o 30 proc. tańsze niż europejskie

Według analizy McKinsey zaledwie jeden europejski producent znajduje się w pierwszej dziesiątce firm na świecie w zakresie produkcji akumulatorów pod względem kapitalizacji rynkowej. W przypadku natomiast półprzewodników Europa musi nadal zniwelować lukę cyfrową umożliwiającą rozwój funkcji cyfrowych w ramach ADAS, które są kluczowe dla chińskich konsumentów, kupujących nowe elektryczne modele aut. To wynika z faktu, że przynależą oni do pokolenia digital natives (urodzonych w cyfrowym świecie) o średniej wieku 34 lata, gdy tymczasem europejski nabywca nowych aut to reprezentant poprzedniego, mniej ucyfrowionego pokolenia, o średniej wieku 58 lat. Konieczna byłaby więc restrukturyzacja zatrudnienia w europejskim przemyśle motoryzacyjnym, w którym nie więcej niż 20 proc. specjalistów działów badań i rozwoju posiada wymagane kompetencje cyfrowe. To co najmniej dwa razy mniej niż w przypadku nowych, elektrycznych graczy na rynku, przede wszystkim chińskim. Właściwie jedyną firmą motoryzacyjną, która może się pochwalić wdrożeniem zawansowanych systemów ADAS jest Mercedes-Benz, który w 2022 r. wprowadził i certyfikował autonomię na poziomie 3, czyli próg, przy którym kierowca może oderwać ręce od kierownicy w czasie jazdy.

Zobacz również:
https://www.obserwatorfinansowy.pl/tematyka/makroekonomia/trendy-gospodarcze/kryzys-energetyczny-a-niemiecki-sektor-przemyslowy/

Na razie udział chińskich samochodów w europejskim rynku jest niewielki i w połowie 2023 r. nie przekraczał 3 proc. Według firmy konsultingowej PwC będzie jednak szybko rosnąć i za dwa lata może osiągnąć poziom 15 proc., co oznacza eksport 800 tys. sztuk pojazdów, głównie elektrycznych rocznie. Około 40 proc. tej liczby stanowić będą samochody zachodnich marek zlokalizowane w ChRL. To może także stanowić poważne zagrożenie dla pozycji dostawców zachodnich marek ulokowanych w Europie środkowej. Dużym ułatwieniem dla przywozu samochodów z Chin jest stosunkowo liberalna polityka handlowa UE w postaci ceł w wysokości 10 proc. wartości pojazdu, gdy cło w USA to 27,5 proc. Teoretycznie Unia mogłaby podnieść poziom taryf, ale niekoniecznie rezultat będzie korzystny, bo Chiny mogą rozszerzyć kontrolę eksportu metali ziem rzadkich, jak już to zrobiły w odniesieniu do galu i germanu, uderzając w produkcję mikroprocesorów. Niemcy opowiadają się natomiast przeciwko wszczęciu zaproponowanej przez Francję procedury antydumpingowej w stosunku do chińskich eksporterów aut elektrycznych, choć chińskie koncerny korzystają bardziej z przewagi kosztowej i nie sprzedają aut na unijnym rynku poniżej kosztów ich wytworzenia. Europejskie retorsje mogłyby mocno zaszkodzić niemieckim eksporterom do Państwa Środka, a także niemieckim inwestycjom motoryzacyjnym w Chinach. W połowie września UE ogłosiła jednak wszczęcie dochodzenia w sprawie państwowych dopłat do chińskich elektryków.

Chiny obawiając się ograniczeń ze strony UE od kilku lat inwestują na unijnym rynku w ekosystem związany z sektorem motoryzacyjnym. Inwestycje w branże bateryjną i związaną z odnawialnymi źródłami energii wyniosły w 2022 r. rekordowe 24 mld dol. – wskazuje analiza firmy Rhodium. W 2023 r. do budowy zakładów produkcyjnych w Europie przymierza się największy eksporter chiński na rynek UE, czyli SAIC, który w pierwszej połowie 2023 r. sprzedał 115 tys. aut pod marką MG. Do końca 2023 r. planuje sprzedać na świecie 1,2 mln aut, a do końca 2024 r. pojawić się ma 10 jego nowych modeli. To konkurent największego koncernu chińskiego BYD, którego całkowita sprzedaż w 2023 r. ma wynieść 3 mln aut, choć w Europie na razie to tylko kilka tysięcy.

