(©Envato)
W handlu międzynarodowym usługi cyfrowe to relatywnie nowe zjawisko, a pierwszą próbę określenia ich definicji i zmierzenia wielkości podjęło Biuro Analiz Ekonomicznych USA (BEA) w 2012 r. Za usługi takie uznano handel transgraniczny odbywający się za pośrednictwem technologii informatyczno-telekomunikacyjnych (ICT). Bardziej precyzyjną definicję opracowały siedem lat później Światowa Organizacja Handlu (WTO), Międzynarodowy Fundusz Walutowy (IMF) i OECD. Według ekspertów tych instytucji handel cyfrowy oznacza „usługi inicjowane (zamawiane) i dostarczane w sposób cyfrowy”. Stąd przedmiotem obrotu są usługi o charakterze niematerialnym. Nie mieści się w nim tradycyjny e-commerce, który inicjowany jest co prawda cyfrowo, ale dostarczane produkty w większości przypadków mają postać materialną.
Rejestracja tak zdefiniowanego obrotu nastręcza trudności. Jednym z kluczowych powodów jest fakt, że szybko rosnąca digitalizacja gospodarek zwiększa zaangażowanie małych firm i gospodarstw domowych w handel międzynarodowy, a zjawisko to może nie zostać odpowiednio uwzględnione w tradycyjnych źródłach danych, opartych na statystykach firm. Rozwój zamówień cyfrowych doprowadził bowiem do wzrostu handlu towarami o niskiej wartości, który może wymykać się metodom jego śledzenia, a opartego na wyższych progach wartości. Tym bardziej, że większość krajów dopiero zaczyna mierzyć handel usługami według sposobów ich świadczenia, a w przypadku braku takich danych stosuje się metody szacunków eksperckich.
Korzyści i dynamiczny wzrost
Handel cyfrowy ma kilka specjalnych korzyści, które wykraczają poza tradycyjne zyski z handlu. Handel oprogramowaniem pomaga w cyfryzacji gospodarki, zwiększając efektywność i produktywność firm. Handel mediami cyfrowymi, takimi jak prenumerata czasopism zagranicznych, promuje relacje międzynarodowe, komunikację oraz transfer wiedzy oraz innowacji. Wreszcie rynki cyfrowe, takie jak sklepy z aplikacjami lub strony internetowe z niezależnymi programami, sprzyjają społecznej inkluzji, zmniejszając bariery handlowe dla małych firm i przedsiębiorstw prowadzonych również przez kobiety. Napędzają cyfrową rewolucję w sprzedaży usług oraz spadające koszty udostępniania informacji. Niższe koszty ich przechowywania i przekazywania zmniejszają niektóre tradycyjne ograniczenia związane z angażowaniem się w handel międzynarodowy, takie jak asymetryczność informacji, opóźnienia w dostawie czy egzekwowanie umów.
Zobacz również:
Usługi finansowe coraz bardziej w tle
Według danych IMF wartość światowego handlu usługami dostarczanymi cyfrowo wzrosła w 2022 r. do 3,82 bln dol., co przełożyło się na rekordowy 54-procentowy jego ogólny udział. To konsekwencja przekraczającej 8 proc. średniorocznie wysokiej dynamiki wzrostu sprzedaży usług cyfrowych, gdy światowy handel rósł w tym okresie wolniej, aby w zeszłym roku według wstępnych szacunków UNCTAD doświadczyć spadku o pięć procent, czyli o ponad 1,5 bln dol. w stosunku do roku poprzedniego. Tymczasem eksport usług zanotował wzrost o 0,5 bln dol., czyli o 7 proc. Duża w tym zasługa usług cyfrowych.
