Joanna Beczkowska: Duma narodowa drogą do sukcesu gospodarczego

Wielki rozwój gospodarczy Korei Południowej został bardzo mocno powiązany z ich nacjonalizmem, bo sukces biznesowy, sukces gospodarczy, sukces koreańskiej marki jest postrzegany jako osiągnięcie narodowe – mówi dr Joanna Beczkowska z Uniwersytetu Łódzkiego.

„Obserwator Finansowy”: Jakie czynniki stały za zjawiskiem, które nazywamy cudem nad rzeką Han, czyli za szybkim wzrostem gospodarczym Korei Południowej po zakończeniu wojny koreańskiej (1950–1953) w drugiej połowie XX w.?

Joanna Beczkowska: Jednym z ważniejszych czynników, które stały za rozwojem Korei Południowej jest aspekt narodowy, bo ten wielki rozwój gospodarczy został bardzo mocno powiązany z nacjonalizmem południowokoreańskim. Chodziło przede wszystkim o zbudowanie silnego państwa, żeby konkurować z jednej strony z Koreą Północną, a z drugiej zaś z Japonią, czyli z państwem, które kiedyś okupowało Koreę. Chodziło o to, aby Japonia już nigdy więcej w przyszłości nie zajęła Korei. Zrozumiano, że silne państwo oparte jest na silnej gospodarce. Dlatego Koreańczycy z takim zapałem, z ogromną mobilizacją angażowali się w ten rozwój gospodarczy. Biznes się rozwijał, bo stworzył wielkie konglomeraty, tzw. czebole. Ale niestety wiązało się to z wieloma patologiami, m.in. z wykorzystaniem pracowników oraz korupcją, bo bliskie w tym okresie powiązanie biznesu, tych wielkich konglomeratów z rządem, dającym różne ulgi i pieniądze na rozwój, sprzyjało zachowaniom korupcyjnym.

Ale ci robotnicy, którzy przez dziesiątki lat budowali dobrobyt Korei Południowej, pracując w czebolach, mieli świadomość pracy na wspólny sukces narodu.

Tak. Aby pokazać tę mentalność Koreańczyków warto przypomnieć azjatycki kryzys finansowy pod koniec lat 90., kiedy to obywatele Korei oddawali swoje pamiątki rodzinne, złoto, obrączki, które mieli, żeby spłacić dług. I to było to powiązanie gospodarki z celami narodowymi – budowania siły narodu, zaangażowania dla dobra wszystkich Koreańczyków. To są też kwestie kulturowe, bo to jest społeczeństwo kolektywne, bowiem od najmłodszych lat Koreańczycy są uczeni, że żyją w grupie i dla niej trzeba działać. To jest takie myślenie, że wszystko jest dobrem wspólnym, o które trzeba dbać.

W Korei nacisk położony na wspólnotę kosztem jednostki ma zupełnie inny wymiar. Ale znają już cenę za ten sukces – m.in. spada dzietność, a młodzi już nie chcą tyle poświęcać się dla wspólnego celu, nie chcą pracować po 13 godzin dziennie. Czy model ten mimo bezprecedensowego sukcesu, nie okazał się podążaniem w ślepy zaułek?