Chińska ekspansja i zmiana układu sił w branży

Głównym chińskim atutem w ekspansji na rynek europejski jest cena. Według danych Jato Dynamics średnia cena pojazdu elektrycznego w Chinach wyniosła w 2022 r. równowartość niecałych 32 tys. euro (35 tys. dol.) wobec około 56 tys. euro w przypadku samochodów europejskich. Główną barierą w dostępie do rynku na Starym Kontynencie są stereotypy dotyczące chińskich produktów, a także brak znajomości najważniejszych marek motoryzacyjnych z Państwa Środka, czyli wymienionych MG, BYD, a także Nio i XPeng. Walcząc o reputację przyszłych klientów, kilka chińskich marek zdołało już uzyskać najwyższe, pięciogwiazdkowe certyfikaty bezpieczeństwa na rynku UE. Zgodnie z danymi firmy konsultingowej Inovev spośród nowych pojazdów elektrycznych sprzedanych w 2023 r. w Europie już 8 proc. stanowiły marki chińskie. Z badania przeprowadzonego przez Allianz-Trade wynika natomiast, że do 2025 r. w Europie pojawi się co najmniej 11 nowych modeli pojazdów elektrycznych powszechnego użytku wyprodukowanych w Chinach. Wyzwaniem może być jednak dystrybucja w postaci wąskich gardeł w europejskich portach.

Zobacz również:
https://www.obserwatorfinansowy.pl/bez-kategorii/rotator/ciekawa-historia-z-tym-kobaltem/

Samochody elektryczne wywołały zmianę układu sił i reguł gry na globalnym rynku motoryzacyjnym, powodując istotny wzrost konkurencyjności ich chińskich producentów. Ten stan odzwierciedla analiza handlu Chin z resztą świata. Dane służb celnych ChRL pokazują, że chiński import samochodów spadł z 1,2 mln szt. w 2017 r. do 0,9 mln szt. w 2022 r, a bilans handlowy odnoszący się do tej kategorii dóbr zanotował nadwyżkę w wysokości 7 mld dol. wobec 37 mld deficytu pięć lat wcześniej. Zachodni dostawcy ciągle mają ponad połowę kurczącego się rynku spalinowych systemów napędowych, natomiast w przypadku napędów elektrycznych z udziałem poniżej 5 proc. praktycznie się nie liczą.

Unia Europejska podejmując decyzję o zakazie sprzedaży samochodów spalinowych po 2035 r. sprawiła chińskiej branży motoryzacyjnej nieświadomy prezent

Wygląda na to, że Unia Europejska podejmując decyzję o zakazie sprzedaży samochodów spalinowych po 2035 r. sprawiła chińskiej branży motoryzacyjnej nieświadomy prezent. Jeśli – jak zakłada analiza Allianz-Trade – chińscy producenci będą dalej wypychać ze swojego rynku europejskie marki ich całkowita sprzedaż samochodów spadnie o 39 proc., a Chińczycy będą odpowiadać za 75 proc. sprzedaży na własnym rynku. A to doprowadzi do tego, że europejscy producenci samochodów mogą łącznie stracić ponad 7 mld euro rocznego zysku netto do 2030 r. Europejski import chińskich aut może jednocześnie wzrosnąć do 1,5 mln sztuk, co stanowi 13,5 proc. produkcji UE w 2022 r. Ten negatywny wpływ w postaci utraconej wartości dodanej przez europejską branżę motoryzacyjną wyniesie 24,2 mld euro, co stanowi równowartość 0,15 proc. PKB UE w 2022 r. Dla gospodarek silniej zależnych od tego sektora, takich jak Niemcy, Czechy, Słowacja, Węgry i Polska może on być istotnie większy.

Europejskie szanse

Walka o unijny i globalny rynek motoryzacyjny dla firm europejskich będzie wyzwaniem, a wykorzystanie narzędzi polityki handlowej w niewielkim stopniu może się okazać skuteczne. Paradoksalnie najlepszym wyjściem może być swoista ucieczka do przodu, przez co rozumieć trzeba przyśpieszenie elektryfikacji i odrzucenie balastu wydatków związanych z tradycyjnymi silnikami i nową, restrykcyjną normą emisji spalin Euro 7, która będzie obowiązywać za kilka lat, podnosząc cenę samochodu o średnio 2 tys. euro. Musiałoby się to wiązać ze wzrostem konkurencyjności pojazdów elektrycznych. Jak wskazuje McKinsey europejscy producenci i dostawcy branży motoryzacyjnej osiągają obecnie około trzykrotnie większe przychody niż ich chińskie odpowiedniki i pięciokrotnie większy EBIT, co oznacza, że są finansowo dobrze przygotowani do podjęcia walki, przede wszystkim na rodzimym rynku. W tym celu powinien powstać paneuropejski ekosystem mobilności łączący branżę motoryzacyjną, jej poddostawców, sektor energetyczny, badawczo-rozwojowy i publiczny.