Największym światowym eksporterem usług cyfrowych są Stany Zjednoczone. W 2022 r. wartość eksportu tej kategorii usług wyniosła 626 mld dol. rosnąc o 5,5 proc. rok do roku. Dla porównania chiński eksport cyfrowy według agencji Xinhua wyniósł równowartość 372,2 mld dol., rosnąc o 3,4 proc. Amerykański eksport był też znacznie bardziej dynamiczny w okresie poprzednich pięciu lat, rosnąc prawie o 28 proc. To istotna część całego amerykańskiego wywozu, bo od co najmniej 15 lat eksport usług cyfrowych stanowi ponad połowę całego eksportu usług USA, kreując 2,5 proc. amerykańskiego PKB. Najważniejszym rynkiem sprzedaży dóbr cyfrowych dla USA pozostaje od lat Europa, której import wyniósł w 2022 r. 307 mld dol. wobec 187 mld dol., które państwa Starego Kontynentu uzyskały za swoje usługi lokowane w Stanach Zjednoczonych. To skutek znaczenia amerykańskich platform cyfrowych, oferujących tak jak Netflix usługi streamingowe. Warto też zauważyć, że co prawda gospodarka niemiecka jest największym europejskim eksporterem usług jednak w zakresie tych cyfrowych wyprzedza ją Wielka Brytania i Irlandia, a po piętach depczą Niderlandy. To być może kolejny dowód na spadającą konkurencyjność RFN w globalnej gospodarce.
Struktura i bariery
Światowa Organizacja Handlu stworzyła w 2023 r. globalny zbiór danych dotyczący usług cyfrowych, wykorzystując model Eurostat-WTO, który uwzględniał wpływ pandemii na handel usługami, a także dostępne wyniki badań w poszczególnych krajach. Według uzyskanych szacunków w 2022 r. kategoria „pozostałe usługi biznesowe”, w tym „usługi badawczo-rozwojowe” oraz „usługi profesjonalne”, takie jak „usługi doradztwa prawnego i zarządczego”, odpowiadały za 40 proc. światowego eksportu usług. Drugie miejsce przypadło usługom komputerowym (20 proc.), trzecie usługom finansowym (16 proc.), a następne opłatom za korzystanie z własności intelektualnej gdzie indziej niesklasyfikowanym (12 proc.). Udział usług ubezpieczeniowych i emerytalnych wyniósł 5 proc., a osobistych oraz kulturalnych i rekreacyjnych, do których zaliczają się usługi strumieniowego przesyłania muzyki i wideo, oszacowano na 3 proc. Do pozostałych kategorii o mniejszym udziale zaliczają się usługi w zakresie badań i rozwoju IT (oprogramowanie), obsługi i konserwacji IT oraz tworzenia aplikacji. Rozwój obrotu usługami cyfrowymi napotyka jednak na istotne bariery. Najistotniejszymi zidentyfikowanymi przez OECD są:
- niskiej jakości infrastruktura cyfrowa i ograniczenia w łączności, które utrudniają lub spowalniają przepływ danych (64 proc.), a analizy wskazują, że średnio jednoprocentowy wzrost krajowej łączności cyfrowej wiąże się ze wzrostem handlu krajowego o 2,1 proc. oraz wzrostem handlu międzynarodowego o 1 proc.;
- ograniczenia w realizacji transakcji cyfrowych (14 proc.);
- niewystarczająca jakość i zakres usług płatniczych 4 proc.).
Rośnie także liczba regulacji dotyczących transgranicznego handlu cyfrowego, z których część ma charakter restrykcyjny.