Zdecydowanie tak. Korea ponosi teraz ogromne koszty, mamy bowiem niską dzietność, której Koreańczycy będą musieli przeciwdziałać. Chodzi tu też o kwestie finansowe, bo koszty wychowania dziecka w Korei są bardzo wysokie. Dzieci oprócz szkoły chodzą do hagwonów, tzw. instytucji, w których się douczają praktycznie z każdego przedmiotu. Coraz więcej osób zaczyna też mówić, że jedną z przyczyn hamowania rozwoju rodziny jest kultura pracy. Kobiety już coraz głośniej mówią, że nie będą matkami, nie będą żonami, bo chcą rozwijać swoje kariery i chcą być niezależne. Chcą pracować w czebolach. Ale niestety niezależnie od miejsca pracy, czy to będą czebole, czy to będzie praca na własną rękę, to tradycyjnie przyjęło się w społeczeństwie koreańskim, że kobieta wychodząc za mąż, a już na pewno rodząc dziecko, powinna wycofać się z tego rynku pracy. A kiedy dziecko zostanie wychowane, kobieta ma utrudniony powrót na rynek pracy. Kobiety chcą też większego zaangażowania mężczyzn, ale tu barierą jest kwestia kultury. Bo nawet jeśli mężczyźni chcieliby się bardziej zaangażować, to muszą zostawać 13 godzin w pracy, a później jeszcze iść na kolację firmową, która jest wpisana w tę kulturę pracy. To nie jest opcja, że można nie pójść z szefem i z kolegami po pracy na kolację. Inną kwestią tej kultury koreańskiej pracy jest hierarchiczność, która powoduje, że nie można wyjść z pracy wcześniej niż przełożony, nawet jak już się skończyło pracę i nie ma się nic do roboty. To są głęboko zakorzenione zasady, że jak ktoś próbuje się wyłamać, to spotka się z reperkusjami w pracy. Ale młodzi ludzie zaczynają się buntować, bo nie chcą być tak bardzo oddani firmie. Chcemy zakładać własne biznesy i działać na własnych zasadach.

Ale w Korei pokutuje opinia, że ktoś, kto zakłada własny interes jest człowiekiem przegranym, któremu się nie udało zostać w czebolu, bo nie zasłużył na to, aby być częścią tego zespołu?

Tak, to jedna ze społecznych barier, bo czebole to wzorcowa ścieżka życia. Praca tam jest motywem przewodnim, o którym Koreańczycy słyszą od najmłodszych lat jako o wymarzonej drodze kariery i do tego się przygotowują. I jeśli im się nie uda i założą własny biznes, który nawet jeśli będzie odnosił sukces, to w mentalności innych będą nieudacznikami.

Ale nawiązując do pozytywnych aspektów rozwoju Korei, to czy ich droga może być dla nas wzorem do naśladowania, czy możemy korzystać z jej dorobku?

Z pewnością jest wzorem. Ale trzeba pamiętać, że to jest społeczeństwo, które żyje pod ogromną presją, na różnych etapach swojego życia. W Korei mamy bowiem bardzo wysokie wskaźniki samobójstw i to wśród bardzo młodych ludzi, tzw. białych kołnierzyków, ale też wśród osób starszych, ze względu na ogromne ubóstwo wśród tej grupy. System emerytalny w Korei został dość późno wprowadzony, co wynikało z założenia, że jeśli ma się dzieci, to one muszą się opiekować rodzicami.

Sytuacja w czebolach też uległa zmianie. Kiedyś była to pewna praca, obecnie jednak w każdej chwili można ją stracić. Grypą szczególnie narażoną są tu osoby w wieku 50 lat i więcej. W hierarchii koreańskiej awans zależy bowiem od wieku i od stażu.

Czy partnerstwo polsko-koreańskie, w tym zakupy uzbrojenia w Korei Południowej, to może to być trwałe zjawisko, czy to jest po prostu współpraca gospodarcza?

Obecnie jesteśmy w momencie zwrotnym. Wielkie wyzwanie stoi i przed naszym rządem, i przed Koreą Południową. Czas pokaże, co zrobimy z tym ogromnym potencjałem. Trzeba przede wszystkim zadbać o to, aby ten potencjał był długoterminowy, żeby to strategiczne partnerstwo, które mamy, było rzeczywiście strategicznym partnerstwem, a nie tylko partnerstwem na papierze. Warto się zastanowić, co będzie, jak znikną czynniki geopolityczne, które się pojawiły, np. wojna w Ukrainie, co zostanie poza współpracą gospodarczą? Czy mamy jakieś wspólne interesy, czy stworzymy takie stałe mechanizmy współpracy?

Ha-Joon Chang, znany koreański ekonomista, pisał o tym, że Koreańczycy bardzo uparcie wspierali swój przemysł od samego początku, bo to była ich duma narodowa. Nie słuchali innych, tylko cierpliwie dążyli do celu. I marki, na które 30 lat temu patrzyliśmy z lekceważeniem, dzisiaj postrzegamy już jako produkt najwyższej klasy.