Europejscy producenci mogliby zamknąć aż do 20 p.p. luki kosztowej, przyjmując projekt konstrukcyjny produktu, pionowo integrując produkcję akumulatorów, skalując produkcję pojazdów elektrycznych i poprawiając produktywność poprzez ustalenie wspólnych standardów (np. dotyczących czujników i oprogramowania) dających oszczędności na wielu polach. Z kolei outsourcing akumulatorów mógłby obniżyć koszty europejskich producentów o trzy punkty procentowe, a opłacalne alternatywy w zakresie chemii ogniw akumulatorowych mogłyby zaoszczędzić od pięciu do sześciu punktów procentowych w przypadku niektórych pojazdów i segmentów rynku. W pewnym stopniu chińską przewagę kosztową można niwelować poprzez odwołanie do marek znanych konsumentom, do bezpieczeństwa i do ochrony środowiska.

Zobacz również:
https://www.obserwatorfinansowy.pl/tematyka/makroekonomia/trendy-gospodarcze/strategiczne-zaleznosci-ue/

Dużym wyzwaniem staną się baterie. Aby pokryć zapotrzebowanie na nie w Europie, potrzebnych byłoby dodatkowych 20 gigafabryk, co stanowi inwestycję o wartości 35 mld euro. Ponieważ surowce stanowią około połowę kosztów akumulatorów, zwiększenie samowystarczalności w ich obszarze mogłoby zmniejszyć zależność Europy od importowanych komponentów elektrycznych układów napędowych i wzmocnić krajowy łańcuch wartości. Kolejne 190 mld euro związane powinno być z produkcją półprzewodników w 37 nowych zakładach. Na razie UE w ramach ustawy o półprzewodnikach (Chips Act) przeznaczyła na to 43 mld euro.

Strategii związanej z produkcją pojazdów elektrycznych towarzyszyć musi rozwój infrastruktury. McKinsey potrzeby inwestycyjne w tej dziedzinie szacuje na 300 mld euro. Skupić się mają one na wytwarzaniu energii elektrycznej, sieciach elektroenergetycznych, stacjach ładowania pojazdów elektrycznych i być może także na systemie tankowania wodoru. Obecna dynamika instalacji publicznych ładowarek w liczbie 2000 punktów tygodniowo powinna wzrosnąć do ponad sześciu tysięcy.

Realizacja tych przedsięwzięć wymaga czasu, a efekt nie jest wcale gwarantowany. Być może więc w krótszym horyzoncie czasowym, jak wskazuje Allianz-Trade, firmy europejskie powinny dołączyć do chińskich producentów elektryków, tworząc z nimi sojusz na rynku europejskim i dzięki temu szybciej zdobywając niezbędne doświadczenie. Z pewnością dla Europejczyków korzystniejsze i bardziej strawne byłoby, gdyby chińskie samochody z lokalnym wkładem i przy udziale miejscowej siły roboczej powstawały w Europie. W końcu ponad 30 lat temu przemysł samochodowy w USA czerpał doświadczenia od japońskich marek, które zdobywały amerykański rynek.

(©Envato)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Czy Europę zaleją chińskie „elektryki”?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Chiny wcześnie rozeznały potencjał elektromobilności i zainwestowały ogromne środki w budowę konkurencyjnego ekosystemu pojazdów elektrycznych. Wyrosły na lidera światowego rynku, zagrażając pozycji europejskich producentów uznanych marek.
Czy Europę zaleją chińskie „elektryki”?

Unia Europejska chce zmniejszyć zależność gospodarczą od Chin

Kategoria: Trendy gospodarcze
Zmniejszenie zależności od chińskich dostaw, głównie półprzewodników i minerałów ziem rzadkich stało się strategicznym wyzwaniem Unii również w kontekście celów zielonej transformacji. To złożone przedsięwzięcie, tym bardziej, że Chiny wciąż znajdują nowe obszary ekspansji na europejskim rynku.
Unia Europejska chce zmniejszyć zależność gospodarczą od Chin

Czy grozi nam demotoryzacja

Kategoria: Trendy gospodarcze
O transformacji energetycznej w transporcie i zagrożeniach z nią związanych opowiada Aleksander Rajch z Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych.
Czy grozi nam demotoryzacja