Zobacz również:
Regulacja wielkich firm technologicznych: unijny Akt o rynkach cyfrowych
Regulacje, cła i podatki
Handel w pełni cyfrowy jest przedmiotem działań instytucji międzynarodowych. Wielostronne porozumienia zawarte w ramach WTO obejmują wszystkie rodzaje handlu, jednak specyficzną zasadą odnoszącą się do handlu cyfrowego było do tej pory moratorium na cła z nim związane. Moratorium, okresowo przedłużane od czasu jego wprowadzenia w 1998 r., zabrania wprowadzania ceł na import produktów cyfrowych, mając przyczynić się w założeniu do stabilnego i przewidywalnego otoczenia w zakresie handlu cyfrowego. Pod koniec lutego 2024 r. na Konferencji Ministerialnej WTO w Abu Dhabi moratorium na cła od produktów cyfrowych i handel internetowy zostało przedłużone na kolejne dwa lata. Przeciwko temu oponowały takie rozwijające się kraje, jak Indie czy RPA, przeciwstawiające się hegemonii wielkich graczy cyfrowych, głównie amerykańskich, a także dążących do bardziej inkluzywnego handlu dobrami cyfrowymi. Analizy IMF wskazują jednak, że moratorium WTO może pomóc w skutecznym ukierunkowaniu wysiłków krajów rozwijających się na reformy podatkowe, które zwiększą ich konkurencyjność gospodarczą, również w sferze cyfrowej. Kluczowy wniosek zawarty w raporcie WTO „Cyfrowy Handel dla Rozwoju” podkreśla, że otwarty handel wspiera włączenie krajów rozwijających się w globalne rynki cyfrowe. Wiele z tych państw pozostaje jednak w tyle pod względem infrastruktury informacyjno-komunikacyjnej i sprzyjającego otoczenia prawnego, co stanowi główną barierą dla włączenia się w światowy rynek cyfrowy.
Badania OECD wskazują z kolei, że moratorium ma niewielki wpływ na dochody budżetowe państw, uszczuplając je średnio od 0,01 do 0,33 proc. Taka kalkulacja wynika przede wszystkim z niskich stawek celnych w gospodarkach rozwiniętych, które mają najwyższy poziom handlu cyfrowego. Badacze IMF wskazują natomiast, że krajowe podatki konsumpcyjne są skuteczniejszymi instrumentami opodatkowania handlu cyfrowego i mogą generować wyższe dochody budżetowe w ramach istniejących krajowych podatków konsumpcyjnych, takich jak VAT. Co więcej, w skali globalnej potencjał dochodowy podatku VAT od handlu produktami cyfrowymi mógłby być około 2,5 razy wyższy niż w przypadku ceł według obecnych stawek. Te kwestie regulowane są jednak prawem krajowym lub wspólnotowym, tak jak mamy w UE.
Osobną i istotniejszą kwestią w skali międzynarodowej stało się opodatkowanie sprzedaży usług zarówno inicjowanych, jak i dostarczanych cyfrowo. Cyfryzacja otworzyła przedsiębiorstwom większe możliwości eksportu produktów na rynki bez fizycznej obecności na nich. To jednak spowodowało istotne problemy podatkowe, bowiem zgodnie z istniejącym prawem i praktyką obowiązek podatkowy powstaje na podstawie fizycznej obecności firmy w danej jurysdykcji. Digitalizacja spotęgowała więc już istniejące wyzwania związane z przenoszeniem zysków w skali międzynarodowej. Szczególnie międzynarodowe korporacje (głównie tzw. Big Techy) jeszcze łatwiej mogą przenosić cenne wartości niematerialne i prawne do jurysdykcji o niskich podatkach, aby zmniejszyć swoje obciążenia podatkowe. Dzieje się tak w przypadku aktywów z zakresu własności intelektualnej, ale odnosi się to również do całego szeregu innych aktywów opartych na wiedzy, zwłaszcza tych o charakterze marketingowym.