Tak, to jest ten czynnik, że sukces biznesowy, sukces gospodarczy, sukces koreańskiej marki jest postrzegany właśnie jako duma narodowa. Do tego elementu dochodzi jeszcze rywalizacja z Japonią. Te relacje są bardzo ciekawe, bo Japonia z jednej strony jest pewnym wzorcem, ale z drugiej strony trzeba z nią rywalizować, żeby pokazać, iż Korea nigdy nie będzie od niej gorsza.

Ale to jest też kwestia przetrwania, bo pamiętają konflikt z Koreą Północną. W tym regionie żyje się wciąż jak na beczce prochu. Czy to jest nadal punkt zapalny świata?

W tym regionie ciągle coś się dzieje. To się oczywiście przekłada z jednej strony na to, że Koreańczycy, będą musieli się cały czas zbroić i być gotowi do mobilizacji społeczeństwa. Z drugiej strony mamy także kwestię pewnego przyzwyczajenia. Bo jeśli od ponad pięćdziesięciu lat cały czas jest to widmo zagrożenia, to przechodzi się do porządku dziennego.

Czy Koreańczycy z Południa mają pomysł na rozwiązanie konfliktu z Koreą Północną i zjednoczenie?

W Korei jest to oczywiście bardzo ważne pojęcie, czego dowodem jest powołanie ministerstwa do spraw zjednoczenia. Na przestrzeni lat zmieniła się jednak sama definicja zjednoczenia. Dzisiaj Koreańczycy mówiąc o zjednoczeniu z Koreą Północną, nie mówią o tworzeniu jednego państwa, bo zdają sobie sprawę z ogromnych kosztów, różnic, mentalności, ideologii i że to są dwa narody. Oni to zjednoczenie pojmują jako współpracę między dwoma państwami koreańskimi.

Czy takie zjednoczenie, gdyby miało się dokonać, poszerzy pola współpracy?

Mun Jae-in, poprzedni prezydent koreański, był orędownikiem Inicjatywy Północnej, która zakładała, że współpraca z Koreą Północną polegałaby na budowaniu infrastruktury łączącej Półwysep Koreański z resztą świata – Chinami, Rosja itp. – przy budowaniu kolei, dróg itd. Dzisiaj taka inicjatywa jest nie do pomyślenia, to raczej kwestia przyszłości. Pomysły współpracy gospodarczej między obiema Koreami jako pewna forma zjednoczenia, co jakiś czas się pojawiają.

 

Rozmawiał Grzegorz Jeż

Rozmowa odbyła się 14 września 2023 r. podczas Krynica Forum.

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Oskar Pietrewicz: Korea Południowa – od biedaka do światowego lidera

Kategoria: Trendy gospodarcze
Fenomenalnym przykładem państwa, które z jednego z biedniejszych na świecie stało się obecnie liderem w wielu obszarach jest Korea Południowa – mówi Oskar Pietrewicz, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Oskar Pietrewicz: Korea Południowa – od biedaka do światowego lidera

Mikołaj Oettingen: Elektrownia atomowa to 20 lat kosztów i 40 lat zysku

Kategoria: Wideo
Elektrownia atomowa jest projektowana na około 60 lat. Wszystkie zobowiązania, które są zaciągnięte na budowę spłacają się po 20 latach, czyli mamy 40 lat czystego zysku. Najważniejsze to zacząć i ponieść te koszty początkowe – uważa dr inż. Mikołaj Oettingen, wykładowca koreańskiej KEPCO International Nuclear Graduate School, adiunkt na Wydziale Energetyki i Paliw Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
Mikołaj Oettingen: Elektrownia atomowa to 20 lat kosztów i 40 lat zysku

Optymistyczna przyszłość Korei Południowej mimo groźby stagflacji

Kategoria: Trendy gospodarcze
Podczas światowego kryzysu finansowego w latach 2007–2008 Korea Południowa zdołała utrzymać stabilną gospodarkę, a nawet odnotowała wzrost gospodarczy w szczytowym momencie recesji. A jak będzie tym razem?
Optymistyczna przyszłość Korei Południowej mimo groźby stagflacji