Zobacz również:
Cyfryzacja przyspiesza wzrost produktywności, ale tylko niektórych firm
Od wielu lat problemem tym zajmuje się OECD. W lipcu 2023 r. blisko 140 państw świata, reprezentujących około 90 proc. globalnego PKB, uzgodniło w ramach organizacji porozumienie końcowe dotyczące tzw. erozji bazy podatkowej i przenoszenia zysków (BEPS). Dwufilarowe rozwiązanie pozwalające sprostać wyzwaniom podatkowym, wynikającym z cyfryzacji gospodarki, ma zapewnić sprawiedliwszy podział zysków i praw do opodatkowania między krajami i jurysdykcjami w odniesieniu do największych przedsiębiorstw wielonarodowych na świecie. Filar pierwszy, dotyczy relokacji praw podatkowych między gospodarkami odnośnie do udziału w zyskach największych i najbardziej dochodowych przedsiębiorstw wielonarodowych na świecie. Obejmuje on również przeniesienie części praw podatkowych przysługujących przedsiębiorstwom wielonarodowym z ich gospodarek macierzystych na rynki, na których prowadzą działalność gospodarczą i osiągają zyski, niezależnie od tego, czy te przedsiębiorstwa wielonarodowe są tam fizycznie obecne. Filar drugi, polega na zapewnieniu, że wszystkie grupy przedsiębiorstw wielonarodowych, mających roczny obrót przekraczający 750 mln euro, będą objęte minimalną efektywną stawką podatkową w wysokości 15 proc. W przypadku sytuacji, gdy tzw. efektywna stawka podatkowa w danej jurysdykcji będzie niższa od wyznaczonego progu, po stronie grupy pojawi się obowiązek zapłaty podatku wyrównawczego.
OECD szacowało w styczniu 2024 r. roczne wpływy z minimalnego podatku globalnego na poziomie 155–192 mld dol., czyli od 6,5 do 8,1 proc. światowych wpływów z podatku dochodowego od osób prawnych. Regulacje prawne, jak do tej pory, wdrożyło lub przygotowało około 40 krajów świata. Niektóre z nich, a przede wszystkim USA, ale także Irlandia, stracą na tych rozwiązaniach. Aby jednak porozumienie weszło w życie, państwa, w których znajduje się co najmniej 60 proc. firm międzynarodowych, muszą go ratyfikować. Oznacza to, że Stany Zjednoczone, gdzie swoje siedziby mają tacy gracze technologiczni, jak Apple, Google, Microsoft i Amazon muszą się przyłączyć. Biorąc pod uwagę natomiast układ sił w amerykańskim Kongresie i prawdopodobieństwo powrotu na fotel prezydencki Donalda Trumpa, wydaje się mało prawdopodobne.
W Unii Europejskiej globalny podatek minimalny obowiązuje od początku 2024 r. na mocy dyrektywy 2022/2523 z 14 grudnia 2022 r. Nie wszystkie kraje członkowskie wdrożyły ją jednak do swojego porządku prawnego. Polskie Ministerstwo Finansów zapowiedziało przedstawienie projektu odpowiedniej ustawy w marcu, a więc może ona zacząć obowiązywać od 2025 r. Według szacunków MF w naszym kraju podatek ten płaciłoby bezpośrednio około 40 firm, ale wraz ze wszystkimi ich spółkami zależnymi objąłby nawet kilka tysięcy podmiotów. Unijne zapisy dotyczące tego podatku mają jednak szereg luk i wyłączeń, które w dalszym ciągu pozwolą unikać opodatkowania. Dla przykładu, jedno z nich pozwala firmom wyłączyć z jego podstawy określone kwoty zysków – równe 8 proc. wartości środków trwałych i 10 proc. wynagrodzeń w pierwszym roku. EU Tax Observatory ocenia, że w pierwszym roku wdrażania dyrektywy luka ta może kosztować UE około 26 miliardów euro. Instytucja twierdzi, że pozbawiony luk prawnych minimalny podatek w wysokości 15 proc. mógłby wygenerować w państwach Unii około 87 mld euro przychodów podatkowych rocznie, spadając do zaledwie 61 mld euro przy obecnym projekcie. Dyrektywę tę należy jednak uznać za ważny krok w budowaniu bardziej sprawiedliwych zasad handlu międzynarodowego, która po pierwszych doświadczeniach może zostać udoskonalona.